Rozdział 7

5.1K 215 26
                                    


- No dobrze zostało jeszcze coś co chciałbym Wam powiedzieć. Nowym członkom Zakonu muszę powierzyć zadania, a więc...

- Panie Weasley. - zwrócił się w stronę Rona dyrektor. Chłopak delikatnie się spiął. - Chciałbym, aby został Pan naszym łącznikiem. Będzie Pan przekazywać listy i niezbędne informacje innym członkom Zakonu. Nie chcemy, aby wróg przechwycił nasze wiadomości, mam nadzieję, że rozumie Pan powagę sprawy?

- Oczywiście. - odparła z pewnością.

- Panie Longbottom, ma Pan nie bywały talent do Zielarstwa. - powiedział z delikatnym uśmiechem. - Profesor Sprout często wspominała, że Pana pomoc w cieplarniach jest nieoceniona. Będę wdzięczny jeżeli zechce Pan pomagać profesorce przy roślinach potrzebnych nam do eliksirów.

- D-dobrze, panie profesorze. - wyjąkał "lekko" spięty Neville. Suzanne spojrzała w jego stronę uśmiechając się pokrzepiająco. Chłopak skinął głową w podziękowaniu. Dziewczyna rozumiała zdenerwowanie Gryfona, nagle wszystko zostało zrzucone na jego głowę, jeszcze wczoraj był zwykłym nastolatkiem, który przejmuje się swoimi zwykłymi problemami, a teraz został wrzucony prosto w wir wojny. Chociaż może to nie do końca o Neville'u mowa.

- Panno Granger. - odezwał się dyrektor, wyciągając przy tym blondynkę z rozmyślań. - Pani razem z Suzanne będzie pracować nad szyframi. Alastor, - dodał spoglądając na Szalonookiego. - który dotychczas wykonywał to zadanie, będzie niedostępny przez następne dwa tygodnie. Obie jesteście bardzo zdolne, więc wiem, że nie będziecie mieć z tym problemów. - wytłumaczył, widząc niezadowolenie na twarzy swojej wnuczki. - Kiedy wróci, ponownie się tym zajmie, a wy będziecie pracować przy eliksirach dla Zakonu pod okiem profesorów.

- Profesorów? - zapytała zdziwiona Hermiona.

- Zgadza się, panno Granger. - odpowiedział z błyskiem w oku. - We wrześniu do Kadry Nauczycielskiej dołączy profesor Slughorn. Razem z profesorem Snape'em będą nauczać eliksirów. - wyjaśnił. - Suzanne, panie Potter. - zwrócił się do dwójki nastolatków. - Zostańcie po zebraniu.

Spotkanie toczyły się dalej, aż w końcu wszyscy otrzymali swoje zadania i nowe przydziały. Kiedy ostatnia osoba opuściła jadalnię, a w pomieszczeniu zostali tylko dyrektor, Suzanne i Harry, Albus zabrał głos.

- Nie bez powodu chciałem, abyście tu zostali. - zaczął patrząc na nich z troską. - Harry, twoje zadanie omówimy innym razem. - dodał widząc ponaglający wzrok chłopaka. - Wiem, że nie chcesz siedzieć bezczynnie i tak nie będzie, uwierz mi. Ale chce omówić z wami inną sprawę. - powiedział. - Oboje jesteście na celowniku Voldemorta, musicie umieć się bronić. Oczywiście nie wątpie w wasze umiejętności, ale czułbym się lepiej, gdybyście zaczęli ćwiczyć zaklęcia, które znacznie wykraczają poza materiał szkolny.

- Mamy to zrobić sami? - zapytała obojętnie dziewczyna.

- Kogoś do was przydzielę. - odparł. Przez chwilę wyglądał, jakby się nad czymś zastanawiał aż w końcu się zdecydował i powiedział. - Nie będziecie brać udziału w żadnych akcjach. I to jest moje ostatnie słowo! - dodał, widząc ich rosnące oburzenie. - Nie robię tego, żeby zrobić wam na złość. Chce być pewien, że będziecie bezpieczni. Macie jakieś pytania?

Żadne z nich się nie odezwało. Zrezygnowany wstał z miejsca i stanął przy dwójce nastolatków.

- Zmykajcie już, czeka was jutro ciężki dzień.

- Dobranoc, dyrektorze. - pożegnał go Harry, po czym szybko skinął głową do nastolatki i chwilę później zniknął na schodach.

- Suzamne, - zaczął staruszek. - przekaż pannie Granger, żebyście pojawiły się w moim gabinecie o ósmej.

- Oczywiście. Dobranoc, dziadku. - powiedziała i przytuliła go na pożegnanie.

- Dobranoc, Księżniczko.

Następnego dnia obudziła się bardzo wcześnie, na dworze było jeszcze ciemno, a zegarek wskazywał godzinę piątą rano. Z jękiem niezadowolenia zwlokła się z łóżka i udała się do łazienki, żeby wziąć szybki prysznic. Po otrzeźwiającej kąpieli, wyszła z pomieszczenia zawinięta w puchaty ręcznik i zabrała przygotowane przez Stworka ubrania, które leżały wyprasowane na krześle. Założyła je, po czym opuściła pokój i udała się do sypialni Hermiony. Wczoraj nie zdąrzyła jej wspomnieć o tym, że mają być w Hogwarcie z samego rana. Weszła do pokoju starając się zachowywać, jak najciszej, aby nie obudzić Ginny, która spała na łóżku obok. Rudowłosa także został zaprzysiężona, obecnie jest najmłodszym członkiem w Zakonie. Pani Weasley nie jest z tego zadowolona, ale to był decyzja Ginny, dziewczyna uparła się i nie było mowy, że odpuści, dlatego Molly skapitulowała. Młoda Gryfonka także otrzymała zadanie, ma pomagać Pani Pomfrey w Skrzydle Szpitalnym razem z niejaką Lovegood. Obie dziewczyny zaczynają dopiero we wrześniu.

- Hermiona... - szepnęła szturchając dziewczynę, próbując ją, jak narazie nieskutecznie obudzić. - Hermiono, wstawaj! Musimy dostać się do Hogwartu.

- Co!? - krzyknęła, gwałtownie siadając.

- Spokojnie masz jeszcze ponad godzinę. - dodała spokojnie. - O ósmej musimy być w gabinecie dyrektora. - wyjaśniła.

- Dobrze, zaraz będę gotowa. - odparła, wstając z łóżka z widoczną trudnością.

- Świetnie, to ja poczekam.

Po jakimś czasie razem z Hermioną i Ginny, która zdążyła już się obudzić zeszły na śniadanie. Przy stole siedziało już kilka osób, między innymi Syriusz, który rozmawiał z Remusem, Harry, Ron i co ciekawe Draco dyskutowali żywo o quidditchu, a konkretniej o jakiejś drużynie. Tonks pomagała, choć może raczej starała się pomóc pani Weasley w kuchni, a Moody siedział z dala od wszystkich czytając "Proroka Codziennego".

- Dzień dobry wszystkim. - przywitała się wesoło Suzanne, na co reszta chętnie odpowiedziała. Usiadła koło Szalonookiego całkiem ignorując jego zaciekawione spojrzenie.

- Piszą coś ciekawego? - zapytała Alastora.

- Same brednie, nic wartego uwagi. - odparł, odkładając gazetę na stół i odsuwając ją od siebie z delikatnym obrzydzeniem.

- Czyli to co zawsze. - stwierdziła blondynka, po czym spokojnie zaczęła jeść przygotowanego przez siebie tosta.

- Czytasz Proroka? -zapytał Hermiona z zaciekawieniem.

- Mój... opiekun - powiedziała z wahaniem. "Czy Alexa można wogóle tak nazwać?" - prenumerował go, by mieć czym rozpalać w kominku. - wytłumaczyła z całkowitą powagą, na co Hermiona i reszta parskneli śmiechem.

Suzanne spojrzała na zegarek. 7.55.

- No czas się już zbierać, zostało pięć minut. - zwróciła się w stronę Gryfonki.

Obie wstały od stołu i udały się w stronę kominka, szybko pożegnały się z mieszkańcami Grimmauld Place 12, weszły w kominek, rzuciły proszkiem Fiuu wypowiadając "Hogwart, gabinet dyrektora" i zniknęły w zielonych płomieniach.

Suzanne Dumbledore: Zapomniane Dziedzictwo  || OCxSnape || ZAWIESZONEWhere stories live. Discover now