Rozdział 9

4.7K 204 22
                                    


Kiedy Snape walczył ze swoimi myślami, Suzanne udała się do gabinetu dyrektora. Gdy była na korytarzu, przy chimerze natknęła się na pewną osobę.

- Ehh... Cześć, babciu. - odezwała się z dozą niepewności. Starsza kobieta, która stała przed tajnym wejściem do gabinetu odwróciła się w jej kierunku. Przez chwilę wydawała się patrzyć na nią ze zdziwieniem, ale zrozumienie nadeszło szybciej niż nastolatka by tego chciała.

- Suzanne? - cichy i pełen niedowierzania głos kobiety dotarł do jej uszy. Choć dawno nie widziała jej na oczy musiała przyznać, że nie zmieniła się zbytnio przez te wszystkie lata. Ciemne włosy z dodatkiem siwizna były zaplecione w misterne koka, a szata miała piękny szmaragdowy kolor i jak zawsze spoczywała dumnie na swojej właścicielce. Na twarzy kobiety pojawił się ten sam ciepły uśmiech, który znała tak dobrze. Nie zdarzając na nic zbliżyła się do blondynki i zamknęła ją w żelaznym uścisku. - Nie mogę uwierzyć, że znowu się spotykamy. - wyszeptała szczęśliwa. - Ale co ty tu w ogóle robisz? - odsunęła nastolatkę na długość ramion i dokładnie się jej przyjrzała wyraźnie czekając na jej szczerą odpowiedź.

- Szłam właśnie do dziadka. - powiedziała. Jej słowa spotkały się z niezadowolony grymasem na twarzy kobiety.

- Chodziło mi o to, co ty robisz w Hogwarcie? - zapytała zniecierpliwiona.

- Na razie pracuję. - odpowiedziała niechętnie. Nienawidziła tych przesłuchiwań. Już jako dziecko zdołała się z nimi dość dobrze zapoznać. A jej babcia uwielbiała znać wszystkie szczegóły, czy te ważne, czy kompletnie zbędne.

- Ale nie powinnaś być teraz w Ameryce? - jej wzrok mógł obecnie zabijać, a fakt, że Suzanne znalazła się pod jego ostrzałem i jeszcze żyła zawdzięczała temu, że już do tego przywykła. - I czemu, na Merlina, ja nic nie wiedziałam o twoim powrocie!? No i o jakiej pracy mówisz!?

- Za dużo pytań na raz. - odparła krótko modląc się o jakieś wybawienie, które najwyraźniej nie miało ochoty nadejść. Westchnęła, więc ciężko ubolewają nad swoim położeniem i z bólem odpowiedziała. - Dziadek postanowił, że od września będę uczęszczać do Hogwartu. Nie mam zielonego pojęcia, dlaczego ci o tym nie powiedział. Jeśli chodzi o tą pracę to warzę eliksiry dla Zakonu i roszyfrowuje tajne wiadomości z Hermioną, bo Szalonooki jest obecnie zajęty czymś innym.

Widać było, jak kobieta dokładnie analizuje jej słowa, a po krótkiej chwili marszczy brwi w zdziwieniu.

- Czy chcę wiedzieć od jak dawna jesteś w Wielkiej Brytanii? - spytała zwodniczo spokojnie.

- Tylko kilka dni.

Przez twarz McGonagall przebrnęła cała gama emocji, od tych całkowicie negatywnych do tych, no... niewiele bardziej różniących się od tych wcześniejszych. Suzanne miała wrażenie, że kobieta z każdą chwilą jest bliższa kompletnej eksplozji wszystkich swoich uczuć i nastolatka miała szczerą nadzieję, że nie dojdzie do tego na korytarzu.

- Nie.

To jedno słowo przeraziło ją bardziej niż każda inna wiązanka przekleństw i wyzwisk.

- Tak się nie będziemy bawić. - wyszeptała, po czym odwróciła się w stronę gargulca broniącego wejścia do gabinetu Dumbledore. - Zaraz się wszystkiego dowiemy. Cytrynowy sorbet.

Przejście otworzyło się, a Minerwa szybkim krokiem weszła po schodach. Blondynka nie mając lepszego pomysłu, poszła w jej ślady. Chwilę później obie kobiety były już w gabinecie dyrektora. Jednak nikogo w środku nie zastały. Gabinet był pusty, może z wyjątkiem pięknego, szkarłatnego chowańca Albusa. Feniks, gdy tylko zobaczył młodą dziewczynę wzleciał w powietrze i zasiadł na jej ramion domagając się pieszczot.

Suzanne Dumbledore: Zapomniane Dziedzictwo  || OCxSnape || ZAWIESZONEDonde viven las historias. Descúbrelo ahora