Chapter 1

2.2K 125 54
                                    

Środa nie zapowiadała się nadzwyczajnie. Po obiedzie postanowiłam pójść do galerii na małe zakupy, ponieważ po moich ostatnich porządkach w szafie, jej zawartość zmalała o połowę. Planowałam również na wieczór upiec jakieś ciasto, żeby zająć sobie wolny czas, więc wizyta w supermarkecie także pojawiła się na mojej liście.

Ubrałam na siebie czarne spodnie oraz ciepły sweter. Pogoda na zewnątrz wcale mi nie odpowiadała i jedyne, co mogłam w tym przypadku zrobić, to po prostu jak najmniej czasu spędzać na zewnątrz. Na korytarzu założyłam buty, kurtkę oraz chwyciłam szalik i czapkę w kolorze czerwonym. Sprawdziłam jeszcze na szybko, czy nie zapomniałam nic spakować do torebki i ostatecznie mogłam wyjść z mieszkania.

Po drodze minęłam sąsiadkę, która chcąc nie chcąc zatrzymała mnie na chwilę i zaczęła rozmawiać o swoim kocie. Nie miałam serca jej przerywać, więc moje wyjście opóźniło się o dobre piętnaście minut.

Dla własnej wygody postanowiłam pojechać swoim samochodem. Nie wiedziałam, czy moje zakupy będą owocne, jednak z pewnością torby łatwiej się przewozi w bagażniku, niż niesie w rękach.

Podróż do centrum handlowego minęła bez zbędnych przeszkód. Od razu wybrałam się do Pull&Bear'a zobaczyć nową kolekcje. Na całe szczęście, nie było dużo ludzi. Specjalnie wybrałam taki dzień oraz godzinę. Nie lubiłam tłumów, raczej starałam się trzymać z boku. Pomijając fakt, że często zdarzało się, że ktoś mnie rozpoznawał i potem robiła się cała kolejka po autografy, to chciałam jak najszybciej uwinąć się z tym, co sobie zaplanowałam i wrócić do domu.

Tradycyjnie założyłam słuchawkę na jedno ucho i puściłam sobie przykładową składankę. Zaczęłam przekładać wieszaki w poszukiwaniu czegoś dla siebie.

***

Od zawsze wiedziałam, że zakupy to jedne z moich większych problemów, szczególnie, gdy brałam za dużo pieniędzy, ale tego dnia przeszłam samą siebie. Trzy godziny wystarczyły, abym wyszła z galerii z sześcioma torbami pełnymi ciuchów oraz jedną ze składnikami na sernik.

Ledwo doszłam do samochodu i zaczęłam wszystko zapakowywać do bagażnika. Zamknęłam go i szybko wsiadłam do auta.

"Dom, dom, dom..."- powtarzałam sobie cały czas w głowie. Już marzyłam o pieczeniu ciasta oraz gorącej kąpieli, którą planowałam zrobić. Trzeba sobie czasem dogadzać.

Przed blokiem zaparkowałam na jednym z wolnych miejsc i jęknęłam na myśl o tym, ile rzeczy muszę wnieść na górę. Dobrze, że była chociaż winda.

***

Wyciągnęłam ciasto z piekarnika i położyłam je na blacie, aby wystygło. Poszłam do łazienki, gdzie wanna była już zapełniona gorącą wodą i olejkiem różanym. Ściągnęłam wszystkie ubrania i powoli zanurzałam każdy centymetr mojego ciała.

Chwyciłam za książkę i starałam się zrelaksować. Zazwyczaj nie spędzałam za dużo czasu w kąpieli, ponieważ po chwili od razu robiło mi się słabo przez zbyt wysoką temperaturę. Chciałam jednak chociaż trochę odprężyć swoje ciało.

Po prawie dwudziestu minutach postanowiłam wyjść. Stanęłam przed lustrem i zaczęłam ogarniać swoje włosy, których tym razem postanowiłam się suszyć. Wytarłam się, następnie założyłam piżamę składająca się z za dużej męskiej koszulki, którą kiedyś znalazłam w lumpeksie. Na to założyłam nowo zakupiony szlafrok.

Już miałam chwytać za balsam, gdy usłyszałam dzwonek do drzwi. Blair? Zwykle wchodzi bez dzwonienia, ale tym razem zamknęłam już drzwi na klucz. Wyszłam z łazienki i ruszyłam w stronę korytarza.

Nie wyglądałam w ogóle wizytowo, dlatego błagałam w duchu, aby osoba za drzwiami nie okazała się kurierem, który trochę spóźnił się ze swoją przesyłką. Była w końcu dziewiąta.

Odkluczyłam drzwi i je powoli otworzyłam. Przenosząc wzrok z butów osoby przede mną stojącej, na jej twarz, z pewnością zbladłam.

-Hej- odparł krótko brunet.

Timothee.

Zapewne miał świadomość, że właśnie wyrwał mnie z mojej spokojnej wieczornej rutyny i wprawił w zakłopotanie. Tak w sumie było.

-Co ty tu robisz?- zapytałam, pomijając kwestie przywitania.

-Chciałem porozmawiać o... nas. To co było... nie zapomniałem i nie chce zapominać- stwierdził, a ja parsknęłam śmiechem.

-Na premierze chyba jednak zapomniałeś, bo nie odezwałeś się do mnie ani słowem.

Gdy Blair mi powiedziała, że Timmy jest w San Diego, wiedziałam, że będzie chciał mnie odwiedzić. Kwestią było tylko, kiedy się na to zdecyduje i z jakimi intecjami przyjdzie.

-Wiem i zrobiłem głupio, dlatego chciałbym Ci to wszystko teraz wyjaśnić. Mógłbym wejść? Przyjechałem na własną rękę, więc przed blokiem stoi masa...

-Na własną rękę?!- zapytałam nieco dosadniej.- Nie ma z tobą ochroniarza, ani menadżera? To co ty robisz w San Diego?- zapytałam już bardziej zdenerwowana na chłopaka. Jak mógł być tak nieodpowiedzialny?

-Przyjechałem tu głównie, żeby z tobą porozmawiać- zapewnił, na co ja cicho westchnęłam i uchyliłam szerzej drzwi, aby chłopak wszedł do środka.

-Jak znalazłeś mój adres?

-W internecie. Będąc sławną osobą, ciężko ukryć prywatność.

On coś o tym wiedział. Wieść o zerwaniu z Heather poszła na cały świat. Miało to miejsce jakieś dwa tygodnie po premierze filmowej.
Obserwowałam, jak chłopak ściąga kurtkę, buty, podczas gdy ja stałam w piżamie i szlafroku. Nie obchodziło mnie to, co jak co, ale przestało mi trochę zależeć na tym, jak on odbiera mój wygląd.

-Chodź do salonu. Chcesz coś do picia?- zaproponowałam z czystej grzeczności.

-Nie, dzięki- odpowiedział krótko i ruszyliśmy w stronę wspomnianego wcześniej pokoju.

Usiedliśmy na fotelach naprzeciwko siebie. Czekałam na to, aż brunet zacznie rozmowę. Nie miałam mu nic do powiedzenia. No może tylko kilka pytań przewijało mi się przez głowę, jednak wolałam je zostawić na później.

-Vi, nawet nie wiesz jak cieszę się, że udało mi się do ciebie jakoś dotrzeć. Wiem, że moje nagłe pojawienie się dużo nie zmieni, ale może chociaż naprawi parę spraw- zaczął.

Odpowiedziałam na to milczeniem, oczekując dalszej części przemówienia.

-Między innymi sprawę mojego zachowania na premierze. Tak, unikałem cię, jednak musisz przyznać, że nie tylko ja się tak zachowywałem. Wiem, że to nie jest żadne wytłumaczenie, po prostu nie wiedziałem wtedy, co mógłbym Ci powiedzieć, wszystko się nagle pokomplikowało.

-Samo się nie pokomplikowało, ty to pokomplikiwałeś- rzuciłam.

-Tak, ale zapewne ty kazałaś Blair podać mi błędną godzinę waszego odjazdu. Chciałem tylko porozmawiać.

Przypominając ten incydent, zrobiło mi się głupio, jednak nie dałam tego po sobie poznać.

-Skoro ci tak zależało, to dlaczego postanowiłeś skontaktować się ze mną po dobrym pół roku czasu? Gdy mi już powoli udawało się układać sobie życie od nowa?

-Masz kogoś?- zapytał nagle, na co ja zmarszczyłam brwi zastanawiając się, jak on na to wpadł.

-Nie, i nie ma to żadnego znaczenia w tej rozmowie. Chodziło mi o to, że powoli udawało mi się zapomnieć o tym wszystkim...

-Ale ja nie chcę, żebyś zapominała. Chciałbym to wszystko naprawić, bez względu na wszystko- powiedział, wpatrując się we mnie.

Naprawić? Uważał, że to wszystko tak łatwo da się naprawić?

W roli głównej || Timothee Chalamet Where stories live. Discover now