Chapter 18

1.6K 103 17
                                    

-Moim zdaniem różowy lukier będzie pasował najlepiej- próbowalam przekonać bruneta, stojąc w alejce z dekoracjami świątecznymi.

-Zdziwiłbym się, gdybyś powiedziała inaczej. To weźmy ten zestaw- tu wskazał na większe pudełko zawierające około osiem kolorowych pisaków na pierniczki.

-Jak dla mnie okej- przytaknęłam, po czym razem skierowaliśmy się do kasy samoobsługowej.

Zapłaciliśmy, spakowaliśmy rzeczy i ruszyliśmy w stronę wyjścia. Jak najszybciej chciałam znaleźć się w ciepłym i przytulnym domu, ponieważ, jak się okazało, nie taka krótka zabawa na lodzie nie podziałała dobrze na moje zdrowie. Bo czemu by idealnie na święta się nie rozchorować?

Będąc już w domu, rozpakowaliśmy reklamówki w kuchni i daliśmy znać Nicole, że wszystko już leży na miejscu, a my sami poszliśmy do salonu.

-Mamy parę godzin, aż mama nie zrobi pierników. Masz jakiś plan?- zapytał mnie Timothee, gdy razem usiedliśmy na kanapie.

-Najchętniej, to bym poszła spać. Zmęczyła mnie ta mała wycieczka. Na dodatek gardło zaczyna mnie boleć- zrobiłam skwaszoną minę na samą myśl o jutrzejszym katarze i bólu głowy.

-To weź koc i się połóż, a ja zrobię Ci herbatę i do ciebie dołączę. Co ty na to?

Przytaknęłam z uśmiechem na twarzy i zrobiłam tak, jak polecił mi chłopak. W oczekiwaniu na rozgrzewający napój, postanowiłam zadzwonić do Blair. Szybko wybrałam jej numer i czekałam, aż odbierze.

-No już myślałam, że o mnie zapomniałaś- usłyszałam radosny głos przez urządzenie, przez co ponownie uśmiechnęłam się sama do siebie.

-Zapomnieć o tobie? Musiałabym się nieźle wysilić. Opowiadaj, co u ciebie? Jak przygotowania do świąt?

-W domu jest takie zamieszanie, że głowa mała. Cały czas latam do sklepu, bo albo czegoś brakuje, albo w lodówce jest mleko sojowe, zamiast migdałowego. Wiesz, jestem od tej brudnej roboty. A wy? Jak tam?- zapytała lekko zdyszana, jakbym właśnie wyrwała ją z popołudniowego joggingu.

Blair i jogging... ta, prędzej ja zacznę latać.

-Byliśmy dzisiaj na zakupach, teraz mamy chwilę wytchnienia. Nie udało mi się niestety znaleźć nic dla Timmy'ego pod choinkę, zupełnie nie miałam pomysłu- westchnęłam, tym samym spoglądając, czy na pewno nikt mnie nie słyszy.

-Nie chce nic narzucać, ale może to nie musi być nic materialnego.

Nie musiałam stać przed dziewczyną, żeby wyobrazić sobie jej aktualną minę. Minę, mówiącą, że powinnam w końcu wziąć się w garść i przestać udawać przed sobą, że wszystko jest okej.

-To nie rozmowa na teraz, Blair. Pogadamy kiedy indziej, okej?- zapytałam, mając ogromną nadzieję, że dziewczyna przystanie na taką umowę.

-Nie ma problemu. Pamiętaj tylko, żebyś nie musiała w niedalekiej przyszłości żałować swoich obecnych wyborów, bo ja ci wtedy rzucę "a nie mówiłam?" a wiem, jak bardzo cie to denerwuje.

-Dzięki, że się o mnie troszczysz. Pozdrów twoich rodziców i życz im wszystkiego najlepszego na święta ode mnie- zaczęłam się żegnać, widząc chłopaka wchodzącego z dwoma kubkami w dłoniach.

-I ty również, pozdrów Timmy'ego i jego rodzinę, a ty zdrowiej, bo już słyszę przez telefon, że masz zatkany nos- zaśmiała się, na co ja jej zawtórowałam.

Po chwili nacisnęłam czerwoną słuchawkę i odłożyłam telefon na stolik.

-To co, mała drzemka?- uśmiechnął się do mnie ciepło, co prawie roztopiło moje serce. Ale wpadłam.

***

Zasnęliśmy oboje na kanapie, a przynajmniej ja zasnęłam. Jakoś zmieściliśmy się obok siebie tak, że byłam odwrócona plecami do torsu chłopaka, a on za to oplótł mnie rękami w pasie. Przez cały czas czułam jego spokojny ciepły oddech na szyi, co mnie na swój sposób uspokajało. Mogłabym tak leżeć w nieskończoność gdyby nie fakt, że nieubłaganie zbliżał się już wieczór.

-Kochani, jak chcecie, to zapraszam, pierniczki już gotowe- usłyszałam jak przez mgłę głos kobiety dochodzący z kuchni.

Dalej jednak miałam zamknięte oczy, nie mając siły się ruszyć. Gdy poczułam jednak delikatny pocałunek w lewym policzku, natychmiast odzyskałam świadomość.

-Wstawaj, Vi. Trochę zgłodniałem od obiadu- powiedział, na co spojrzałam na niego i po chwili namysłu dość niechętnie, ale jednak mu przytaknęłam.

Wstaliśmy, odłożyłam koc i skierowaliśmy się w stronę kuchni, gdzie unosił się piękny świąteczny zapach rośliny korzennej.

-Wyglądają naprawdę przepysznie- stwierdziłam, patrząc na dwie tace pełne ciastek.

-A będą wyglądały jeszcze lepiej, gdy je ozdobimy- rzucił Timothee, już bazgrząc coś na pierwszym pierniczku.

Po paru sekundach spojrzał na niego zadowolony i postanowił podzielić się swoim dziełem ze mną.

Na okrągłym ciasteczku było narysowane niewielkie kółko, a na środku niego siedzący ludzik. Zmarszczyłam brwi, nie do końca rozumiejąc koncept chłopaka.

-To ty, gdy wywróciłaś się na jeziorze. Jak mogłaś nie poznać?- zapytał, udając oburzenie.

-A no tak, przecież to jest jeden do jednego, już widzę- przytaknęłam głową i szybko chwyciłam za inne ciacho i również zaczęłam na nim coś rysować. Gdy skończyłam, pokazałam je chłopakowi, a on zmarszczył brwi.

-Czy to jestem mały ja leżący pod choinką z cukierkiem w ręku? Jak ty to zrobiłaś? Minęło zaledwie dziesięć sekund.

-Artysta nigdy nie zdradza swoich sekretów- powiedziałam zagadkowo i po raz kolejny widząc zdegustowaną minę bruneta, zaśmiałam się głośno.

-Bierzcie się lepiej do roboty, kochani, bo macie tego trochę- powiedziała Nicole i po tych słowach postanowiliśmy zabrać się za ozdabianie pozostałych słodkości.

W roli głównej || Timothee Chalamet Where stories live. Discover now