Chapter 19

1.7K 91 14
                                    

*POV. Timothee*

Od samego rana chodziłem jak w zegarku. No, może nie od rana, tylko od momentu wstania z łóżka, który miał miejsce koło południa. Wraz z tatą przygotowywaliśmy salon do wieczornej kolacji, tak, aby wszystko było na swoim miejscu. Na samym środku postawiliśmy stół, wokół którego stały już cztery krzesła. Na nim były ustawione komplety talerzy, sztućców i serwetek.

Rozejrzałem się po pomieszczeniu i uśmiechnąłem się sam do siebie. Te święta zapowiadały się niesamowicie.

*POV. Victoria*

-Vi, podałabyś mi mąkę z szafki? Tej na górze- powiedziała do mnie kobieta.

Przytaknęłam tylko głową i poszłam we wskazane miejsce. Zwróciłam również uwagę na fakt, że Nicole zwróciła się do mnie, zdrabniając moje imię, co mnie bardzo uciszyło. Coraz swobodniej czułam się w towarzystwie rodziców Timmy'ego i myślę, że działało to w obie strony.

Po chwili wróciłam do doprawiania barszczu, który, jak na moje zdolności kulinarne, wyszedł naprawdę świetnie. Byłam szczęśliwa, że mogę jakoś pomóc w przygotowaniach, szczególnie, że było przy tym masę śmiechu.

Gdy próbowalam skosztować trochę mojego popisowego jak na tamten wieczór dania, poczułam na swoich biodrach czyjeś dłonie, które szybko powędrowały do przodu, zamykając mnie w uścisku. Ja, kompletnie nie spodziewając się tego ruchu, przypadkowo upuściłam łyżkę, która wpadła do ogromnego garczka pełnego barszczu.

-I jak ja teraz ją wyłowię?- zapytałam, śmiejąc się, gdy odwróciłam się przodem do bruneta.

-To już nie jest mój problem- uśmiechnął się do mnie, spoglądając prosto w moje oczy. Wyglądał na naprawdę szczęśliwego. Nie wiedziałam do końca, czym to było spowodowane, ale odczuwałam coś podobnego.

-Niestety, musisz sobie teraz pójść. Mam do dokończenia parę rzeczy- odparłam, całując go lekko w policzek i odwracając się z powrotem do barszczu myśląc, jak ja mam wydostać z dna tę łyżkę.

-Właśnie Timmy, skończyliście z tatą już przygotowywać salon?- zapytała Nicole, przekładając naczynia z blatu do zmywarki.

-Tak, dlatego właśnie się nudzę- odparł, siadając przy stole.

-Możesz pomóc w odśnieżaniu podjazdu. Wiesz, że przez noc tyle napadało, że ciężko się wydostać z domu?- mówiła dalej kobieta, a ja tylko się przysłuchiwałam, szczypcami wyciągając sztuciec z garczka. Misja zakończona powodzeniem.

-Dawno nie mieliśmy tak ładnej zimy na święta. Szkoda, że Pauline nie będzie.

-To twoja siostra?- wtrąciłam, przypominając sobie, jak kiedyś mi co nieco o niej opowiadał. Niestety nie miałam przyjemności jej jeszcze poznać.

-Tak. W tym roku święta spędza u swojego chłopaka, ale chyba na sylwestra ma przyjść- odpowiedział, przeglądając coś w telefonie.

Zapadła cisza, więc mogłam już poświęcić się wyłącznie doprawianiu barszczu. Moje myśli skierowały się w stronę ostatnich świąt z rodzicami, jakie udało mi się zapamiętać. Spotkanie z Mikołajem, wspólne śpiewanie kolęd, spacer o północy po pięknie oświetlonym mieście...

Nie chcąc się rozklejać, zbyłam te myśli z głowy i westchnęłam cicho pod nosem.

***

Na stole wylądowała właśnie ostatnia z potraw. Faceci już siedzieli, oczekując na poczęstunek, a ja z Nicole dopinałyśmy wszystko na ostatni guzik. Równo o osiemnastej zaczęliśmy kolacje, wcześniej odmawiając wspólną modlitwę. Każdy nałożył sobie to, na co miał ochotę, po czym zaczęły się tradycyjne, jak na taką ucztę, tematy rodzinne.

W roli głównej || Timothee Chalamet Where stories live. Discover now