Chapter 4

2K 107 37
                                    

-Wiesz, że ja będę zawsze z tobą. Jeżeli czujesz, że będziesz z nim szczęśliwa, to droga wolna. I tak przecież nie mogłabym Ci zabronić spotykania się z nim- zaśmiała się, a ja jej zawtórowałam niepewnie.

-Dziękuję, że mnie wspierasz- rzuciłam z gulą w gardle.

Nigdy nie okłamywałam Blair. Nigdy w tak istotnej sprawie.

***
W drodze powrotnej do domu szłam swobodnie, bez zbędnych zaczepek na ulicy. Zdziwiło mnie to, ale również zaciekawiło, ponieważ nie chciało mi się wierzyć, że nagle tak łatwo sobie odpuścili.

Wchodząc do mieszkania poczułam bardzo kuszący zapach. Zajrzałam od razu do kuchni i dostrzegłam chłopaka gotującego coś na patelni. Zmarszczyłam brwi i podeszłam bliżej.

-Co to?- zapytałam, zaglądając mu przez ramię.

-Sos grzybowy, do tego będą jeszcze placki ziemniaczane. Skoro już tu zostałem to chciałem się na coś przydać- posłał mi lekki uśmiech, co odwzajemniłam.

Usiadłam przy stole, odkładając torebę na jedno z krzeseł.

-Jak ci poszło z prasą? I Blair?- zagaił temat.

-Powiedzmy, że dziennikarzy mamy na razie z głowy. Blair również, we wszystko uwierzyła i wcale nie czuję się z tym dobrze- przyznałam bardziej sama przed sobą.

-Rozumiem. Jak tylko będzie możliwość, o wszystkim się dowie. Tymczasem smacznego- rzucił, stawiając przede mną talerz z obiadem.

-Dziękuję- odpowiedziałam i wzięłam się za jedzenie.

On dosiadł się naprzeciwko mnie i również jadł już swoją porcje.

-Słuchaj, przydałoby się, żebyś już dzisiaj wrócił do hotelu- rzuciłam, przez co wzrok chłopaka skierował się na mnie.

Musiałam to powiedzieć, bo potrzebowałam trochę czasu dla siebie. Podczas gdy ktoś cały czas krzątał mi się po domu, nie byłam w stanie skupić się na własnych myślach. Szczególnie, jak chodziło o Timothee'ego.

-Nie ma problemu. Zabiorę się stąd jak tylko skończę jeść- odparł bez jakichkolwiek emocji.

Posiłek skończyliśmy w ciszy. Nikt z nas nawet nie chciał udawać, że wszystko jest normalne i takie, jak planowaliśmy.

Gdy wstaliśmy od stołu, pożegnałam chłopaka i po jakimś czasie w końcu zostałam sama. Zamknęłam drzwi na klucz na wszelki wypadek i padłam na kanapę.

-Co ja odwalam?- wyrzuciłam z siebie pytanie, które bezdźwięcznie odbijało się o cztery puste ściany.

Po kilku minutach wstałam i podeszłam do okna. Przed blokiem nie było już tyle osób, ile poprzedniego dnia. Ludzie dostali to, na co oczekiwali, i dali sobie spokój. Dlaczego mnie to nie dziwi?

Jak zwykle nie miałam szczególnych planów na ten dzień, więc postanowiłam oddać się jednej z aktualnych lektur i odpędzić wszystkie negatywne myśli.

***

Timothee: Przydałoby się gdzieś razem wyjść. Cały czas łażą za mną paparazzi i wypytują o ciebie.

Wtedy już miała zacząć się prawdziwa gra aktorska. Bałam się umawiać z nim publicznie. Co, jeśli ktoś się zorientuje, że coś jest nie tak? Co, jeśli nie będę w stanie udawać szczęśliwej w tym fałszywym związku? I najgorsze z pytań: Co, jeśli moje uczucia wobec bruneta wrócą, a on znowu wszystko zepsuje?

Ja: Jutro o 19 w restauracji naprzeciwko galerii.

Nie dostałam już odpowiedzi, co odebrałam jako przytaknięcie.

Odłożyłam telefon i poszłam w stronę łazienki. Miałam ochotę wziąć szybki prysznic i od razu pójść spać, żeby po głowie przestały chodzić mi te wszystkie czarne scenariusze.

Weszłam do kabiny prysznicowej i puściłam gorącą wodę. Oparłam dłonie o zimne płytki i przymknęłam oczy, próbując się zrelaksować. Chcąc nie chcąc, kiedyś musiałam wyjść.

Założyłam na siebie tą samą piżamę co poprzedniego dnia i pomijając jakiekolwiek czynności z mojej wieczornej rutyny, poszłam do sypialni. Tam położyłam się do łóżka, jednak już wtedy wiedziałam, że nie zasnę łatwo. I miałam rację, ponieważ tego wieczoru leżałam do drugiej w nocy i bez celu wpatrywałam się w sufit.

***

Obudziłam się sama z siebie co już wskazywało na to, że jest późna godzina. Nie nastawiałam budzika, ponieważ i tak nie miałam żadnych planów na rano, więc po co się tak wcześnie zrywać z łóżka?

Spojrzałam na telefon i miałam rację, dochodziła dwunasta.

Do spotkania miałam siedem godzin, co oznaczało że na spokojnie sześć mogłam przeznaczyć dla siebie. Tylko czym mogłam się zająć, skoro moje życie nawet przed pojawieniem się bruneta nie było zbyt ciekawe?

Postanowiłam zrobić najgłupszą rzecz, jaką mogłam na tamten moment się zająć. Włączyłam laptopa i zaczęłam przeglądać artykuły dotyczące mojego "związku" z chłopakiem. Tak jak myślałam, wystarczyło odpowiedzieć na parę pytań, a całą resztę ludzie już sobie dopowiedzą. Czytałam te wszystkie plotki z niemałą złością.

Wiedziałam jednak, na co się godziłam, wcielając ten plan w życie.

"Wczoraj widziany celebryta potwierdził dzisiaj związek z Victorią Ross. Oboje próbowali unikać kamer i aparatów, co może nam podsuwać myśl, że próbowali zataić swój związek. Może to miał być tylko niezobowiązujący romans? Tego jeszcze nie wiemy, ale czekamy na Wasze komentarze odnośnie sytuacji, w jakiej znajduje się dwójka młodych aktorów"

Automatycznie powędrowałam do sekcji komentarzy.

Nieznany: Myślę, że to trwa dłużej niż wszystkim się wydaje...

Nieznany: Dajcie im spokój. To ich prywatne życie, po co wywlekać je na wierzch?

Nieznany: Ciekawa jestem co o tym wszystkim sądzi Hether

Po co im opinia innych ludzi? Przecież wiadomo, że to właśnie fani są najbardziej kreatywnymi osobami, jeżeli chodzi o układanie sobie w głowie własnej wersji zdarzeń. No tak, ale nikt nie powiedział, że tygodnik San Diego oczekuje czegokolwiek, co będzie rzetelne, prawdziwe, bądź chociażby prawdopodobne.

Zamknęłam laptopa i stwierdziłam, że na dziś jednak mi już wystarczy. Przeszłam do salonu i włączyłam telewizor z zamiarem zrobienia małego maratonu na Netflixie.

W roli głównej || Timothee Chalamet Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz