Rozdział 1

1.1K 123 15
                                    

       Od kilku godzin stała za ladą, opierając się na łokciach. Czekała na klientów, choć żadnego nie było już od dobrej godziny. Ściemniało się, a ona przejęła nocną zmianę za koleżankę, która się rozchorowała. Praca na stacji paliw nie należała do ciekawych, szczególnie w nocy, kiedy było najmniej ludzi. Niektórzy pomyśleliby, że przynajmniej nie trzeba się z nimi użerać, ale stanie w samotności było nużące.

       Wzięła telefon do ręki i zaczęła przeglądać różne fora internetowe z nudów. Czarne kosmyki spadały jej na czoło; jeden z nich kręciła wokół palca, aż dotarła do jego białego końca. Reszta włosów spięta była żabką.

       Gdy na zegarze wybiła czwarta, automatyczne drzwi rozsunęły się na boki i wpuściły do środka zakapturzonego mężczyznę. Lily podążyła za nim kątem oka i zmarszczyła czoło. Odłożyła telefon i spojrzała na monitoring, po czym sięgnęła po malutki pilot i wyłączyła kamery. Jednak nie ruszyła się z miejsca, czekała aż podejrzany pojawi się w zasięgu jej wzroku, bo właśnie zniknął za długim regałem. Za chwilę podszedł do lady i wyłożył na niej parę batoników, butelkę coli i orzechowe chrupki. Nie tracąc czujności, zaczęła kasować produkty, kiedy nagle mężczyzna wyjął z kieszeni pistolet i skierował lufę w stronę dziewczyny.
       — A teraz grzecznie oddasz mi całą kasę — powiedział z niezwykłą pewnością w głosie.
       Lily jedynie uniosła jedną brew, próbując się nie zaśmiać.
       — Po moim trupie — odpowiedziała.
       — Jak wolisz.
       Napastnik strzelił w klatkę piersiową. Brunetka zatoczyła się do tyłu i gdyby nie ściana za nią, z pewnością upadłaby na podłogę. Bardzo szybko w miejscu, gdzie trafiła kula, zaczęła pojawiać się krwista plama. Mężczyzna już chciał przeskakiwać przez szklaną ladę, kiedy Lily wstała z podłogi, złapała go za fraki, przeciągnęła po szkle i przygwoździła do ściany. Pochyliła delikatnie głowę w bok i przyjrzała się złodziejowi, zastanawiając się, co powinna zrobić z delikwentem. Po zmarszczkach stwierdziła, że chłop mógł mieć ponad czterdzieści lat. Najwidoczniej w życiu niezbyt dobrze mu się układało skoro kradł. Spojrzała na plamę krwi, która zbrudziła jej szary golf.
       — I po co ci to było, kolego — westchnęła. — Nigdy tego nie dopiorę.
       — T-ty...
       — Co tam mruczysz?
       — Wy-wypuść mnie.
       — Już nie jesteś taki odważny, hę? 
       Docisnęła mężczyznę do ściany tak, że biedak stracił na chwilę oddech. Za chwilę pchnęła go na ladę, zrzucając na podłogę rzeczy, które ten miał niby kupić. Pochyliła się nad nim.
       — Błagam, już niczego więcej nie ukradnę — obiecał.
       — Już niczego więcej nie zrobisz — odparła z uśmiechem.
       Jej oczy poczerniały, a źrenice zwężyły się i przybrały czerwony kolor. Policzki zaczęły rozrywać się wraz z rosnącymi zębami. Nie spuszczała wzroku z przerażonego mężczyzny, który teraz patrzył w oczy śmierci. Lily chwyciła mocno jego głowę i skręciła mu kark jednym ruchem.

       Obudziła się gwałtownie na krześle. Panicznie rozejrzała się po miejscu, w którym się znajdowała. Przeźroczysta lata odbijała światła lamp wiszących na suficie. Zapach parówek dotarł do jej nozdrzy.
       — Szef by nas zabił za drzemki w pracy — odezwał się damski głos.
       Lily spojrzała w stronę jego źródła. Była to jej znajoma z pracy – Olivia. Dziewczyna znana z tego, że marudziła na swoje życie. Miała wielkie ambicje, chciała zostać wielkim fotografem gwiazd, a skończyła na stacji paliw. Uwagę przykuwały jej białe, krótkie włosy z małym warkoczykiem z boku. Nosiła kolczyk w wardze i wiszące czarne piórko na prawym uchu. Oczy szare. Niektórzy twierdzili, że długo nie potrafią na nie patrzeć. Nawet ona sama zauważyła, że ludzie często odwracali wzrok, rozmawiając z nią. Właściwie już się do tego przyzwyczaiła.
       — Na szczęście nigdy się o tym nie dowie — odpowiedziała czarnowłosa. 
       Przetarła powieki i porządnie ziewnęła. Jeszcze przez moment widziała urywki ze swojego snu, który był niezwykle realistyczny. Wybudzenie się z niego sprawiło jej lekką przykrość. To właśnie w takich sytuacjach mogła na nowo poczuć potęgę swojego ciała, siłę otrzymaną za sprawą wirusa.
       — Dobrze jest znać syna szefa — zaśmiała się. — A teraz moja kolej.
       — Śmiało, potrzymam wartę.

Śmierć Motyla 2 ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz