2, Porwanie

110 5 0
                                    

Byłam sama w domu, nareszcie. 

Co można robić, kiedy jest się samej w domu? Przede wszystkim wisiałam chyba z godzinę na telefonie - Anka nie mogła do mnie przyjść, a miałyśmy wiele do obgadania. Nikt nie mógłby do mnie przyjść, więc plany na imprezę, którą pamiętaliby wszyscy z naszego pokolenia - a przynajmniej z naszej okolicy - raczej odpadały, a to przez śnieżycę, szalejącą już drugi dzień.

Podbiegłam do okna, żeby sprawdzić, w jakim stanie jest pokrywa śnieżna, pod którą zakopały się ulice i samochody. Śniegu wciąż przybywało. 

Próbowałam oglądać seriale, jednak znudziło mi się szybko. W internecie też nie znalazłam nic, co mogłoby przykuć moją uwagę na dłużej; znudziły mi się gify z kotami i komentowanie idiotycznych zdjęć, które moi znajomi dodawali na facebooka, chcąc pokazać, że mają życie prywatne. 

Chciałam kłaść się spać, kiedy nagle zorientowałam się, że do mojej sypialni prowadzi szlak ciemnych śladów. Były to ślady stóp przypominających ludzkie, ale coś było nie tak ... przede wszystkim zrozumiałam, że na panelach nie powinno być żadnych odcisków stóp. Nie byłam sama. I ktokolwiek był tu ze mną, czekał na mnei w sypialni, tam, gdzie urywał się ślad. 

Chwyciłam pierwszą rzecz, którą znalazłam w korytarzu - samotną miotłę, opartą o ścianę, i zaciskając drżące palce na jej kiju weszłam do środka. 

Pokój był pusty. Tylko kołysząca się lekko lampa świadczyła o tym, że ktoś wyszedł stąd szybko lub wprawił ją w ruch. Że ktoś tu był. Dreszcz przebiegł po moich plecach, zimne ze strachu dłonie prawie ślizgały się po moim jedynym środku obrony. Kto był w moim domu? Włamywacz? Gwałciciel? 

W następnej sekundzie miałam się o tym przekonać - poczułam czyjąś dłoń na ustach; jakaś nieznana siła, której nie umiałam się przeciwstawić, zaciągnęła mnie w ciemność, głęboką jak studnia.

***

Kiedy się obudziłam zobaczyłam drobne, białe płatki śniegu spadające z szarawego nieba. Gdzieś wysoko krążyły ptaki, trzepot ich skrzydeł i jazgotliwe nawoływanie się były jedynymi dźwiękami, które dochodziły do moich uszu. Dopóki nie usłyszałam czegoś jeszcze - stali przecinającej ciało na pół.

To zmusiło mnie do przewrócenia się na bok - gdziekolwiek byłam, groziło mi niebezpieczeństwo, większe niż cokolwiek, co w moim siedemnastoletnim życiu poznałam. 

Kilka stóp ode mnie, na grubej kołdrze śniegu młody człowiek właśnie wyciągał ogromny miecz z jakiegoś bezwładnego ciała, z którego pleców wyrastały ogromne aniele skrzydła - czarne skrzydła. Krew chlusnęła na białą pokrywę, a ja krzyknęłam. W momencie, gdy głowa została odcięta - a zrobił to tak wprawnie, jakby rąbał drewno - całe postać anioła zamieniła się w popiół. 

Tylko sam łeb, równo i precyzyjnie odseparowany od reszty tej przebrzydłej postaci, poturlał się w moją stronę, twarzą ku górze. Mogłam się jej przyjrzeć - z jęzorem wyrzuconym na wierzch i martwymi, czerwonymi oczami nie wyglądał wcale na anioła. Prędzej na diabła.

Kat wytarł miecz o pelerynę. Krew pozostawiła na niej ciemnozielone ślady. Dopiero wtedy zorientował się, że patrzę na niego i postanowił się odezwać.

- Jesteś cała? 

Nie zamierzałam mu odpowiadać. Zacisnęłam pięści na pelerynie, w którą zostałam zawinięta, i w ułamku sekundy zmusiłam całe swoje ciało do wysiłku. Musiałam przezwyciężyć szok, odsunąć od siebie strach i - uciekać, uciekać, uciekać.

Pędziłam w dół wzgórza, na którym się znaleźliśmy. Wszystko, w zasięgu mojego wzroku było pokryte śniegiem, biel sięgała horyzontu, morderczy blask był wszędzie, lał się z nieba jak upał, jak żar, przed którym nie ma kryjówki ani ratunku. Biegłam, musiałam ... miałam bose stopy, czułam również, że płócienna kapa, w którą ktoś lub coś mnie zawinęło i bielizna to jedyne ubrania, które na sobie mam. Pośliznęłam się i zaczęłam toczyć w dół zbocza. Gdy spojrzałam za siebie - postać z mieczem sunęła za mną, z półminutowym opóźnieniem, zostawiając po sobie zielone ślady diabelskiej krwi.

- Zostaw mnie ! - wrzasnęłam do niego. 

Nie miał ochoty mnie zostawiać. Musiałam uciekać, musiałam przed nim uciekać ... na pewno chciał mi zrobić to samo, co temu, kto mnie porwał! Z każdym krokiem, z każdym zanurzeniem nóg w gęstą śnieżną masę traciłam czucie w stopach, coraz bardziej i bardziej; mróz otaczał mnie, ściskał, przyklejał się do mnie, wysysając życie, siły i ciepło. 

Nieznajomy chwycił za kaptur mojej peleryny i pociągnął mnie w dół. W następnej sekundzie zorientowałam się, że leżę pod nim. Siłowałam się z nim przez chwilę, chociaż nie miało to najmniejszego sensu - skończyłam z dłońmi przyciśniętymi do śneigu nad moją głową.

- Przestań uciekać! - warknął do mnie, jego niebieskie oczy pociemniały z gniewu. 

- Więc odprowadź mnie do domu! - krzyknęłam - chcę wrócić do domu! Od jak dawna tu jestem?! Rodzice szukają mnie, muszę zgłosić na policję, że...że...

Że w naszym domu był włamywacz - taki miałam początkowo plan. Jednak nic nie wyglądało już tak prosto. Ktokolwiek był w moim domu, został zamieniony w popiół, a ja byłam ... nie wiadomo gdzie, na łasce lub niełasce kogoś, kto na pewno lepiej umiał posługiwać się bronią ode mnie.

Nieznajomy odetchnął krótko i wstał. Chwycił swój miecz i ukrył w pochwie, zawieszonej przy skórzanym pasie. Ubrany był jak na konwent jakiś fanów fantastyki, czy czegoś podobnego. 

- G-gdzie j-j-ja jestem?- wyszeptałam; mróz był wszechobecny, prawie nie czułam palców, zwinęłam się w kłębek na śniegu, próbując zatrzymać ciepło.

- Jesteś daleko od ludzkiego świata, królowo.- odparł.

- Jak mnie nazwałeś? 

Westchnął znowu.

- Wyjaw mi swoje imię.

- Nazywam się Emilia, Emilia Lipiec. 

- Jesteś pewna, że to twoje jedyne imię? 

- Co to za p-pytania?- zamknęłam oczy; wykłócanie się z nim było coraz bardziej męczące, a mnie tylko chciało się spać. - Zabierz...zabierz mnie do domu.

- Jesteśmy w twoim domu, Emilio. - zlustrował mnie czujnym spojrzeniem i wziął na ramiona; mówiąc szczerze, niewiele już czułam i z trudem potrafiłam zapanować na opadającymi powiekami. - Zabierzemy cię do wioski i porozmawiamy kiedy wydobrzejesz.

" Nie, nie porozmawiamy! Trzeba zadzwonić do moich rodziców, natychmiast! Postawili pewnie całą dzielnicę na nogi i szukają mnie! " - to właśnie chciałam powiedzieć, ale nie powiedziałam nic, bo zanurzyłam się w głęboki sen. 

BrzaskWhere stories live. Discover now