XII. Wywar Żywej Śmierci

2.5K 124 15
                                    

W całej sali dało się wyczuć różne zapachy, które z reguły nie pachniały zbyt dobrze. Z jednego kociołka zaczęła wydobywać się jakaś niezidentyfikowana galaretowata substancja, na co Profesor Slughorn patrzył zrozpaczonym wzrokiem.

Nerissa już dużo wcześniej związała swoje gęste włosy by przypadkiem nie wpadły do kociołka. Jej ręce jakby same wiedziały co miały robić, bez zastanowienia wykonywały kolejne czynności. Musiała zająć czymś swoje rozszalałe myśli, które co chwilę sprowadzały się do jednej osoby.

Tom Riddle siedzący obok niej nie wydawał się podzielać jej zmartwień. Ze skupieniem próbował pokroić strączek sopophorusa. Czarownica patrzyła na to trochę rozbawiona, bo strączek co chwilę uciekał chłopakowi.

—Nie tnij, ugnieć nożem.—poradziła ostatecznie decydując się przerwać ten śmieszny spektakl.

—Och, czyli jednak nie obraziłaś się jak jakaś księżniczka.—zadrwił, lecz zastosował poradę Nerissy, a po chwili z rośliny wypłynął czerwony sok, który przypominał krew. Gdyby nie był Tom'em Riddle'm to może by ją za to pochwalił.

—Po prostu postanowiłam zlitować się nad tobą.—uniosła wyżej podbródek patrząc na niego sceptycznie.

—Nie rozśmieszaj mnie.—prychnął lekceważąco.

—To ty mnie nie rozśmieszaj, bo zaraz mogę poruszyć zupełnie inny temat, na przykład tego co odstawiłeś przed całą klasą.—warknęła przez zaciśnięte zęby. Przybliżyła się trochę do niego, żeby Slughorn przechodzący obok tego nie usłyszał.

—Może lepiej ja zapytam o to jak prawie rzuciłaś zaklęciem w tamtą dziwaczkę.

Patrzył na nią jak na kogoś słabego. Dla niego właśnie taka była, może trochę mniej niż reszta, ale wciąż była słaba. Dawała się na każdym kroku ponieść emocjom jak jakieś dziecko. O mało co nie rzuciła zaklęciem w dziewczynę i nie miałby nic przeciwko temu, gdyby nie to, że wokoło było pewno świadków.

Napięła wszystkie mięśnie, lecz twarz wciąż pozostała bez ruchu. Była przyzwyczajona do obelg wychodzących z jego ust. Kilka lat temu naprawdę nie szczędził ich wobec niej.

—Przez ciebie jest to wszystko. Wielki dżentelmen chcący podlizać się swojemu profesorkowi. Gdybyś wtedy ze mną nie poszedł nie byłoby tych plotek, a ja nie musiałabym słuchać po dziesięć razy dziennie pytania czy jesteśmy razem.

Złość ją rozsadzała i miała ochotę krzyknąć, ale zmusiła się na szept, wiedząc, że każdy z obecnych osób obserwuje ich kątem oka. W końcu nikt jeszcze nie widział, by ten sławny Tom Riddle zbliżył się w taki sposób do jakiejkolwiek dziewczyny. Już o tej ręce nie wspominając.

—Nie wiem co ci w tym przeszkadza.—wzruszył ramionami, zbywając ją. Wiedział, że zdenerwuje ją to jeszcze bardziej, a lubił patrzeć na wkurzoną twarz dziewczyny.

—Co? Powiedz, że sobie teraz żartujesz.—odłożyła nóż, kiedy całe korzenie waleriany były już pokrojone w kwadratowe kawałki.

—A wyglądam?—miał taki ton głosu jakby rozmowa z dziewczyną go męczyła. Dodał pokrojone korzenie do eliksiru, który powinien być zaraz skończony.

—Może tobie jest to obojętne, ale ja przez to muszę znosić armię twoich fanek.—mruknęła, a myśl o tym, że te plotki zapewne szybko nie ucichnął, szczególnie po tym co zrobił dzisiaj Riddle, przyprawiała ją o ból głowy.

—Rusz pustą głową, Dragan. Spójrz na plusy tej sytuacji.—tylko on potrafił kilkoma słowami doprowadzić Nerisse do takiej wściekłości.

Destruction|| Tom RiddleWhere stories live. Discover now