Rozdział 16

78 5 4
                                    

Błyskawicznie podbiegłam do przyjaciółki. Will dwoma palcami dotknął jej szyi, aby sprawdzić puls.

— Słaby, ale jest – stwierdził z ulgą, patrząc na nią wyraźnie zaniepokojony, że tak zaniemogła.

— Dlaczego mi to robisz...? Czemu mnie tak straszysz...?- szeptałam z goryczą, choć wiedziałam, że to nie jej wina. Po mojej twarzy zaczęły spływać gorzkie łzy, a z nerwów zaczęłam się pocić. A miałam być dzielna! Tak było kilka minut temu. Teraz czułam tylko rozpacz zmieszaną ze strachem. Strachem, że mogę ją stracić. Moją przyjaciółkę, którą kocham jak własną siostrę.
Do sali wszedł młody, wysoki, ciemnowłosy mężczyzna w białym kitlu. Na szyi miał zawinięty stetoskop.

To zapewne lekarz – pomyślałam w pierwszej chwili, kiedy go zobaczyłam.

— Odsuńcie się - powiedział stanowczo podchodząc do niej.

Zrobiliśmy tak jak nam kazał. Zaczął badać Audrey. Westchnął z ulgą. Dzięki temu też mi ulżyło.

—Gdzie jest pielęgniarka? – zapytał ostro, zwracając się w naszą stronę.

Nie wiedziałam, co mam mu odpowiedzieć. Will chyba też nie. Wtedy do sali weszła anielica, którą spotkałam wcześniej na korytarzu.

— Już jestem – wyjąkała.

— Gdzie byłaś! – krzyknął tak, że aż podskoczyłam. — Choć teraz to już nie ma znaczenia... - lekarz pokręcił głową. Spojrzał na nią wymownie, a ta spuściła głowę. — Jak masz zamiar się gdzieś oddalić zawołaj inną pielęgniarkę. Zobacz, co się dzieje, kiedy nikogo nie ma w środku! – Wskazał na nas palcem wyrażając w ten sposób swoje niezadowolenie.

— Ja przepraszam, ona zemdlała i ja...- próbowała się tłumaczyć.

— Wystarczy! – przerwał jej. — Melu to nie znaczy, że możesz zapomnieć o pacjentce i ją tak zostawić – spojrzał na nią w stylu „ale dałaś ciała".
Widziałam, że Will chciał się wtrącić między nich, ale w ostatniej chwili się zawahał. Nie chce pogarszać sytuacji tak samo jak ja – pomyślałam.

— Przepraszam, to się więcej nie powtórzy – wymamrotała.

— Mam nadzieję – powiedział już nieco łagodniejszym tonem.

— A wy to kto? Jesteście kimś z rodziny? – pytanie skierował do nas.

— Bliskimi znajomymi – oznajmił Will bez żadnego większego wyrazu.

— Melu wyprowadź ich z sali – powiedział lekko podenerwowany pokazując nam palcem wskazującym gdzie są drzwi.

— Wyjdziemy dopiero wtedy, jak pan nam powie, co dolega Audrey – powiedział uprzejmie Will, nie ruszając się z miejsca.
Stanęłam bliżej kolegi. Też nie miałam zamiaru się nigdzie wybierać.
Mężczyzna spojrzał na nas zdumiony.

— Co to ma znaczyć!? – wykrzyknął.

— To, co pan widzi – rzucił mu ripostę. Oniemiała spojrzałam na Willa. Nie znałam go jeszcze od tej strony.

— Proszę nam powiedzieć, co dolega Audrey, a więcej nas pan nie zobaczy – tłumaczył zachowując przy tym pełny spokój.

Lekarz obrzucił go gniewnym spojrzeniem, jakby zaraz miał wyjść z siebie. Nie było widać, aby to jego specjalnie ruszało. Stał na swoim miejscu, jak marmur. Po pewnym czasie twarz mężczyzny nieco złagodniała.

— Naprawdę wam zależy. – W jego głosie dało się wyczuć coś zmieszanego z podziwem.

— Chcemy odpowiedzi, prosimy - teraz ja zabrałam głos. 

Tajemnica w Krainie Gwiazdozbiorów...Where stories live. Discover now