Rozdział 17

72 6 3
                                    

Wyszliśmy z sali nieco przybici, nawet nie żegnając się z tym lekarzem. Wiedzieliśmy, że nic tu po nas i musimy doszukać się odpowiedzi w innym miejscu. Nagle Will spojrzał na mnie poważnie, że aż moje ciało przeszył dreszcz.

— Ariadne muszę zadać ci pewne pytanie. Chodźmy do jakiegoś zacisznego miejsca.

Wskazał palcem miejsce na końcu korytarza, gdzie nikt akurat się nie kręcił. Poszliśmy tam. Wziął głęboki wdech zanim zaczął mówić:

— Chciałbym, abyś opowiedziała mi co dokładnie pamiętasz z tamtych wydarzeń, na Ziemi, kiedy goniły was demony - sprostował.

Zaczęłam sobie wszystko przypominać. Trudno o czymś takim zapomnieć.

— To wszystko stało się na skrzyżowaniu, gdzie zazwyczaj rozstawałam się z Audrey. Tam przybyły te ciemne istoty.

Na samą myśl o nich dostałam ciarek. Kontynuowałam:

— Audrey kazała mi uciekać z Natanielem, a sama została z tymi demonami. Potem do nas wróciła, ale nie wyglądała zbyt dobrze. Mówiła mi, że to chwilowe, ale po przekroczeniu portalu dostała gorączki i zaczęła majaczyć. Will, czy ty coś podejrzewasz? 

Nic mi nie odpowiedział, a jego twarz straciła wszelki wyraz. Do mojej duszy wkradł się niepokój. Zobaczyliśmy, że lekarz, z którym rozmawialiśmy przed chwilą wyszedł z sali i udał się w stronę pokoju, tam gdzie znajdowała się Angeles.

— Zostań tu. Pójdę trochę powęszyć – powiedział do mnie rozkazującym tonem.

— Nigdzie nie zostanę - zaprotestowałam. — Idę razem z tobą.

Spojrzał na mnie z wyraźnym grymasem na twarzy. On chyba w rzeczywistości nie chce, żebym dowiedziała się prawdy o stanie Audrey. Ciekawe, co nim teraz kieruje? Chyba nie staje się tym niezbyt przyjemnym lekarzem? Widząc, że nic nie wskóra westchnął zrezygnowany. Poszedł za doktorem, a ja za nim. To dopiero „Trudne sprawy" – pomyślałam. Lekarz wszedł do środka zamykając za sobą drzwi. Will lekko je uchylił. Usłyszałam głos Angeles. Odetchnęłam z ulgą, że doszła do siebie. Zaczęliśmy nasłuchiwać:

 — Czujesz się już lepiej? – zapytał lekarz z wielką troską w głosie.

 — Tak Jacke. Jak sam widzisz.

— To dobrze, bo martwiłem się o ciebie, naprawdę. Już nie pozwolę ci postawić na swoim. Nigdy – powiedział dobitnie.

— Spróbuj mnie powstrzymać – zaśmiała się.

— A żebyś wiedziała, że spróbuję. Żebyś wiedziała...

Przeniknęła mnie wielka czułość w jego głosie, w jakiej się do niej zwracał. Czy to przypadkiem nie jakiś inny lekarz podszywający się pod tamtego, który rozmawiał z nami wcześniej? Wobec nas był taki oziębły, a tu proszę! Nie można oceniać ludzi od razu.

— Wiesz, przed chwilą rozmawiałem z jakimiś dzieciakami. Chciały wiedzieć, co dolega Audrey.

— I nie powiedziałeś? – zapytała go anielica, choć bardziej to brzmiało jak stwierdzenie.

Po tych słowach zapadła cisza. Domyślam się, że lekarz pokiwał przecząco głową.

— Nie mogłem. To samobójstwo wiesz o tym. Jeszcze nikt nie wrócił stamtąd żywy, a nawet ci, co wracali umierali po kilku dniach wskutek odniesiony ran.

Usłyszałam uderzenie pięści w ścianę, które odbiło się echem w sali. Lekarz chyba nie powstrzymał swoich nerwów i dał upust złości.

— Przestań, bo się zranisz! – krzyczała do niego Angeles słabym głosem. To było coś w stylu „come back" z „Titanica", kiedy Rose próbowała przywołać szalupę ratunkową.

— Jak mam się uspokoić!? – krzyknął przeraźliwie. — To wszystko...jak on mógł. Jak on mógł nam to zrobić...- mówił do niej łamiącym się głosem.

Tajemnica w Krainie Gwiazdozbiorów...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz