ʙᴇɢɪɴ ᴏᴜʀ ʙᴀᴛᴛʟᴇ

182 14 14
                                    




Rex nie spał. Nie byłoby w tym nic dziwnego gdyby nie fakt, że było grubo po drugiej w nocy. Leżał niespokojnie na materacu. Przewracał się z prawego boku na lewy i na odwrót. Metr on niego na wąskiej pryczy na baczność spał Wolf. Za nim, także na materacu leżał i chrapał Gregor.

Przez te cztery lata przyzwyczaił się do towarzystwa tych dwóch specyficznych braci. Jak bardzo się ucieszył, gdy zrozumiał, że nie jest jedynym klonem dezerterem. Najpierw spotkał Gregora. Potem obje znaleźli chorego brata.

Mężczyzna wstał, ręką przeczesał dłuższe czarne włosy. Wyszedł na świeże powietrze. Na dworze było całkowicie ciemno. Mrok rozświetlała jedynie mała lampka przywieszona do sufitu, starej, nieco zmodyfikowanej maszyny AT-TE. Oparł się przedramionami o barierkę. Oczy zamknął.

Minęło pięć lat. Pięć lat, podczas których codziennie o niej myślał. Pięć lat, podczas których bezskutecznie próbował znaleźć sposób by się z nią skomunikować. Pięć lat, długie pięć lat. A będą mijać kolejne dni, miesiące.

Rex odetchnął. Pokręcił głową chcąc odgonić te myśli. Wszedł z powrotem do środka. Wiedział, że już dziś nie zaśnie. Usiadł na taborecie, wziął do ręki datapada. Szukał jakiegokolwiek sygnału, wiadomości o tym co się dzieje. Minęła jedna godzina, druga. Nic jednak nie znalazł.

Wyłączył datapada. I powoli podszedł do materaca. Gdy miał się położyć ekran urządzenia lekko się rozświetlił. Zaciekawiony ponownie do niego podszedł. Nie dostał żadnej wiadomości od bardzo dawna.

Oddech uwiązł mu w gardle. Jakby z ociąganiem chwycił datapad'a. Przetarł oczy nie wierząc w to co widzi. Czuł jak mu się żołądek skręcał. Dlaczego napisała właśnie dzisiaj. Czemu prędzej nic nie wysłała. Wtem do głowy przyszła mu dość niepozytywna myśl. Wiadomość została napisana przez kogoś zupełnie innego.

Drżącym palcem kliknął na wiadomość od komandor Ahsoki Tano.

Rex,

wiesz, że kilka dni temu minęło równo pięć lat od naszego ostatniego spotkania. Szmat czasu. Czasami zastanawiam się, jakim cudem nadal nie umarłam. Stwierdziłam, że to nadzieja utrzymuje mnie przy życiu. Nadzieja, że jeszcze kiedyś Cię zobaczę. Bardzo, bardzo mi Cię brakuje. Tęsknię za tymi dniami, gdy walczyliśmy ramię w ramię. Gdy razem opatrywaliśmy Twoim braciom rany. Gdy wykonywaliśmy z nasze samobójcze misje pod dowództwem mistrza Skywalkera, z których zawsze wychodziliśmy cało. Tęsknię za wieczorami spędzanymi w barakach razem z Echo, Fives'em, czasami Kix'em, niekiedy nawet Cody zechciał się nawet pofatygować. Wspominaliśmy wygrane bitwy, tak jak ja robię teraz. Wspominam nasze bitwy. Bitwy z losem. Bezsensowne, bo los i tak nas rozdzielił.

Rex zacisnął oczy. Wiedział, że miała rację, los ich rozdzielił.

Próbowaliśmy go oszukać. Coś poszło nie tak. Ale dlaczego by nie spróbować jeszcze raz. Czemu nie odpisujesz na moje wiadomości, czyżbyś pogodził się ze naszym fatum?

Wiadomości, czyli były jeszcze inne. Mężczyzna schował twarz w dłonie. Czemu ich nie dostał. Skoro wysyłała je tutaj musiały gdzieś być. Ponownie zamknął oczy. Te informacje zaczęły go przytłaczać.

Pierw dowiedział się, że Ahsoka żyje. Że wysłała mu już kilka, jak nie kilkanaście listów. Nie doszły do niego. Zostały przechwycone. Albo skasowane. Jego serce zaczęło bić szybciej. Natłok myśli spowodował nagły ból głowy. Powoli otwarł oczy. Czytał dalej.

Nie umiem w to uwierzyć. Nie umiem uwierzyć w to, że nie żyjesz. Nie potrafiłabym się z tym pogodzić. Nie masz pojęcia jak bardzo żałuję, że Cię tu nie ma. Czujesz to samo? Odpowiedz mi. Daj jakikolwiek znak.

𝘴𝘵𝘢𝘳 𝘴𝘩𝘰𝘵𝘴 ⋆⋆⋆ star wars shotsWhere stories live. Discover now