xɪɪɪ.

629 82 87
                                    


Nie zdążył zareagować, nie zdążył nawet o niczym pomyśleć, zanim ktoś gwałtownie szarpnął za gałęzie krzewu, odkrywając jego kryjówkę.

Jimin instynktownie przykucnął i uniósł ręce do góry, szykując się na potencjalne uderzenie.

Zacisnął powieki, a serce stanęło mu w piersi.

Ale nic nie nadeszło.

– Jimin?

Chłopak automatycznie otworzył oczy, próbując przyswoić fakt, że usłyszał właśnie nie tylko swoje imię ale i bardzo dobrze znany mu głos.

Po drugiej stronie krzewu zastał go widok Jina, jego twarz prawie tak blada jak dzisiejszy księżyc, trzymającego w jednej ręce coś metalowego, co po chwili Jimin zdołał zidentyfikować jako swego rodzaju łom.

– J-Jin? – wydusił w końcu z siebie, niepewnie – Co ty tu robisz? Po co ci ten łom?

Jinowi również zajęło kilka sekund, aby odnaleźć się w sytuacji, zanim zorientował się co powiedział Jimin. Jego wzrok powędrował do narzędzia, w jego prawej ręce.

– To? Tak normalnie do podważania drzwi – odpowiedział – Dzisiaj wyjątkowo po to, żeby mieć czym zajebać Jeonggukowi przez łeb jak go spotkam.

Jimin mrugnął kilka razy, skonsternowany, przetwarzając co Jin miał na myśli, jednocześnie próbując nadal uporać się z chaosem we własnej głowie.

Jin westchnął.

– Wybacz. Humor to moja reakcja na stres. W każdym razie złapałem go trochę instynktownie, nie chciałem pakować się w... cokolwiek się właśnie dzieje z pustymi rękoma, dobra?

Jimin pokiwał nieprzytomnie głową.

– Też mogłem właściwie coś zabrać – odpowiedział pusto.

– Mogłeś – odparł – Ale lepiej powiedz mi co tutaj robisz i czemu schowałeś się w krzakach, co?

Jin nadal był blady i wydawał się poważnie zmartwiony. Mimo to uśmiechnął się delikatnie, a przez jego twarz przebiegło coś w rodzaju ulgi. Wyciągnął rękę do przyjaciela i pomógł mu wstać.

– Ja... widziałem cię przez okno w mojej komnacie. Szedłeś w stronę ogrodów. Nie wiedziałem, że to ty, więc spanikowałem i przyszedłem to sprawdzić.

Dopiero kiedy Jimin stanął na nogi, zwrócił uwagę na obecność pozostałych dwóch osób. To do nich musiały należeć nieznane mu głosy.

Oboje mieli jasne włosy, nie blond ale... jasne, wpadające w szarość i biel, co Jimin musiał widzieć pierwszy raz w życiu. Było w ich obecności coś dziwnego, innego. Szczególnie wyższy z nich emanował czymś... niespotykanym. Jimin nie potrafił tego ubrać w słowa, jednak na myśl przyszły mu słowa Jeongguka, które rozjaśniły w jego głowie wszelkie wątpliwości.

'Poszedłem do wiedźmy'

Nieznajomi byli wyraźnie nadal lekko poruszeni obecnością Jimina. Widząc to, Jin pospiesznie wyjaśnił im kim był i zapewnił, że Jeongguk również dobrze go zna, a jego obecność nie jest zagrożeniem. Potem przedstawił Jiminowi nieznajomych z imion.

– Jimin, ci ludzie to-

– Wiedźmy. Wiem – odpowiedział odruchowo, zanim zdołał się nad tym zastanowić – Jeongguk mi powiedział.

– Chcesz mi powiedzieć, że tylko ja o niczym nie wiedziałem?

– Nie, mnie też nie miał zamiaru mówić – wyjaśnił Jimin – Wydusił to z siebie dopiero chyba trochę pod wpływem emocji.

turn you gold.「ᴊᴊᴋ ₓ ᴋᴛʜ​」Where stories live. Discover now