19. Wybrał Lily

489 29 9
                                    

Otworzyłam oczy i trzymając się za kark usiadłam. Rozejrzałam się dokoła wszędzie ściany i po środku niewielkie drzwi. Nie no naprawdę zamknęli mnie? 

-Stefan?! Caroline?! - odpowiedziała mi jedynie głucha cisza - Całujecie się tam czy jak?! 

Usłyszałam ciche kroki i dźwięk otwierających się drzwi .

- Matty Ratty ? Nie myślałam, że kiedyś ucieszę się na twój widok - przewrócił oczami ale nic nie mówiąc pomógł mi wstać. 

-Stefan ma pomysł, jak pozbyć się heretyków. Ale uważaj jest na ciebie zły - omijając go weszłam do salonu z uśmiechem patrząc na przyjaciół. 

-Rosalie - chyba naprawdę był zły - Nie wiem co się tam stało ani czemu..... - przerwałam mu. 

- Ja tez nie wiem Stefan, ostatnio nie myślałam żeby wypić chodź łyka krwi i tak to się skończyło. - zawiedziona opadłam na fotel. 

- A Enzo?..... - tym razem przerwałam blondynce. 

- Nie wiem, pewnie siedzi sobie z Lily - wywróciłam oczami - Możemy o nim nie rozmawiać? 

- No to ja dopilnuje żebyś piła krew. 

-------------------------------------------------------------------------------------------

Zgodnie z planem młodszego Salvatore zmyśliliśmy historyjkę: pożar w tunelach pod miastem.  Ogień, zabójczy tlenek węgla ludzie kupili to i zaczęli wyjeżdżać, także chciałam ale potrzebowali mnie. Heretycy są dużo szybsi i silniejsi od nas dlatego musimy trzymać się razem. Mogliby dla zabawy roznieść miasto, ktoś musiał go chronić. Lily sądziła, że dojrzeli by żyć wśród ludzi myliła się są śmiertelnym zagrożeniem. Zabiliby wszystkich dla zabawy i nie ponieśliby konsekwencji. Większość załatwił Stefan dogadać się z matka by dali nam czas aby przekonać ludzi do wyprowadzki, ale gdy ktoś z nich wróci zrobią z nim co zechcą. To już nie było to samo Mystic Falls. Miasto zamknięto dla ludzi było takie puste. Zapłaciliśmy za to wysoką cenę, jednak najwięcej stracił Stefan przejęli jego dom zostawiając go z niczym. Dzielimy miasto z wrogami, tak długo jak będzie trzeba. 

- To ławka mojej mamy? - odwróciłam się słysząc rozzłoszczoną Caroline. 

-Zabiorę tabliczkę w bezpieczne miejsce żeby ją ochronić przed zniszczeniem - szepnął spokojnym tonem. 

-Zachowujesz się podejrzanie - oboje spojrzeli na mnie jeden ze zdziwieniem a drugi tylko kiwając głową. 

-Dajcie spokój chciałem was tylko rozweselić robi się tu dość ponuro - wytłumaczył rozglądając się dookoła. 

- To przez heretyków - zaczęłam ale przyjaciółka mi przerwała. 

- I ciebie - podszedł do niej nie rozumiejąc o co jej chodzi. 

-Nie łącz mnie z nimi - poprawił włosy zerkając to na mnie to na nią. 

-Ma racje - blondynka uśmiechnęła się dumnie - Jednego dnia pomagasz nam a następnego lecisz do Lily. Wybieraj my albo oni. - powiedziałam pewna siebie.

-Ona mówi to samo - popatrzył zawiedziony na swoje buty. 

-Widocznie ci nie ufa - zabrała mu tabliczkę - Ja też nie - z tymi słowami odeszła, chciałam iśc za nią ale ktoś złapał mnie za nadgarstek, odwracając do siebie. 

-Rose proszę wyjedź ze mną do San Francisco albo Nowego Orleanu. - rozmarzył się patrząc mi w oczy. 

-Enzo wybór jest prosty, Ona albo ja - nie odpowiadając puścił mój nadgarstek - Tak myślałam. 

------------------------------------------------------------------------------

Pieprzony Lorenzo, najpierw dał mi nadzieję a potem wybrał ją. W czym niby jestem gorsza od niej bo co muszę zostać matką żeby wolał mnie. No to muszę go rozczarować wampiry nie mogą mieć dzieci. 

Pogrążając się w myślach weszłam do baru, słysząc rozmowę dwóch mężczyzn chciałam  zawrócić ale poznałam ten głos. 

-Damon?! - niewiele myśląc rzuciłam mu się na szyje - Nawet nie wiesz ile się zmieniło. 

-A tak przy okazji - zaczął kiedy się od niego odsunęłam - Kto mieszka w naszym domu? 

-Heretycy, zabiliby całe miasto - wytłumaczył młodszy. 

-Zabijmy ich i po sprawie - ah nasz szczery Damon wrócił, może nie szczery ale mówiący co myśli. 

-Próbowaliśmy - wtrąciłam się - Zabili dużo osób. - spuściłam głowę. - Ale uzgodniliśmy, że nie wchodzimy sobie w drogę. 

-Kto cię namówił do ratowania miasta które masz gdzieś ? - odparł patrząc na brata. To ten moment zmyłam się nie chcąc więcej namieszać. 

Rozglądając się po mieście wpadłam na mulatkę. Przytuliłam ją co odwzajemniła. Wyglądała jakby nad czymś myślała. 

-Wybrał Lily - uniosła brwi - Enzo. Zauroczyłam się w nim a on poszedł do niej - Bonnie patrzyła na mnie ze współczuciem znowu mnie przytulając. 

- Wiesz jeśli nie docenia, że ma przy sobie kogoś tak wartościowego to jego strata - uśmiechnęłam się pytają co u niej. - Matt w delikatny sposób oskarżył mnie o sprowadzenie heretyków. Najgorsze, że miał racje to ja zostawiłam tam Kaia..... - weszłam jej w zdanie. 

-Bon bon to nie twoja wina, należało mu się. To przez Lily gdyby nie stworzyła sobie rodzinki nikt by nie musiał cierpieć i umierać - uśmiechnęłam się pocieszająco. 

Odeszłam szukając sobie noclegu, miejsca gdzie będę mogła odpocząć. Jednak jak to ja po raz kolejny na kogoś wpadłam. Ze strachem patrzyłam na Valerie trzymającą coś w ręce. 

-Hej Rose nie bój się. Nie mam ci tego za złe naprawdę - próbowała mnie przekonać jednak ja dalej patrzyłam na rzecz w jej ręce - A tak był tu jakiś facet i kazał ci to dać.

Wręczyła mi skrawek kartki i zniknęła tak szybko jak się pojawiła. Przeczytałam ją ze zdziwieniem patrząc na miasto widniejące tam:

Nowy Orlean 


--------------------------------------------------------------------------------------------

Witam, witam 

15 gwiazdek = kolejny rozdział!!

Jak myślicie kto zaprosił Rose do Nowego Orleanu? 

Blask Życia // ZAWIESZONEKde žijí příběhy. Začni objevovat