Rozdział 50

204 18 55
                                    

Księżyc oświetlał zacienioną drogę ,a w oddali słychać było tylko cykanie świerszczy. Zielonooka nie znała tego miejsca. Mimo to szła przed siebie jak by kiedyś już tu była, jak by wiedziała gdzie zmierza. Coś ją prowadziło. Uczucie. Silna miłość.

- Killua. Gdzie jesteś? Proszę wróć!- krzyknęła dziewczyna. Po chwili zaczęła słyszeć szepty. Wszystko mówiły jedno.

„On cię nie kocha. Nienawidzi cię. Nie zasługujesz na niego. Uciekł od ciebie. On cię nie chce. Nikt cię ru nie chce. „

Brunetka widziała że to kłamstwa. Mimo to w głębi serca pojawiała się wątpliwość.

Co jak mają rację? Co jak mnie nie kocha?

Dziewczyna zaczęła biec przed siebie starając się nie słuchać szeptów. Nagle coś złapało ją za nogę. Nie mogła biec dalej.

- KILLUA! GDZIE JESTEŚ!?- krzyknęła brunetka. W tym momencie wszystko ucichło. Zielonooka zaczęła się rozglądać. W cieniach drzew widziała ludzkie sylwetki ,a oczy postaci lśniły niczym gwiazdy. Wszyscy wpatrywali się w nią jak w obrazek.

- kim jesteście gdzie Killua?- spytała brunetka. W tym momencie las ,który miała przed sobą zaczął znikać ,a na końcu ścieżki zobaczyła chłopaka którego szukała. Na jej twarzy pojawił się uśmiech ,a z oczu poleciały łzy radości.

- KILLUA! Nic ci nie jest! - powiedziała ucieszona brunetka. W tym momencie chłopak spojrzał na nią zimnym tonem.

- dlaczego mi to robisz? - spytał. Zielonooka poczuła jak jej serce bije szybciej. Nie rozumiała o co chodzi.

- Kill- w tym momencie białowłosy jej przerwał. Jego oczy były puste i patrzyły z pogardą na brunetkę.

- ODEJDŹ! NIE CHCĘ CIĘ TU! CZEMU NIE MOŻESZ ZOSTAWIĆ MNIE W SPOKOJU?!- spytał niebieskooki. Luna nie wiedziała co ma odpowiedzieć. Bała się.

- chcę ci pomóc. Killua wiem że tego nie chciałeś. Kocham cię ,a ty kochasz mnie. Nie zawiodłeś mnie. Proszę wróć- powiedziała brunetka. W tym momencie białowłosy spojrzał na nią z pogardą.

- nie wiesz czego chcę. Odejdź i nigdy nie wracaj.- powiedział Killua. Brunetka jednak nie zamierzała się poddawać.

- NIE PODDAM SIĘ! POWIEDZ MI CO CI DO ŁBA STRZELIŁO BY TAK PO PROSTU ODEJŚĆ?!- spytała zielonooka. W tym momencie postać białowłosego zaczęła się rozmywać ,a światło które oświetlało jej drogę zniknęło zostawiając tylko ciemność.

- to twoja wina. - powiedział jakiś głos.  Luna próbowała dojrzeć cokolwiek w tych ciemnościach jednak nie mogła. Nie umiała.

- kto to mówi? Kim jesteś?- spytała zielonooka.

- twoja wina. Wszystko twoja wina- powiedział kolejny głos. Brunetka nie wiedziała skąd dochodzą te głosy. Bała się. Nic nie widziała do tego nie rozumiała co się dzieje. Po chwili pojawiło się światło. Zobaczyła pokój. Był zwyczajny. Łóżko, biurko, dywan. Po prostu normalny pokój. Jednak na łóżku ktoś leżał. Był zawinięty w kocyk i cicho łkał. Dziewczyna podeszła do tej osoby ,a kiedy już miała jej dotknąć ktoś złapał ją za dłoń. Dziewczyna spojrzała na tę osobę którą okazała się być kobieta. Była dziwna. Ubrana w suknię, kapelusz i miała coś dziwnego na oczach. Zanim Luna zdążyła zareagować kobieta się odezwała.

- WYNOCHA STĄD!- krzyknęła po czym popchnęła Lunę. Brunetka straciła równowagę po czym upadła ,ale zamiast poczuć twardą ziemię poczuła zimną wodę. Brunetka od razu chciała się wynurzyć ,ale droga ba powierzchnię robiła się coraz dłuższa. Tak jak by wody przybywało. W uszach zaczęła słyszeć głośny szloch jej ukochanego.

Killua x oc: What Is Love? [zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz