42

93 10 1
                                    

Melissa

Wbiegłam do piwnicy i wpadłam do pierwszej celi gdzie siedział mój mate. Spojrzał się na mnie z bólem w oczach i spuścił głowe.

-Dlaczego nas zostawiłeś?! - krzyknęłam na niego wściekła i chodź mineło już 17 lat to i tak mnie to boli.

-Nie mogłem was narażać! On dał jasno mi do zrozumienia że albo ja albo wy. Nie chciałem tego ale nie miałem wyjścia! Przepraszam- powiedział smutno patrząc znowu w ziemię.

-Kto? - spytałam lekko opanowana.

-Alfa Beniamin, był silniejszy ode mnie, nie miałem wyjścia. - powiedział.

-Zawsze jest jakieś wyjście! Jednak wolałeś mnie zostawić! Ty zapchlony kundlu! - gdy już miałam na niego skoczyć i rozszarpać mu gardło do środka wbiegła Van.

- Mamo! Opanuj się nie chce mieć tu rozróby, bo to nie jest nawet moje mieszkanie - ostatnie siedem słów powiedziała tak cicho że gdyby nie mój wilczy słuch to bym tego nie usłyszała.

- Jak to nie twoje? - spytałam.

-Ernest nie jest moim mate, tylko Will, Ernest kłamał bo to Will przybiegł jak go wzywałam.- powiedziała i spojrzała się do okoła tylko nie na mnie.

-Skarbie to przecież jest niemożliwe- powiedziałam i podeszłam do mojego dziecka.

-Niestety to pewnie wymyślił Beniamin, wiedziałem że coś podejrzewa. Przepraszam to moja wina- powiedział mężczyzna.

-Alfa Północnej Rzeki? - spytała Van.

- Tak on- powiedział facet i spuścił głowe.

-Zabije kundla. Zmiote z powierzchni ziemi! - krzyknęła wściekła Van i wybiegła z pomieszczenia.

Nie ma sensu jej powstrzymywać i tak dopnie swego, jak zawsze. Ma to po mamusi. Na ostatnie swoje słowa zaśmiałam się i wyszłam z pomieszczenia zamykając go na klucz.

Vanessa

Wbiegłam wkurwiona do salonu i gdy już miałam biec w stronę drzwi przytrzymał mnie Blake.

-Nie zrobisz tego. Nie bez planu i mnie. - odparł i trzymał mnie jeszcze mocniej za talie. Reszta się z nim zgodziła więc nie miałam nic do gadania.

Usiadłam na kolana swojego prawdziwego mate, przytuliłam się, oparłam głowe o jego ramię i gdy już miałam zasnąć podszedł do mnie Bazyl.

- Mamo jestem głodny- powiedział cichutko patrząc na mnie.

-Bazyl skarbie nie przeszkadzaj mamie jest zmęczona - powiedziała Jas. Pewnie nie usłyszała co powiedział.

- Mamusia już wstaje skarbie- powiedziałam wstałam i poszłam w stronę kuchni. - Co chcesz do jedzenia? - spytałam.

-Cokolwiek- powiedział chłopiec siadając przy stole.

-Debile! - krzyknęłam.

- Co?! - odkrzykneło rodzeństwo.

-Chcecie coś do jedzenia!? - zaczęłam wyciągać miski na ciasto.

-Naleśniki! - krzyknęli.

-Masz ochotę na naleśniki? - spytałam młodego.

- Tak!

- To ty idź się pobawić z tatą a ja przygotuje. - powiedziałam i wyciągnęłam wszystkiego w chuj dużo bo w końcu to wilkołaki.

Nie dotykaj mnieTempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang