3

219 11 0
                                    

Vanessa

Od tego dziwnego incydentu mineły dwa dni. Jednego kąpaliśmy się w jeziorze a drugiego chodziliśmy po lasach. Nie mieliśmy zbytnio co robić. Dziś jest przedostatni dzień naszego pobytu tutaj i jedziemy w inne miejsce. Właśnie siedzimy i myślimy co możemy robić.

- Może podchody? - zapytałam zamyślona.

- Dobra- odpowiedzieli i zaczeliśmy wybierać drużyny.

Ja byłam z Rose, Blake i Jasmine.

A druga drużyna to Carli, Samuel, Bruno i Mike.

- Moja drużyna pierwsza ucieka - odparłam - liczymy do dwieście okej?

-Okej, a o co się zakładamy? - zapytał Bruno.

- Przegrana drużyna musi w nocy wskoczyć do jeziora i dodatkowo zrobić kolacje - odpowiedziałam i wyciągnęłam dłoń do przywódcy drugiej drużyny którym była Carli.

Dziewczyna uścisneła moją dłoń więc moją drużyna zaczęła uciekać ścieżką w stronę środka lasu. Przy rozdwojeniu ścieżki zrobiliśmy strzałke i uciekaliśmy dalej. Przebiegliśmy jeszcze przez cztery ścieżki I schowaliśmy się w krzakach chowając swój zapach.

Minęło dziesięć minut a my dalej ich nie widzieliśmy. Postanowiłam odezwać się do siostry telepatycznie.

~Gdzie wy jesteście?

Nie otrzymałam odpowiedzi.

-Coś jest nie tak - szepnęłam. I postanowiłam zapytać się wszystkich innym z tamtej grupy gdzie są.

~Gdzie jesteście?

Tym razem otrzymałam wiadomość od Bruno.

~Napadli na nas! Przy pierwszej strzałce!

Krzyknął bardzo szybko.

- Do pierwszej strzałki! Napadli na nich! - krzyknęłam i zaczęłam tam biec. Słyszałam że reszta podąża za mną.

Gdy dobiegliśmy na miejsce wyraźnie było widać że nasi przegrywają. Samuel walczył z trzema i ledwo się trzymał na nogach. Reszta miała po dwóch przeciwników. Natychmiast dołączyłam do brata.

Powaliliśmy ich i chcieliśmy wracać szybko do samochodów kiedy następni przyszli. Tym razem było ich jeszcze więcej.

- Nie damy rady! - krzyknęłam.

~UCIEKAMY W STRONĘ SAMOCHODÓW!

Krzyknęłam im w myślach. Kiedy zobaczyłam że uciekają to jako ostatnia też to zrobiłam. Ja pilnowałam tyłów naszej grupy, Samuel lewego boku, Mike prawego a Rose przodu. Alfy osłaniały bety gdyż mamy większe szanse na przeżycie jeżeli nas zaatakują.

-SZYBCIEJ!!! - ryknęłam. Każdy od razu przyspieszył. Byli tuż za nami.

Szybko biegnąc wybrałam linie telepatyczną do mamy.

~ Mamo, pamiętaj że kochamy cię bez względu na to co się stanie.

Powiedziałam i pośpieszyłam grupę. Wbiegliśmy na miejsce naszych namiotów. Od razu otworzyłam kluczem busa w którym były najbardziej potrzebne rzeczy właśnie na takie okazję. Wpakowaliśmy się tam wszyscy. Było ciasno ponieważ ja już dziś przez dziwne uczucie spakowałam tu przedmioty niezbędne do wszystkiego. Droga do domu zajmie nam cały dzień.

Rozkręca się

Nie dotykaj mnieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz