18.

4.8K 169 39
                                    

Niewielki dom na przedmieściach Londynu pomału zaczął się wyludniać. Zadowoleni goście z uśmiechami na ustach żegnali się z gospodarzami, dziękując za miło spędzony czas. Dzieci pozdrawiały się wesoło, jednocześnie marudząc rodzicom, że psują im zabawę zmuszając do wyjścia.

W końcu jednak, kiedy niemal wszyscy wrócili już do swoich domów, u Potterów pozostały już tylko trzy osoby.  Hermiona, Draco i Scorpius w przeciwieństwie do pozostałych gości nie spieszyli się do wyjścia. Kobieta koniecznie chciała pomóc przyjaciołom w uporządkowaniu domu po imprezie, Scorpio zbyt dobrze bawił się z Jamesem, żeby choć pomyśleć o powrocie do domu. A Draco, cóż on po prostu dostosował się do sytuacji i z braku lepszego zajęcia postanowił pomóc Potterowi w przywróceniu salonu do stanu sprzed chrzcin.

I dzięki Merlinowi za magię, ponieważ robotę, której było naprawdę sporo udało im się skończyć w niecałą godzinę. Wtedy też, kiedy wszystkie naczynia z porcelanowej zastawy magicznie trafiły na swoje miejsce, resztki jedzenia same ułożyły się w lodówce, a salon z pomocą kilku sprytnych zaklęć wrócił do normalnych rozmiarów, a wykąpany Albus spał grzecznie w swojej kołysce, całą czwórką zasiedli w wysprzątanej kuchni, postanawiając dać chłopcom jeszcze chwilę czasu na wspólne dokazywanie.

     - Napijesz się? - Harry w sugestywnym geście uniósł w górę butelkę swojego ulubionego koniaku spoglądając wyczekująco na Malfoya. - Już po chrzcinach, więc szklaneczka nie zaszkodzi - zachęcał. Prawdę mówiąc potrzebował czegoś mocniejszego po całym tym wariactwie związanym z dzisiejszym dniem. 

    - Skoro tak stawiasz sprawę, nie odmówię - przyznał Draco posyłając brunetowi kosnspiracyjny uśmiech, który mógł zrozumieć jedynie drugi mężczyzna. On również potrzebował się napić po tym, jakże niespodziewanym, choć całkiem nawet miłym wieczorze. I nawet specjalnie nie przeszkadzało mu w tej chwili, że jego kompanem ma być człowiek, którego  przez niemal pół życia miał za wroga.

    - To na zdrowie - Harry postawił przed nim grubą szklankę z bursztynowym płynem.

    - Za waszego syna, niech się zdrowo chowa, ku chwale czarodziejskiego świata - zaśmiał się wznosząc toast. - W końcu na świecie nigdy za wiele Potterów - zażartował posyłając Harremu nieco kpiące spojrzenie.

    - Bez przesady, tych dwoje plus dorosły na razie wystarczy - odgryzła Ginny.

    - No co ty? - zdziwiła się Hermiona. - Nie chcesz jeszcze córki?

    - Chcieć to może bym chciała, ale jeżeli miałabym strać się o nią tyle czasu, co moja mama, to chyba podziękuję - odpowiedziała ze śmiechem i podała Hermionie kieliszek do którego jej mąż nalał przed chwilą ulubionego wina brunetki. - Poza tym, James i tak nie jest już jedynakiem, więc na razie i tak zrobimy sobie przerwę w produkcji - zakończyła upijając łyk soku dyniowego. Ona nie mogła pozwolić sobie na alkohol, w końcu karmiła piersią.

    - No, ale posiadanie dużej rodziny jest chyba fajnie, nie? - upewnił się blondyn. - Mówię ci to jako jedynak.

    - Może i fajne, ale nie kiedy jest się tym ostatnim w kolejce i na dodatek dziewczyną - zaśmiała się w odpowiedzi. - Choć z drugiej strony ma to też swoje plusy, szybko nauczyłam się sobie radzić.

    - Chyba wszyscy pamiętamy tamtego upiorogacka - wtrącił się Harry.

    - Tego akurat nie musiałeś wspominać - odgryzła kwaśno. - Wszyscy wiemy, gdzie za niego trafiłam - wspomniała ze śmiechem.

    - Daj spokój, Klub Ślimaka był jednak zdecydowanie lepszy, niż polerowanie sreber z Filchem dyszącym w kark - odezwała się Hermiona wspominając tamtą sytuację.

Dramione- Zaopiekuj się mną.Where stories live. Discover now