8.

5.1K 203 59
                                    

Jasne promienie słońca leniwie wlewały się do pokoju, nieustępliwie zalewając kobiecą twarz swoim blaskiem. Światło poranka dotarło przez zamknięte powieki do jej umysłu, zmuszając do otwarcia oczu.

Była tak zmęczona, że nie pamiętała nawet, jak i o której dotarła do domu, ale musiała w nim przecież być, wyraźnie wyczuwała pod sobą miękkość materaca. Walcząc z resztkami snu, niechętnie zmusiła swoje powieki do uniesienia się. I wtedy przyszło zdezorientowanie...

Nie spała w swoim łóżku, nie była nawet w swoim domu. Ciągle miała na sobie wczorajszą sukienkę, a bordowa pościel, w którą była zaplątana z całą pewnością nie była jej znana. Podobnie, jak reszta pokoju. Miała mgliste wrażenie, że kiedyś już pobieżnie oglądała to miejsce, ale jej rozespany mózg nie umiał przywołać dokładnego wspomnienia.

Czując jak dezorientacja zalewa ją falami, usiadła na łóżku rozglądając się za butami. Nie było ich ani przy łóżku, ani nawet w zasięgu wzroku. I nagle, kiedy z bezradnością rozglądała się za integralną częścią swojej garderoby, zupełnie niczym zimny prysznic spłynęło na nią zrozumienie.

Dokładnie pamiętała, że zostawiła swoje pantofle obok fotela w pokoju Scorpiusa. Nogi za bardzo ją bolały, żeby wkładać buty w czasie usypiania chłopca. A potem chciała tylko trochę odpocząć zanim wróci do domu i...
- O Merlinie, zasnęłam u Malfoya - szepnęła że zgrozą, nagle uświadamiając sobie, że znajduje się w sypialni gościnnej, którą Scorpio pokazywał jej pierwszego dnia pracy. - Tylko jak ja się znalazłam w tym pokoju? - zapytała sama siebie, kiedy w dużym lustrze wiszącym obok drzwi, próbowała ujarzmić zburzoną po nocy fryzurę.

Czując się jak intruz, pomału otwarła drzwi pokoju i zajrzała na korytarz. Było cicho, więc na palcach ruszyła do dziecięcego pokoju. Przecież nie mogła stąd wyjść na boska.

Delikatnie uchyliła drzwi i zajrzała do pokoju. Scorpio spał w najlepsze, rozkopany tak, że zastanawiała się po co mu w ogóle ta pościel i wyglądał uroczo, jak w sumie każde śpiące dziecko. Szybko też odnalazła wzrokiem swoje trzewiki i już po chwili opuszczała pokój ze zgubą w dłoniach. Nie chciała zakładać ich tutaj, bo obcasami narobiłaby hałasu na schodach i w holu. Miała nadzieję, że jeśli skompletuje swój strój już na ganku, to nikt jej nie usłyszy i nie zauważy, że spędziła tutaj noc.

Schodząc do holu czym prędzej sięgnęła po swoj płaszcz i przewieszając go przez ramię już wyciągała rękę w stronę klamki, kiedy za jej plecami odezwał się tak dobrze znany jej ostatnio głos.
- Nie ładnie wymykać się z samego rana, nawet bez przywitania - blondyn stał w drzwiach od salonu trzymając w dłoniach kubek z kawą i opierając się nonszalanco o framugę. - Takie zachowanie rani ludzkie uczucia...
- Chyba nie mówisz o swoich, co? - odgryzła się. No i szlag trafił jej angielskie wyjście.

- Granger, nie raz wymykałem się z czyjegoś domu nad ranem, ale przynajmniej zostawiałem kartkę z informacją, że było bosko - zakpił sugestywnie i poruszył brwiami w ten maloyowy sposób. Ewidentnie czuł się już dużo lepiej. - Kawy? - zapytał, a ona bardzo musiała się pilnować, żeby jej szczęka nie uderzyła o posadzkę.

- Proponujesz mi kawę? - upewniła się. Może jeszcze nie było z nim aż tak dobrze, jak myślała.
- Większość ludzi pije ją o poranku - wzruszył ramionami i wyciągnął w jej stronę kubek, który trzymał w dłoniach. - To tylko kawa, kobieto! - westchnął widząc jej niepewność.
- Dz.. dziękuję, chyba? - odpowiedziała na pół twierdząc na pół pytając, a on jedynie pokręcił głową.

- Mam nadzieję, że nie umrzesz, kiedy zaproponuje jeszcze śniadanie? - zapytał że śmiechem odwracając się do salonu.
- Nie wytrzeźwiałeś jeszcze, prawda? - zapytała po tym, jak odłożyła swoje buty i płaszcz.
- Przeciwnie, jestem trzeźwy, świeżutki i radosny, jak skowronek - odpowiedział już z kuchni, gdzie właśnie wrzucał na patelnię porcję bekonu.
- W takim razie pewnie uderzyłeś się wczoraj w głowę - zawyrokowała mierząc go bacznym spojrzeniem. I wcale nie podobało jej się to, że jej pierwszą myślą było, jak dobrze wygląda w szarych dresowych spodniach, zielonej koszulce i z bosymi stopami.

Dramione- Zaopiekuj się mną.Where stories live. Discover now