21.

4.1K 166 60
                                    

Mówi się, że biegając wytwarzamy endorfiny, które to z kolei sprawiają, że czujemy się szczęśliwsi, bardziej niezależni i samoświadomi. Bieganie to podobno samo zdrowie...

Draco Malfoy nie do końca zgadzał się z tymi tezami. Mimo, że już od najmłodszych lat sport nie był mu obcym, co z resztą jedynie potwierdzała jego nienaganna sylwetka, bieganie zawsze było na ciemnym końcu listy jego zainteresowań. 

Teraz jednak biegł. Jak magię kochał, biegł tak szybko, na ile wystarczało mu sił w nogach i tlenu w oddechu. Ignorował zupełnie piekący ból w płucach i drapanie gardła, kiedy wielkimi haustami łapał w usta zimne powietrze. Zupełnie nic nie robił sobie też ze zdziwionych spojrzeń mijanych przechodniów.

Zdawał sobie co prawda sprawę z tego, że przynajmniej połowa z nich ma go za kompletnego wariata, a tych kilku, których zupełnie niechcący potrącił, bądź szturchnął próbując lawirować w tłumie, myśli o nim zapewne jeszcze gorzej.

No, bo któż to widział, urządzać sobie takie przebieżki w samym środku trwającego właśnie świątecznego jarmarku. Tym bardziej na zaledwie kilka godzin przed wigilijnym wieczorem. Jeszcze gorzej - ubranym w garnitur i elegancki płaszcz z wysokogatunkowej wełny. No wariat, kompletny świr!

Miał to jednak zupełnie gdzieś. Czując jak jego żyły napędza czysta adrenalina, z delikatną domieszką furii, gnał na złamanie karku prosto do Dziurawego Kotła. Potem przez bar do wyjścia, a za drzwiami wprost przed siebie szerokim chodnikiem w mugolskiej części miasta.

Wiedział, że prościej byłoby teleportować się prosto przed jej cholerne drzwi. Miał jednak nadzieję na to, że biegnąc spali w sobie choć trochę złości. W przeciwnym razie mógłby zacząć ją dusić, zanim zdołałby wyjaśnić choć słowo!

    - Przeklęta Granger! - pomstował walcząc z zadyszką, w takcie kiedy zostawiał w tyle kolejne przecznice mugolskiego Londynu.- A podobno taka mądra! Taka inteligentna! Wspaniała Hermiona, tfu! Głupia gęś, a nie najmądrzejsza czarownica po samej Rawenclaw! - psioczył pod nosem, ledwie tylko rejestrując, jak mugole odsuwali się od niego, mierząc przy okazji podejrzliwymi spojrzeniami. 

Cóż, pewnie nie wyglądał najlepiej. Z potarganymi włosami, zapewne czerwoną od wysiłku twarzą, rozwianym płaszczem i na dodatek mówiąc sam do siebie, sam uznałby się za niezłego świra, a co dopiero dziwić się mugolom. Na szczęście był już prawie na miejscu.

Fasada z bielonej cegły, za którą skrywała się Hermiona-Przeklęta-Granger, rosła w jego oczach w zastraszającym tempie. Jeszcze tylko kilka metrów i będzie pod drzwiami. Tymi samymi, które właśnie otwierały się, aby wypuścić jakąś starszą parę.

    - Proszę przytrzymać! - zawołał do staruszków i na tyle, na ile pozwoliły mu zmęczone mięśnie nóg przyspieszył, aby starszy pan, który z uśmiechem trzymał dla niego otwarte wejście nie musiał zbyt długo czekać. - Dziękuję bardzo - wysapał dobiegając na miejsce.

    - Ależ nie ma za co, młodzieńcze - mężczyzna uśmiechnął się dobrodusznie. - I bez pośpiechu, jak kocha, to czeka - zaśmiał się puszczając blondynowi oczko.

    - No, ja mam taką nadzieję - odpowiedział Draco, nawet nie próbując uspokajać oddechu. - Wesołych Świąt! - rzucił na odchodne i nie czekając na odpowiedź ruszył pędem po schodach. 

Na drugie piętro dotarł w pół minuty. Nie czekał jednak aż jego tętno się wyrówna, tylko od razu doskoczył do drzwi z mosiężną cyfrą 23 na samym środku. Tym razem nie miał zamiaru bawić się w żadne subtelności, o nie! Chowająca się za tym kawałkiem drewna uparta, zacietrzewiona i irytująca baba, dziś w końcu go wysłucha. Zgodnie, lub wbrew swojej woli!

Dramione- Zaopiekuj się mną.Where stories live. Discover now