Rozdział 10- Znasz żart o dżemie?

3.6K 144 34
                                    

ZDJĘCIE ⬆️ (wejście na oddział terapeutyczny screen z krótkiego filmiku z mojej galerii)
***
Odział terapeutyczny, co tu dużo mówić. Tu ponoć miało zmienić się wszystko. Miałam poczuć chęć do życia przez kontakt z pacjentami. Jakoś przekroczenie tego magicznego progu nie zmieniło niesamowicie  mojego toku myślenia.
Pan dyżurny prowadził mnie długim prostym korytarzem. Po drodze mijaliśmy gabinety sale z Ping pongiem, łącznik z Maćkiem inaczej mówiąc pracownie sztuki , skręt do pierwszego skrzydła z łazienkami i salami chorych, później znów kilka gabinetów, stołówka, kolejne skrzydło z salami aż w końcu dyżurka. Zostałam poproszona o wejście do niej przeszukali mnie oraz moje rzeczy, następnie pokazano mi mój pokój który był jednocześnie pokojem najbliżej właśnie dyżurki. Moje łóżko a raczej materac leżący na ziemi było to 5 miejsce do spania w mojej sali. Oprócz mnie w sali były cztery inne dziewczyny. Niestety nie pamietam wszystkich dziewczyn. Dwie z nich zapadły mi w pamięć, Ola, z którą miałam już do czynienia na oddziale ostrym oraz nowa dziewczyna Marta. Marta była dla mnie ucieleśnieniem piękna, chorego i spaczonego piękna. Marta to była najchudszą osoba jaką widziałam w życiu, była tak drobna ze byle podmuch wiatru zdmuchnął by ją z powierzchni ziemi. Rzecz jasna była anorektyczką, jedyną ze specjalną dietą i odmiennym traktowaniem na oddziale.
Położyłam torbę na materacu i poszłam do łazienki. Siedziałam na kiblu gdy na ziemi spostrzegłam szkło wyrwane z okularów. Gdy tylko skończyłam wstałam , podniosłam szkło i błyskawiczne schowałam w rękaw bluzy. W tej chwili weszła pielęgniarka do toalety z jakąś dziewczyną trzymającą w rękach złamane okulary. Zostałam zapytana czy nie widziałam szkła na podłodze czemu zaprzeczyłam. Pani sprawdziła moje kieszenie w spodniach po czym puściła mnie wolno. Poszłam szukać Oli dawnej koleżanki z ostrego. Nie znałam tam nikogo jeszcze wiec była ona jedyną z którą mogłam się podzielić tymi gorącymi wiadomościami. Chodziłam od pokoju do pokoju aż w końcu ją znalazłam. Siedziała w towarzystwie dwóch innych dziewczyn- Ani i Natalii.
- Ola! - zawołałam przez lekko uchylone drzwi
-Co jest?- nie była zbyt zainteresowana nie podniosła nawet głowy z nad kosmetyków Ani.
-Chodź na chwile. Mam coś co może cie zaciekawić.
-No to mów- uśmiechnęła się. Widziałam w jej oczach pewną iskrę.
-Mogę wejść?- przekroczyłam próg ,wyciągnęłam z rękawa szkło i zakręciłam nim w palcach.
- Człowieku jesteś niesamowita. Ledwo weszłaś na oddział a już skołowałaś kawałek szkła!
-O widzę ze pani zaintrygowana ?
-Jeszcze jak. Siadaj z nami.
-Cześć. Jestem Maja- wystawiłam rękę do przywitania.
-Hej, Ania jestem. Eee, znasz żart o dżemie?
-Niezbyt- odparłam.
-My tutaj na oddziale mamy taki kawał:
„Wchodzi facet do sklepu i pyta:
-Jest dżem?
-Nie ma - kasjerka odpowiada
-To poproszę ketchup.
-Poproszę 5 zł.
-Ja nie płace- koleś odpowiada
- A to czemu?
- Bo nie ma dżemu."
Ten żart w cale nie był zabawny ale przełamał lody miedzy nami. Ania była bardzo charakterystyczna. Miała kolorowe cienie na powiekach, rysunki na policzkach, różową tiulową spódnice oraz kapcie jednorożce. Czułam od niej niesamowite ciepło i pozytywną energię. Nigdy w życiu bym nie uwierzyła, że choruje na depresje, a jednak. Podczas rozmowy z dziewczynami poznałam zasady tego oddziału . Były z goła inne niż te z ostrego . Tutaj można było posiadać kosmetyki do makijażu, sznurówki i w butach i w bluzach, paski do spodni, staniki, telefon aczkolwiek tylko taki bez kamery, mp3, pieniądze i masę innych rzeczy. Kolejne co się różniło to brak kamer w pokojach możliwość uczestniczenia w różnych terapiach grupowych, szkoła, udział w zajęciach takich jak gimnastyka czy „Magiczna" pracownia.

Wróciliśmy z Olą do pokoju i pierwszą rzeczą jaką zrobiliśmy było przełamanie szkiełka. Ku naszemu nieszczęściu szkło z okularów po stłuczeniu nie było zbyt ostre, w zasadzie nie nadawało się do robienie ran nawet tych płytkich. Efekt tego był taki jakby mały kotek, który dopiero co nauczył się chodzić drasnął nas w nadgarstek.
Zaczęłyśmy z Olą burze mózgów. W końcu trzeba było skołować sobie jakiś ostry przedmiot a samookaleczanie połamanymi plastikowymi sztućcami czy  końcówką od pasty do zębów nie dawało już nam upragnionej satysfakcji. Po krótkiej chili ciszy Ola z dużym entuzjazmem i uśmiechem od ucha do ucha wypaliła:
„Stara! Dlaczego ja na to nie wpadałam? No przecież, Oliwka miała żyletkę może da nam jakiś odłamek."
Tak szybko jak informacja do mnie dotarła tak szybko oderwałam swoje cztery litery ze szpitalnej podłogi.
Pewnym krokiem lecz nie biegiem co było zakazane na oddziale powędrowałyśmy do pokoju Oliwki.  Dziewczyna siedziała na łóżku wpatrzona w jakąś książkę. Wyrwałyśmy dziewczynę z transu naszą prośbą o żyletkę. Otrzymałyśmy wymarzony przedmiot, który uprzednio był schowany głęboko pod podszewką kosmetyczki.

Powróciwszy do pokoju usiadłyśmy za szafą tak by przez okno w drzwiach nie było nas widać. Miałyśmy dwa malutkie ogryzki ostrza jeden dla mnie drugi- Oli. I tak siedząc i opowiadając o naszym życiu tańczyłyśmy żyletkami po połaci naszych zabliźnionych przedramion. Dziewczyna podrzuciła mi prowizoryczny pomysł opatrunku. Była to gumka do włosów z chusteczką. Niby nie skomplikowane a działa lepiej niż plaster.

Leżałam z Olą na moim materacu gdy z dyżurki wypłynął głośny komunikat o odwiedzinach mojej mamy. Szybko stawiłam się w drzwiach pokoju pielęgniarek i zostałam doprowadzona do sali odwiedzin. Głównie mama przywoziła mi jedzenie i napoje bo wiedziała, że raczej do jedzenia szpitalnego szybko się nie przekonam. I tak idąc z powrotem na przeszukanke zabrano mi tylko krem do golenia jakbym chciała się nim otruć.

Spokojnie rozpakowywałam paczkę gdy do pokoju wróciła Marta mój chodzący ideał.
Spojrzała na Colę zero stojącą na podłodze. Wbijała w nią wzrok i przysłowiowo wierciła w niej dziurę.
- Ymm, chciała byś może butelkę?- spytałam niepewnie.
-Ojeju, tak jeśli mogę. Mi tutaj pozwalają pić tylko wysoko kaloryczne napoje i te ohydne nutridrinki. Mogę cię w zamian zabrać na papierosa.
- A gdzie wy tu palicie? Nie miałam nawet pojęcia o tym ze tu się da palić.
- No wiesz teoretycznie nie można tu palić ale ci bardziej odważni lub ci uzależnieni tak jak ja idą do dalszych łazienek. Tych w drugim skrzydle.
-Wiesz ja na to jak na lato chętnie zapale- posłałam jej przyjazny uśmiech.
Marta wyjęła papierosa z skrytki zrobionej ze szczotki do włosów i schowała go w rękaw.
-To możemy iść. Potrzebujemy tylko zapalniczki, ale spokojnie wiem kto ma- wstała i podeszła do drzwi.

Po odnalezienu zapalniczki skierowaliśmy sie do łazienki. Prosto na drzwi była skierowana kamera wiec pierwsza weszła Marta następnie po 2 minutach weszłam ja żeby nie wzbudzać podejrzeń. Paliłyśmy papierosa na pół w ekspresowym tempie. I tak samo szybko wróciłyśmy do pokoju. Wypsikałyśmy się perfumami od góry do dołu i jakby nigdy nic wróciłyśmy do konwersacji.

Nadeszła pora posiłku na który nawet nie poszłam. Jedzenie nie wzbudzało mojego zainteresowania. Zajęłam sie oglądaniem filmu ja mojej MP4, która tego ranka przywiozła mi mama. Po dłuższej chwili do pokoju wróciły moje współlokatorki. Wszystkie prócz Marty, która przyszła dopiero godzinne po wszystkich z powodu tak zwanej odsiadki dla anorektyczek. Weszła do pokoju w buteleczką wcześniej wspomnianego nutridrinka. Są to takie wysoko kaloryczne napoje z dużą zawartością białka i witamin w małej objętości. Zaproponowała nam go ale gdy nikt nie wyraził chęci wyrzuciła go do śmieci.
Dzień powoli dobiegał końca na oddziale panowała dość spokojna atmosfera tego wieczoru. Już tradycyjnie około godziny dziewiątej wieczorem wszyscy zostali zawołani na leki i ustawiliśmy się w kolejeczce do dyżurki. 
I tak zakończył sie pierwszy dzień na oddziale terapeutycznym już nie mogłam sie doczekać kolejnego dnia i spotkania na pracowni z Maćkiem bo on dawał mi wtedy największą radość.

***
Cześć kochani!  Wybaczcie ze dawno nie było rozdziału ale pochłonęła mnie depresja i nie miałam siły momentami się myć a co dopiero brać do pisania książki. Ostatnio byłam na cmentarzu u Maćka poprosiłam o znak czy mnie słyszy po czym po jakiejś chwili na ramieniu usiadła mi ważka , która w symbolice oznacza nieśmiertelność i odnowe po złych czasach. Tęsknie za nim ale mam teraz potwierdzenie  ze Maciuś mnie słyszy wspiera i patrzy z góry. Kocham Cie Maciuś ❤️(odnalazłam nasze stare wspólne zdjęcie po wyjściu ze szpitala💔)
(

 Kocham Cie Maciuś ❤️(odnalazłam nasze stare wspólne zdjęcie po wyjściu ze szpitala💔)(

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.
You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Oct 13, 2021 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

SZPITAL PSYCHIATRYCZNY - moja historiaWhere stories live. Discover now