Rozdział 6 - Test Rorschacha

6.1K 253 69
                                    

Kontynuacja poprzedniej części: ROZMOWA Z MAĆKIEM.
Siedziałam z nim na łóżku na pożółkłej szpitalnej pościeli, za oknem było już ciemno . Pamietam to jak dziś jak patrzyłam się na jego na jego ciemne brązowe oczy ukryte za czarnymi oprawkami w trakcie gdy opowiadał mi co nieco o sobie i swojej rodzinie. Nie wiedziałam jeszcze, za chwile może się coś złego wydarzyć. W pewnym momencie Maciek stał się jakby zupełnie inny jakby obcy. Dostał ataku psychozy. W tym czasie zaczął opowiadać rzeczy które mnie przerażały ale nie w sposób taki, że się bałam tylko martwiłam się, że zrobi sobie krzywdę. Nie dałam rady rozpłakałam się wyszłam z salki, usiadłam na korytarzu i płakałam jak małe dziecko. Przez ostatnie 15 min słyszałam od niego o tym w jaki sposób chce się zabić, że nie chce żyć, że jest obciążeniem dla wszystkich. Dobiło mnie to załamałam się ale nie powstrzymało mnie to przed powrotem do jego pokoju. Zaczęłam za wszelka cenę dotrzeć do niego gdy przez chwile złapałam jego uwagę powiedziałam mu coś o czym nie wiedział nikt, coś czego wstydziłam się przed samą sobą. Usłyszał o alkocholiźmie moich rodziców. Oboje mieliśmy oczy pełne łez i w końcu w tamtym momencie po raz pierwszy od ataku spojrzał w moje. Położył ręce na moich ramionach bez słów i mnie bardzo powoli przytulił.

DZIEŃ TRZECI
Poranek minął leniwie, dostałam leki i przyszła do mnie pani psychiatra, szczerze mówiąc nie lubiłam tej kobiety. Nie była wcale zainteresowana mną pytała tylko o to co musiała i po 5 min rozmowy stwierdziła, że nic mi nie jest. Nie wiedziałam co to oznacza, miałam się cieszyć a może przeciwnie smucić w końcu moje załamanie nerwowe zostało totalnie zbagatelizowane. Prawdę mówiąc poczułam się totalnie pominięta jakby nikogo nie obchodziło moje życie, nawet lekarza.

TROCHĘ  PÓŹNIEJ
Weszłam zmieszana do pokoju Maćka, znów czytał magazyn psychologiczny który wczoraj przywieźli mu rodzice. Opowiedziałam mu o sytuacji z psychiatrą. Rozmowa potoczyła się sama. W pewnym momencie złapał mnie za rękę i podprowadził pod szafę, w jedyne miejsce gdzie nie sięgało pole widzenia kamery w pokoju. I wtedy w tej jednej chwili pocałował mnie, tak bez zapowiedzi, bez żadnego powodu.
„Chciałem to zrobić od trzech dni" powiedział i po prostu się uśmiechnął  a ten moment wyciszył moje głosy w głowie cały otaczający chaos przestał istnieć, był tylko on Maciek i nic innego nie miało dla mnie znaczenia.

Siedzieliśmy w tzw. świetlicy w tle leciało MTV a my graliśmy w scrabble już dawno wybrakowane w większość liter ale z braku innych atrakcji w tamtym momencie gra wydawała się ekscytująca. Przez główne drzwi weszła psychiatra, Pani Krolicka jeśli mnie pamięć nie myli. Leczyła ona obiekt moich westchnień. Zgarnęła go do jego pokoju. Kontynuowałam grę. Po nie długim czasie z sali wychodzi lekarka a za nią chłopak powtarzający tylko w kółko „Jak mnie przeniesiecie to sie potne, zajebie się jak psa". Poderwałam się z nad stołu podbiegłam do niego i poszliśmy do jego pokoju.
-Maciek co się dzieje?! O co chodzi ?
-Chcą mnie z tąd zabrać, na terapeutyczny! Ja tam nie chce, ja chce z tobą.
-Jakim kosztem? Za te teksty zamkną cie w izolatce na 72 godziny nic to nie zmieni .
- Nie zamkną w izolatce jest Marcin, nie pamiętasz ?
W tym momencie wbiegli pielęgniarze to pokoju. Maciek zdążył mnie pocałować i zaraz po tym odciągnęli go ode mnie a mnie wyprowadzili na korytarz. Zaczęli wynosić meble z pokoju i rzeczy z szafy. Zostawili tylko łóżko i ten wyciągnięty jak psu z gardła magazyn o psychologi który Maciek czytał z braku laku. Zamknęli drzwi na klucz, zrobili z tego pomieszczenia prowizoryczną izolatke, z tą różnicą ze drzwi miały szklane okno a w framódze miedzy drzwiami byla pół-centymetrowa szpara. Maciek przez najbliższe pół godziny krzyczał, pokazywał środkowy palec w kierunku kamery i pchał łóżko w kierunku rur przy ścianach tak by te pękły . Wtedy poraz kolejny przyszedł pielęgniarz i zagroził, że unieruchomi go do łóżka  jak się nie uspokoi, a mi kazał odejść od drzwi. Nie dawałam za wygrana i do drzwi wracałam się co piętnaście minut by zobaczyć jak się ma nastolatek . Po licznych prośbach personel ustąpił i pozwolił mi siedzieć pod drzwiami „izolatki". Przez szparę w drzwiach rozwiązywaliśmy test Rorschacha pochodzadzy z psychologicznego czasopisma. I tak miedzy innymi minęło nam 3 godziny próbując złapać kontakt przez szczelinę . Zbliżała się druga kolacja, był to taki posiłek który odbywał się około 2 godzin po zwykłej kolacji a pół godziny przed snem ( nie jestem w stanie powiedzieć konkretnie, w końcu nie było tam zegara). Wtedy przyszedł pan z dyżurki, otworzył drzwi od sali brązowookiego i oznajmił ze nie mogą go tak trzymać bo nie mają izolatki, i że w ich opini i pani psychiatry nie trzeba go wsadzać w pasy ( nie wiem czy do końca tak było ale tak mi streścił chłopak ja akurat rozmawiałam wtedy z mamą w dyżurce przez telefon). Nadeszła „2 kolacja" jak zwykle ją ominęłam, do teraz pamietam zapach tych ochydnych kanapek z tanią szynką i dawno już zwiędłą sałatą. Poszliśmy do łóżek.
Nie mogłam spać , cały czas myślałam o wszystkim i niczym. Niespodziewanie uslyszlalam krzyk. Wybiegłam z pokoju z resztą nie ja jedyna na oddziale. Weronika znalazła Olę w łazience, próbowała się udusić poszewką od kołdry. Kazali wszystkim wrócić do pokoji. Olę ponownie spotkałam dopiero za pare dni na oddziale terapeutycznym .

****
HEJKA DUSZYCZKI 🖤🤍🖤
Jak się macie ? Ja nie najlepiej, ta powieść nie jest dla mnie najprostsza do kontynuacji ale teraz dla mnie jest to chołd dla pewnej osoby. Mianowicie Maćka, popełnił samobójstwo w połowie stycznia. Nie byłam w stanie nic napisać przez te miesiące, przechodziłam załamanie nerwowe. Niestety on już nie żyje i jedyne co mogę w tym momencie zrobić to wspomnieć Go tutaj jako dobrego czlowieka. Pamiętaj Maciek zawsze cie będę kochać jako dobrego człowieka jakiego poznałam w szpitalu nigdy cie nie zapomnę 💔

SZPITAL PSYCHIATRYCZNY - moja historiaWhere stories live. Discover now