Rozdział 8 - żyletka złamana na 4

4.1K 179 65
                                    

DZIEŃ 5
Przedemną był kolejny dzień pełen wrażeń. Mianowicie dowiedziałam się dziś, że mam rozmowę z psychiatrą psychologiem i jakieś badania.
Pierwsze było EEG to dotyczyło badania mózgu , potem EKG- serce.
Wróciłam do pokoju. Tego dnia dookoła mnie roztaczała się pustka i samotność. Czułam się jakbym w ogule nie istniała. Krążyłam po pokoju bez celowo, wbijając wzrok w podłogę. W końcu usiadłam w szafie. Zaczęłam uderzać tyłem głowy o mebel, tutaj w szpitalu to było dosyć często praktykowane przez nas. Łzy ściekały mi po policzkach na bluzę którą nosiłam kolejny dzień z rzędu nie mając siły na wybór niczego innego. Coraz częściej zaczęłam myśleć o śmierci. Złapała mnie nostalgia. „Jakie to wszytsko jest głupie" myślałam. Po chwili weszła pielęgniarka, byłam pewna ze chodzi o uderzanie głową. Poderwałam się i już miałam wymyślać jakieś bezsensowne wytłumaczenie. Ku mojemu zdziwieniu była to psychiatra. Zamknęła za sobą drzwi  i nakazała mi usiąść na łóżko, sama oparła się o drugie. Jej wywiad był jak dla mnie ubogi. Pierwsze pytanie jakie padło z chłodnych ust pomalowanych szminką w kolorze intensywnej wiśni to :
„Nadal chcesz się zabić?".
Ja jak to ja odpowiedziałam w swój własny sposób.
-A czy gdybym nie chciała się zabić to bym tu w ogule była ?
-Czyli mówisz, że myślisz o tym jak się zabić ?- ponowiła pytanie.
-Tak , czy to nie jest oczywiste?
- W takim razie nie pozostawiasz mi wyboru. Masz świadomość, że za takie słowa można wylądować w pasach? - kącik jej ust powędrował lekko do góry tak samo brwi. Wyglądała jak Grinch tylko taki, którego stać na fryzjera i lokówkę. Widziałam jak w jej oczach zaświeciła sadysfakcja.
- Co mogę zrobić by przeniesiono mnie na oddział terapeutyczny ? - zmieniłam temat by odwieść ją od pomysłu pasów.
- Najpierw musiała byś nie chcieć się zabić a przynajmniej nie mówić o tym- zgłupiałam zaczelam się śmiać.
- To oswiadaczam, że nie mam myśli samobójczych- chyba w moim życiu nigdy jeszcze nie zabrzmiałam tak bardzo ironicznie. Rudowłosy Grinch wyprostował się i wyszedł. Nie miałam pojęcia co na celu miała ta bezsensowna rozmowa. Napewno wiem ze beznamiętnie wpadła jednym uchem i tak samo szybko wypadła drugim.

Siedzieliśmy z Maćkiem razem na łóżku, głaskał mnie po głowie jak małe wystraszone zwierzątko.
-Koteczku malutki -zwrócił się do mnie.
-Czy ty właśnie mnie nazwałeś koteczkiem ?
- Jeżeli ci to przeszkadza mogę tak nie mówić ale wyglądałaś jak taki kotek jak tak leżysz zwinięta.
-Nie, nie. Możesz tak mówić. To nawet urocze- zaczerwieniłam się.
- No to koteczku kontunuując. Czemu jesteś taka smutna dziś jakbyś się wypaliła?
-No nie wiem. Ciężko jest mi być w takim zamknięciu.
Chłopak mnie objął. Chwile po tym do pokoju weszła pielęgniarka zarzucając nam kolejne as'y (akty seksualne). Po upomnieniu Maciek wstał i zaczął chodzić przy szafie a raczej przy tym co z niej zostało. Patrzył na moje rysunki,jakieś poszczególne rzeczy oraz książki. Po kolei przekartkowywał każdą z nich aż z jednej wypadła żyletka, którą jakiś czas wcześniej wcześniej pożyczyłam Oli.
-Co to jest?- spytał oburzony- Majka miałaś ją wyrzucić!
-No wiem,  zapomniałam ale serio nie korzystałam z niej!
Chociaż będąc szczera ze samą sobązamierzalam to zrobić. Brązowowłosy złamał ją na pół a potem jeszcze na dwie części po czym poszedł do łazienki i spuścił w toalecie. Po powrocie do pokoju chłopak bezceremonialnie otrzepał ręce na znak, że już po sprawie.
-Maja oboje nie jesteśmy bezmyślnymi kukiełkami i wiemy, że prędzej czy później byśmy skorzystali z tej żyletki a jak nie my to ktoś by ci ją ukradł- I tu miał absolutną racje przecież żyletka w takim szpitalu szczegulnie na oddziale ostrym to towar na miarę złota a czkolwiek co do stwierdzenia o tym ze nie jestem bezmyślna kukiełką, to bym polemizowała.

Nadszedł wieczór. Skąd to wiedziałam? Oddziałowy wózek z kolacją wjechał przez główne wejście. Ten jeden konkretny dźwięk wybudził wszystkich pacjentów z późnego letargu ,prawie wszystkich. Wszystkich oprócz mnie mianowicie. Czynność spożywania posiłku jakiego kolwiek nie występowała w moim planie dnia, w sumie w planie życia. Pielęgniarka weszła do mojej salki i zaciągnęła mnie na świetlice. Wzięłam porcje kaszy manny rozmemłamam ją plaskikową łyżeczką i jakby nigdy nic odłożyłam posiłek na dolną półeczkę wózeczka ( na niej leżały posiłki nie dokończone albo brudne plastikowe talerze, miski czy sztućce. 
Po kolacji cała grupa została w świetlicy poprosiliśmy o włączenie telewizora. Na Polsacie leciała któraś z części „Igrzysk Śmierci". Z każdą minutą filmu pacjenci rozchodzili się do pokoi, a przy seansie zostałam ja i Wiktoria. Nadeszła pora ciszy nocnej i wyłączyli nam film. Tego dnia na nocnej zmianie dyżurka była wyjątkowo miła co jest zdecydowaną rzadkością w szpitalu. Oddział został zwołany na leki. W tej sytuacji ustawiamy się w kolejce do pielęgniarki lub pielęgniarza. Dostajemy leki zazwyczaj w takim jakby mini pudełeczku z opłatka ( które swoją drogą jest ogromne jak na swój rozmiar bo mieści pare tabletek i wyobraźcie sobie jak ciężko jest je przełknąć w sytuacji gdzie zwykły Apap nie przechodzi wam przez gardło) oraz kubeczek wody i połykamy przy personelu. Często choć nie zawsze musimy pokazać, że przełknęliśmy leki podnosząc język czy pokazywać wnętrze policzków.
Dzień zakończył się bez większych wrażeń, zasnęłam szybko bardzo szybko. Wnioskuje ze dostałam jakiś nowy lek nasenny tego dnia. Ale tej nocy już nie miało to znaczenia bo już dawno zasnęłam.

***
Cześć misie! Kolejny rozdział i kolejny zbiór sytuacji ze szpitala. Dostaje wiele komentarzy które podwarzaja prawdziwość mojego pobytu w szpitalu ale uwierzcie mi to nie fikcja. Tak wyglądał mój pobyt w szpitalu  z mojej perspektywy. Za pare dni rocznica śmierci Maćka strasznie jest to dobijające. Od paru tygodni odwiedzam go na cmentarzu. Pierwsza wizyta nad jego grobem była totalnie traumatyczna. W chwili gdy zobaczyłam jego nazwisko na nagrobku upadłam na kolana i płakałam rzewnymi łzami (to było najgorsza sytuacja w moim życiu). Za każdym razem jak jestem tam to powtarzam mu jak bardzo wole dla mnie znaczy, że Go nigdy nie zapomnie oraz , ze Go zawsze będę kochać. (Zdjęcie zrobione po wyjściu ze szpitala)

 (Zdjęcie zrobione po wyjściu ze szpitala)

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.
SZPITAL PSYCHIATRYCZNY - moja historiaWhere stories live. Discover now