Rozdział dwudziesty pierwszy

171 19 3
                                    

Dni mijały, a codzienne spotkania Anne i George'a stały się rutyną, bez której nie wyobrażali sobie dnia. Nieważne czy był to tylko krótki, ale ciepły uśmiech, czy całonocna rozmowa na wieży astronomicznej lub w innym ustronnym miejscu. W między czasie dołączyli do Gwardii Dumbledore'a utworzonej przez Harry'ego i Hermionę.

Wychodzili z ostatniego spotkania przed świętami, gdy Ann ukradkiem zobaczyła jak Potter i Chang się do siebie przybliżają. Nie chciała mówić o tym Ginny. Wiedziała, że ją to zaboli.
- Anne musimy pogadać - powiedziała Imani, łapiąc ją za dłoń i ciągnąc w ustronny kąt.
- O co chodzi? - spytała, wyrywając rękę z bolesnego uścisku.
- Pamiętasz imprezę w tamtym tygodniu? Tę co bliźniacy zorganizowali - zaczęła.
- Tę, na której prawie pozbawiłam Bell kudłów, czy tę, na której pokłóciłam się z George'em, bo pomyliłam go z Fredem i myślałam, że całuje się z Angeliną? - zażartowała.
- Tę, na której Des się nawaliła z bliźniakami i później ją odprowadzałyśmy - odparła.
- Pamiętam - zaśmiała się.
- Doszło do pewnego incydentu - powiedziała poddenerwowana.
- Nie owijaj, Mani - rzuciła Anne.
- Harvey mnie pocałował i Rick prosi mnie żebym mu powiedziała co ukrywam - wyjaśniła.
- Powiedz, że to byłam ja - stwierdziła bezmyślnie Black. - George'owi wytłumaczę, że to ściema by ratować ci związek, a Rick by ci nie wybaczył.
- Naprawdę? - spytała starsza z Krukonek.
- Pewnie - odrzekła młodsza.
- Annie, kuźwa, kocham cię - powiedziała Lupin i z całej siły przytuliła przyjaciółkę.
- Pamiętaj, że jak któraś z nas leci w dół, to za nią polecą wszystkie. Tylko ciekawi mnie czy Ayka mnie nie zabije - zaśmiała się.
- Uratujemy cię - roześmiała się Imani.

Dołączyły do pozostałych na wieży astronomicznej. Richard od razu pocałował Imani, a Anne stanęła plecami do George'a, przy czym ten przyciągnął ją bliżej i oparł podbrudek na jej głowie.
- Mani, możesz to teraz powiedzieć przy wszystkich - powiedział Rick z uśmiechem.
- Nie powiedziałam ci, że - wzięła głęboki wdech. - Harvey pocałował Ankę.
- Co? - uniósł się chłopak Ann.
- Wszystko ci wytłumaczę później - odparła.
- Mi zrobiłaś aferę o pocałunek z Angeliną, w dodatku nie mój tylko Freda, a ja nie mogę tobie jej zrobić o twój pocałunek z tym czymś? Wytłumaczysz to teraz - odwrócił ją twarzą do siebie.
- Dobrze, ale na osobności - pociągnęła go za rękę i zeszła z nim po schodach wieży. Wyszli z pomieszczenia i stanęli przed drzwiami. Uderzyła chłopaka w tył głowy, a on popatrzył na nią jak na debila.
- O co ci chodzi? - spytał z wyrzutem.
- Mózg przy porodzie wysrałeś? Cepie, ja Imani dupę ratuję, a ty mi plany psujesz - rzuciła.
- Dalej nie czaję o co ci chodzi - odrzekł rudowłosy.
- Z dupą się na mózgi pozamieniałeś? Ima całowała się z Harveyem, a Rick nie może sie dowiedzieć, kapiszi? - spytała.
- Czekaj, łączę wątki - odparł.
- Ty naprawdę jesteś tępy - stwierdziła.
- Uczę się od najlepszych - posłał jej buziaka w powietrzu.
- Idź się leczyć - pchnęła go i otworzyła drzwi by wrócić na górę. - Pamiętaj, że morda w kubeł, bo cię zrzucę z tej pieprzonej wierzy.
- Ta, jasne, prędzej się złamiesz - powiedział.
- Jak ja cię nienawidzę - wywróciła oczami.

Wrócili do reszty, a Fred posłał Krukonce piorunujące spojrzenie. George mimo wzroku brata pocałował Ann w czoło.
- Od tak jej wybaczyłeś? - zapytał Rick.
- Jeśli się kogoś kocha to robi się wszystko by go nie stracić - młodsza Black od razu wyczuła wywoływanie presji ze strony starszego Gryfona na młodszym.
- Romeo od siedmiu boleści - prychnęła Destiny. - Musiałeś jej nie wystarczać, że...
- Des, zamknij się - odparła stanowczo Anne.
- Taka prawda! Bez powodu...
- Destiny, dość - rzucił Harvey. - George nie miał być o co na nią zły. To nie ją pocałowałem - zaczął.
- O czym ty mówisz, Harvey? - spytała Ginny.
- Pocałowałem Mani - wyjaśnił.
- Ima, on żartuje, prawda? - zapytał Richard z niedowierzaniem.
- Nie, Rick. To prawda - odrzekła piętnastolatka ze łzami w oczach.
- Dlaczego kłamałyście? - nie rozumiał.
- Rickey, bez obrazy, ale oboje wiemy, że niezbyt potrafisz przebaczać. Gdyby Imani powiedziała, że Harvey ją pocałował to zrzuciłbyś winę na nią i nie słuchał tłumaczeń - stwierdziła Ayana.
- Wychodzę - Hughes wziął swoją torbę i ruszył ku wyjściu, a Ayka niewiele myśląc ruszyła za nim.
- Ja - zaczął Fred.
- Pier - dorzucił George.
- Dole - zakończyła Anne.

Sutherland złapała Gryfona za nadgarstek i odwróciła twarzą do siebie. Spojrzała wymownie na kolegę, a on uniósł brew.
- Co chcesz? - rzucił, a ona go spoliczkowała.
- Ogarnij się! - krzyknęła.
- Baby są popieprzone - wywrócił oczami i chciał iść w swoją stronę, ale rudowłosa znów chwyciła go za rękę.
- Od tak ją sobie odpuścisz? Rick, to TWOJA dziewczyna, którą pocałował MÓJ chłopak, nie na odwrót. Jeśli ja potrafiłam wybaczyć Harveyowi, ty nie powinieneś mieć żadnych pretensji do Imani - warknęła.
- To ty wiedziałaś? - uniósł się.
- Duh, jako pierwsza, Harv wie, że będę miała to gdzieś, a ty robisz Mani afery jakby zrobiła cholera wie co - odparła.
- Nastolatki to dno - stwierdził.
- Sam jesteś dnem, a teraz wypieprzaj do dormitorium przemyśleć swoje zachowanie - tupnęła nogą, a chłopak popatrzył na nią jak na wariatkę i ruszył w swoją stronę.

Mój Wyjątkowy Piotruś Pan//T.N./G.WOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz