Rozdział 4

1.3K 65 1
                                    

        Lukas



   Emilii wygląda jakby miała dostać zawału, ale wcale mnie to nie dziwi. Ludzie tak właśnie reagują na to kim jestem. Jeśli mieszka się w Los Angeles, to wie się kto rządzi tym miastem i na wszystkich nieszczęście jestem właśnie tym rządzącym, ja.

- Pora na szczerość i nie próbuj sztuczek – mówię, a mała kiwa tylko swoją śliczną główką.

   Przysięgam że mój kutas jest na nią tak kurewsko gotowy, że to aż boli. Jeden jej fałszywy ruch i wypieprzę ją tak, że usłyszą ją w Wielkiej Brytanii. Jest wystraszona, a to zwiastuje jedno – powie mi prawdę, bo strach przezwycięży kłamstwo.

- Kim są Ci ludzie? – podaje jej ramkę ze zdjęciem, a dziewczyna dosłownie zamiera. Patrzy swoimi szarymi oczami raz na mnie raz na zdjęcie. – Więc?

- Chyba są moimi rodzicami – mówi wolno drżącym głosem.

- Chyba? – rzucam od niechcenia. – Posłuchaj słoneczko, albo wodzisz mnie za nos albo za fiuta i przyznam szczerze, że kurewsko mi się to nie podoba – syczę wstając, a ona zrywa się na równe nogi i biegnie do drzwi.

Powodzenia – dodaje w myślach i wolno się zbliżam do niej. Wyczuwam jej strach na metr, a to znaczy, że jest to prawda.

- Nie uciekniesz stąd słonko, choćbyś bardzo chciała, nie masz kurwa wyjścia z tego pokoju – warczę zirytowany. Moja cierpliwość na prawdę zaczyna się kończyć. – Podejdź do mnie.

- Nie chcę – zaczyna płakać co tylko mnie wkurwia.

   Mijam dzielącą nas odległość dwoma krokami i blokuję jej drogę ucieczki, mocno przyciskając swoje ciało do jej. Strach w jej oczach jest już tak widoczny, że coraz bardziej mam ochotę pokazać jej jak bardzo jest nieposłuszna. Jak bardzo nakręca mnie do samej siebie, nawet nie zdając sobie z tego sprawy.

    Jedną ręką blokuję jej dłonie, a drugą mocno łapie ją w talii przyciskając jeszcze mocniej do siebie.

- Będziesz posłuszna, albo mocno tego pożałujesz Emilii, rozumiesz? – kiwa głową dość szybko. – Świetnie! Do póki będziesz wykonywać moje polecenia, Twój słodki tyłek jest bezpieczny, ale jeden Twój fałszywy ruch, a jesteś moją i mam nadzieję, że to rozumiesz, bo nie chcę byś później była zaskoczona – wyznaje i ją puszczam wracając do biurka.

- Czemu mnie tu trzymasz? Czemu akurat ja? – pyta delikatnie idąc w moja stronę.

- Bo mi się spodobałaś – wyznaje zgodnie z prawdą.

   Pieprzone 30 dni czekałem na jej dotyk i ciało, więc dam jej się oswoić z myślą, że prędzej czy później będzie tylko moją własnością.

- Spodobałam? Nie widziałam Cię nigdy wcześniej na oczy, jak mogłam Ci się spodobać? – pyta wbijając swój wzrok we mnie.

- Ty nie pamiętasz kiedy się spotkaliśmy, ale ja tak mała i póki sobie nie przypomnisz będziesz żyła w niewiedzy – oznajmiam spokojnie. – Okłamujesz mnie Emilii i ja będę robił to samo Tobie – zasiadam za biurkiem wskazując jej fotel na przeciwko.

- Chcę stąd wyjść - jej szept dociera do moich uszu.

- Słonko ja  zdecyduję kiedy stąd wyjdziesz, teraz trochę tu posiedzisz, bo muszę popracować i lepiej dla Ciebie byś milczała – wpatruje się we mnie jakbym powiedział coś absurdalnego. W końcu przenosi swój wzrok na swoje ręce, a ja skupiam się na mailach i tym co napisał przez ostatnie dwie godziny Marko.

   Całkowicie zapomniałem o przesyłce jaką mam odebrać o północy. Tona koki to nie jest najmniejsza ilość i muszę to gdzieś umieścić. Wiem już nawet gdzie.

- Daj klucze do swojego mieszkania – odzywam się do brunetki. Na co reaguje, jakbym kazał jej rozłożyć przede mną nogi. – Daj klucze, a dostaniesz majtki.

- Pociąłeś je, a jakieś innej laski mnie nie urządzają – czyżby budziła się mała kocica?

   Wstaje i podchodzę do kanapy, gdzie odwiesiłem marynarkę. Wyciągam z kieszeni majtki jakie zabrałem z jej sypialni i wolnym krokiem podchodzę do Emilii.

- Takie mogą być? – szepczę jej do ucha, po czym szybko odkręcam ją w moją stronę. Jej oczy są wielkie i wyrażają tylko zaskoczenie.

   Ze mną nigdy nie ma nudy. Zawsze jestem o jeden pieprzony krok przed celem i tak już zostanie. 

Mafijna gra #1 [ZAKOŃCZONA]Where stories live. Discover now