Rozdział 20

1.1K 45 0
                                    

Emilii





   Nie sądziłam, że to będzie tak szybko. Z jednej strony to dobrze, bo chcę być już wolna, ale z drugiej boję się, że to się nie uda, to dzieje się tak szybko, że Will może się zorientować. Staram się uspokoić, jednak wewnętrzna obawa zaczyna brać górę nad moim ciałem. Nie powinnam tego dawać w żaden sposób po sobie poznać, tylko mój głupi mózg wysyła inne sygnały.

   Biorę długi gorący prysznic, by jakoś się oczyścić. Jak tylko kończę osuszać się ręcznikiem ktoś dobija się do drzwi sypialni. William już by wrócił z firmy? To nie możliwe miał być o 17, a ja miałam być tu całkiem sama. Szybko wkładam szlafrok, szczelnie się nim zakrywając. Jak tylko moje nogi przekraczają próg łazienki, zauważam w drzwiach Nathana. Co on do cholery tutaj robi? Powinien być z Williamem, a nie tutaj razem ze mną. 

- Pięknie wyglądasz – rzuca i kieruję się w moją stronę. Nie potrafię się ruszyć, jakbym przyrosła do ziemi, a zdąża mi się to ostatnio zbyt często.

- Gdzie William? – pytam drżącym głosem.

- Boisz się mała? – z każdym krokiem jest bliżej mnie, aż staje na przeciwko mnie. Brakuje mi słów, oddech zaczyna przyspieszać, co wcale nie pomaga. – Nie musisz się mnie bać kotku, jestem tu by Ci pomóc – co on wygaduje.

- Pomóc? – unoszę brwi, a słowo jakie wypowiadam to bardziej szept.

- Jeszcze mało wiesz, a Twój ukochany może nie zdążyć Ci wszystkiego wyjaśnić – co tu się odwala? Nic nie rozumiem z tego co on mówi i zaczynam coraz bardziej się obawiać o mój pobyt tutaj.

- Nathan co Ty mówisz? Możesz jaśniej? – pytam, gdy jego dłonie padają na moje ramiona.

- Bądź grzeczna mała, a nic Ci się nie stanie. Nie chciałbym byś ucierpiała – czyżby przysłał go Lukas? Nie możliwe, przecież Nathan już pracuje dla Willa wiele lat.

- Nie wiem co robisz, ale przestań – jego uśmiech ukazuje jego zęby i szybko się nachyla, krępując mi ręce jedną swoją dłonią, a drugą mocno przyciąga do siebie, aż wbijam się w jego twardą klatkę piersiową.

- Lepiej mnie posłuchaj Emilii to wyjdziesz z tego cała i zdrowa, a William niczego się nie dowie – czuję jak uginają mi się kolana i przed upadkiem utrzymują mnie tylko ręce Nathana. Teraz pokazuje mi swoją prawdziwą twarz, szybko...

   Tylko jakim cudem się dowiedział? Przysięgam, że nie mogę już nikomu ufać, ten świat zaczyna zaskakiwać mnie z sekundy na sekundę. Marko miał ukryć moją tożsamość, a to że dowiedział się o niej ten właśnie facet, nie wróży niczego dobrego. Mój koszmar chyba właśnie zaczyna się na nowo i nie wiem kiedy wybuchnie wulkan, który jest już blisko.

- N-nie rozumiem – szepczę, a on nachyla się do mojego ucha. Jego ciepły oddech jest wyczuwalny dla mojej skóry, która w obecnej chwili cała jest pokryta gęsią skórką z przerażenia.

- Jestem tu by Ci pomóc, ale nie możemy ufać nikomu prócz sobie – kończąc to mówić, przygryza mój płatek ucha, co mnie drażni, i staram się wyswobodzić z tego uścisku, jakim mnie raczy.

- Teraz mam Ci zaufać?! Chyba się z krową na mózg zamieniłeś! Nigdy Ci nie ufałam i tego nie zrobię! Wiedziałeś co robił mi ten bydlak i nie reagowałeś! – warczę na niego, chociaż jestem i tak na przegranej pozycji.

- Po wszystkim mi podziękujesz kotku – puszcza mnie i robi dwa kroki w tył.

- Chyba śnisz! Przenigdy nie usłyszysz z moich ust słowa „dziękuję"! – unoszę głos.

Mafijna gra #1 [ZAKOŃCZONA]Where stories live. Discover now