Rozdział 37

820 37 0
                                    

                           Emilii





- Herbata – stawia mi parujący kubek, a ja się zastanawiam czemu unika odpowiedzi na pytanie.

- Dziękuję – już mam wstać i wyjść, gdy słyszę głos Nathana.

- Skarbie dlaczego mnie nie obudziłaś? – brzmi to trochę jakby był zły.

- Chciałam byś odpoczął, na pewno codziennie czuwałeś przy moim boku, a nie miałam serca odbierać Ci cennych chwil – uśmiecham się niepewnie, gdy jego usta delikatnie muskają moje. To dziwne i takie nowe, ale nie odsuwam się. Pomyślałby, że tego nie chcę, a urazić go w żaden sposób nie mam zamiaru.

- Eleno przygotuj dla nas śniadanie, chodź kochanie – Nathan ciągnie mnie do drzwi zewnętrznych, ukazując piękny ogromny ogród.

- Pięknie tu – mówię patrząc na kwiaty i drzewa, które ciągną się jak las, sprawiając wrażenie bajki.

- Kotku nie wychodź nigdzie beze mnie. – Trochę dziwnie to brzmi. – Nie chcę byś zrobiła sobie krzywdę, póki nie dojdziesz do siebie, lepiej bym miał na Ciebie oko, dobrze? – Myślałam, że jest zły, a on się tylko martwi.

- Przepraszam – uśmiecham się niewinnie na co Nathan wbija się w moje usta. Nie jest delikatny, podoba mi się to i to jak musiał za tym tęsknić.

- Nie przepraszaj. Chodźmy na śniadanie – wracamy do domu i razem spędzamy cały poranek. Głównie na zwiedzaniu domu, który jest naprawdę i piękny i ogromny.

*** *** ***

   Wieczorem Nathan zjawia się w sypialni, ale ma dziwną minę. Coś chyba nie gra. Przed południem kazał mi wrócić do pokoju i na niego zaczekać, ale teraz zaczynam się zastanawiać co się stało z uśmiechniętym facetem.

- Wszystko w porządku? – pytam, jak tylko wraca z łazienki.

- Musimy wyjechać i to jeszcze dziś – jak to wyjechać?

- Nie rozumiem, coś się stało?

- Porywam Cię na wakacje, byś się trochę zregenerowała – wakacje? Przecież podobno dopiero co z nich wróciliśmy.

- Ale... – przerywa mi i patrzy ostrym wzrokiem.

- Elena Cię spakuję, przebierz się i zaczekaj tutaj na mnie, zaraz wrócę – nie podoba mi się ten Nathan. Coś mi tutaj nie pasuje, ani w jego zachowaniu, ani w tym co mówi.

   Wychodzi, a ja idę do garderoby i znajduję czarny kombinezon. Nie wiem gdzie jedziemy, ale wolę mieć coś co mnie nie będzie ograniczać w ruchach, ewentualnie w toalecie. Ubrana zjawiam się w pokoju, gdzie Elena kończy pakować walizki.

- Mówił Pani gdzie jedziemy? – pytam, ale nie mam żadnej odpowiedzi. Ta kobieta mnie ignoruje i nawet się tego nie wstydzi. – Zrobiłam Pani coś złego kiedyś?

- Nigdy nic nie zrobiłaś, rzecz w tym, że ja Cię... – przerywa, gdy wchodzi Nathan. Cholera, mogłam się przynajmniej czegoś dowiedzieć, o co chodzi tej kobiecie.

- Wyjdź Eleno – kiwa mu głową i znika. To wszystko jest jakieś popieprzone.

- Gdzie jedziemy?

- Niespodzianka, chodź samolot już czeka – jak to samolot już czeka? Kurwa ja nawet nie wiem czym się zajmuje mój facet!

- Stop! – unoszę głos. – Masz mi powiedzieć gdzie jedziemy i czym się zajmujesz, inaczej nie opuszczę tego pokoju – stawiam warunku, ale Nathan na to nie reaguje.

Mafijna gra #1 [ZAKOŃCZONA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz