Rozdział 7

2.9K 179 26
                                    

— Widziałem się dziś po południu z twoim szefem. — Draco opróżnił kieliszek, sygnalizując kelnerce prośbę o kolejny. — Mieliśmy spotkanie, aby omówić, jak postąpić w tej całej sytuacji z aptekarzem...

Walcząc z chęcią skulenia się, Hermiona podniosła wzrok znad swojego drinka. Pomyślała o przeklętej kuli, której nie udało jej się rozbroić i o tym, jak ta mogłaby ją zabić, gdyby Tennyson nie pojawił się na czas.

— I jak poszło?

— W porządku — odparł, wzruszając ramionami. — Tennyson uważa, że ​​nie ma sensu zwiększać stawki przy negocjacjach z Matiasem, bo i tak już zaoferowałem mu więcej, niż jest to warte. — Machnął ręką, jakby nie było to wcale aż tak istotne. — Negocjacje z tym gościem to jak rzucanie grochem o ścianę...

Najwyraźniej Tennyson postanowił nie mówić Draconowi o jej nieszczęsnej wpadce, za co była mu niezmiernie wdzięczna.

Mruknęła pod nosem, obracając kostkami lodu na dnie swojej szklanki.

— Jeśli pan Matias i tak chce sprzedać aptekę, to nie powinno mieć dla niego znaczenia, kto ją kupi. Myślę, że Luther to rozumie, ponieważ wie, dlaczego jest to dla ciebie tak ważne.

Kelnerka postawiła przed nimi następną kolejkę drinków, a Draco posłał jej szeroki uśmiech, po czym upił łyk świeżego trunku.

— Porządny z niego facet — powiedział, jakby przyznawał się do czegoś, czym nie do końca chciał się z nią dzielić.

— To prawda — przytaknęła Hermiona, odchylając się do tyłu i posyłając mu szczery uśmiech. Wcześniej wypite drinki zaczęły powoli uderzać jej do głowy, a myśli stawały się lekko przytłumione. Miło było spędzić razem trochę czasu, tylko we dwoje. W głębi duszy była zadowolona, ​​że ​​nie zawracali sobie głowy niepotrzebnymi randkami.

Po drugiej stronie pubu, Harry i Teo grali właśnie w jakąś hałaśliwą grę z kilkoma innymi osobami. Hermiona uśmiechnęła się, patrząc na nich.

Czując na sobie wzrok Dracona, zerknęła w górę, napotykając jego zaskakująco przeszywający spojrzenie.

— Co?

Wzruszył ramionami.

— Nie opowiedziałaś mi jeszcze o swojej wycieczce z Tennysonem.

— To nie była żadna wycieczka — prychnęła, potrząsając głową. — To była delegacja. — Kiedy Draco machnął lekceważąco ręką, zacisnęła usta. — I poszło nam całkiem dobrze. Wciąż jeszcze się uczę.

Uniósł brew, powoli upijając łyk swojego drinka.

— Która część nie była „całkiem dobra"?

— Jesteś tym niesamowicie zainteresowany — zadumała się, wpatrując w niego. Wygładziła zmarszczenia na materiale sukienki. — Dlaczego zachowujesz się tak dziwnie za każdym razem, kiedy jest mowa o Tennysonie?

— Nie zachowuję się dziwnie — mruknął. — Dziwne jest to, że zakładasz, że interesuje mnie cokolwiek, co dzieje się między tobą, a Tennysonem.

— Draco! — Hermiona zmrużyła oczy, potrząsając głową. — On jest moim szefem.

Skierował wzrok ku górze, po czym zaczął obojętnie wpatrywać się w sufit.

— I co z tego?

— Nic z tego — prychnęła.

— Spałaś z nim?

Jego udawany brak zainteresowania był tak nieumiejętnie wykalkulowany, że chociaż pytanie wywołało w niej iskrę irytacji, w końcu zaczęła chichotać nad swoim drinkiem.

[T] Nigdy w sercu | DramioneМесто, где живут истории. Откройте их для себя