rozdział 20

1.1K 80 3
                                    

Tej nocy spali w pobliżu pola bitwy. W jakiś sposób Aslan postarał się, aby mieli co jeść. O ósmej wieczorem wszyscy siedzieli na trawie, zajadając wyborną kolację.

- Smacznego wszystkim! - zawołała Ailey, unosząc swój kielich do góry. Uśmiech nie schodził jej z twarzy. Co jakiś czas spotykała się wzrokiem z Aslanem, bądź którymś z rodzeństwa Pevensie.

- Smacznego! - odkrzyknęła cała zgraja, wiwatując ze zwyciężonej bitwy. Mieli, co świętować.

Wszyscy od razu wzięli się do jedzenia.

~*~

Nazajutrz wyruszyli na wschód, wzdłuż wielkiej rzeki.

A dnia następnego, około pory podwieczorku, znaleźli się u jej ujścia. Opodal wystrzelał w niebo swymi wieżyczkami zamek Ker-Paravel; przed nimi był piasek, skały pokryte wodorostami i małe zagłębienia pełne słonej wody. A dalej lśniła niezmiernie długa linia zielononiebieskich fal, obmywających wciąż i wciąż plażę. Pachniało morzem, słychać było cudowny krzyk morskich mew.

Tego dnia po podwieczorku całe rodzeństwo i ich przyjaciółka raz jeszcze zeszli na plażę i zdjąwszy buty i skarpetki, spacerowali w słońcu, czując, jak piasek przesypuje się im między palcami. 

- W końcu w domu. - powiedziała do siebie jasnowłosa, przyglądając się krajobrazowi przed sobą. Nogi moczyła jej morska woda, a twarz ogrzewało przyjemnie słońce.

- Długo nie był to prawdziwy dom, co?

Dziewczyna spojrzała w swoje lewo i uśmiechnęła się delikatnie pod nosem na widok znajomej blond czupryny.

- Nie taki, jaki bym chciała. - odparła Ailey, znów wzrokiem wracając przed siebie.

- A teraz?

- Co, teraz? - spytała zdziwiona, natychmiast przenosząc swoje ciemne tęczówki na niebieskie oczy Piotra. Nie miała pojęcia, o co tak właściwie mu chodziło.

- Co myślisz teraz? W sensie, jak czujesz się z tym wszystkim? Że jesteśmy tu my, Aslan... Ty.

Nastolatka zamyśliła się nieco. Co myślała na temat tego wszystkiego? Czuła się... Spokojnie. Nie było już Czarownicy, nikt jej poważnie nie zagrażał. Miała przy sobie ojca, przyjaciół, a nawet inne istoty, które w razie konieczności, by ją ochroniły i którym na swój sposób ufała.

- Myślę, że... To, co się wydarzyło ukształtowało mnie w pewien sposób. - zaczęła Ailey, ruszając przed siebie brzegiem morza. Piotr ruszył wraz z nią. - Tata sprawił, że mimo iż nie ma go przez większość czasu, to zawsze sprawi, że Narnia, a przede wszystkim ja, wyjdziemy z tego bez większego szwanku. Czarownica rządziła przez tyle lat, a kiedy zjawiliście się wy i Aslan... Wszystko zaczęło się zmieniać. Nie wiem, czy masz tego pojęcie, ale ta woda, która właśnie podmywa nam nogi, była zamarznięta przez wiele lat.

- To niesamowite. - skomentował Piotr, patrząc na fale, które uderzały w ich gołe stopy.

- Natomiast, dzięki wam, zrozumiałam, co to jest mieć przyjaciół.

- Nie miałaś ich nigdy? - blondyn zapytał zdziwiony, przenosząc na nastolatkę swój wzrok. Jedno jej spojrzenie sprawiło, że odpowiedź przyszła sama. - Nie miałem pojęcia, że...

- Byliście, jako pierwsi, więc możesz się chyba cieszyć. - odpowiedziała z uśmiechem, milknąc na chwilę. Przeszli kilka kroków, dochodząc do pozostałej części rodzeństwa, którzy siedzieli na piasku, podziwiając widoki przed sobą. - Ach, Łucjo, zapomniała bym.

Opowieści z Narnii: Córka Wielkiego LwaWhere stories live. Discover now