rozdział 2

2.3K 120 1
                                    

Pan Tumnus ponownie tamtego dnia rozłożył swój parasol, podał Łucji ramię i pospiesznie wyszli z pieczary, nie dbając nawet o posprzątanie po podwieczorku. Tym razem droga nie przypominała już zupełnie miłego spaceru do pieczary fauna; przemykali się ukradkiem przez las, nie odzywając się do siebie, a pan Tumnus starał się wybierać najciemniejsze przejścia. Łucja odetchnęła z ulgą, kiedy dotarli wreszcie do Latarni.

- Czy stąd już pamiętasz drogę, Córko Ewy? - zapytał faun.

Łucja wypatrzyła się w ciemność między drzewami i dostrzegła w oddali jasną plamkę, wyglądającą jak odblask dziennego światła.

- Tak, widzę już drzwi szafy.

- A więc pędź do domu tak szybko, jak tylko potrafisz. - powiedział Tumnus. - I... czy będziesz mi mogła w ogóle przebaczyć to wszystko, o czym ci powiedziałem?

- Ależ naturalnie, wybaczam. - powiedziała Łucja, ściskając mu serdecznie rękę. - I mam nadzieję, że nie wpadniesz przeze mnie w jakieś straszne tarapaty.

- Żegnaj, Córko Ewy. - odpowiedział szybko faun. - A może... Może mógłbym zatrzymać chusteczkę?

- Chyba tak! - mruknęła dziewczynka i popędziła w stronę plamki dziennego światła między drzewami tak szybko, jak potrafiła. I nagle, zamiast szorstkich gałęzi drzew, poczuła na twarzy miękkość futrzanych płaszczy, a zamiast skrzypiącego śniegu pod nogami - twardość drewnianej podłogi, aż raptem zdała sobie sprawę z tego, że wyskakuje przez otwarte drzwi szafy wprost do tego samego pokoju, w którym rozpoczęła się ta dziwna przygoda. Starannie zamknęła szafę i rozejrzała się wokoło, łapiąc oddech po szybkim biegu. Na dworze wciąż padało, a z korytarza dobiegały odgłosy rodzeństwa i nowo poznanej dziewczyny.

- Hej, jestem tutaj! - krzyknęła, wybiegając im naprzeciw. - Jestem tutaj! Wróciłam! Nic mi się nie stało!

Łucja wybiegła z pustego pokoju na korytarz, gdzie znalazła pozostałą trójkę swojego rodzeństwa oraz Ailey.

- Nic mi nie jest! - powtórzyła, stając przed nimi. - Już wróciłam.

- O czym ty, na miłość boską, mówisz, Łucjo? - zapytała Zuzanna, odwracając się do młodszej siostry. Jasnowłosa i bracia Pevensie również spojrzeli na najmłodszą z dziewczyn.

- Jak to? - zdziwiła się Łucja, patrząc na wszystkich po kolei. - Czy nie martwiliście się o mnie?

- A więc schowałaś się przed nami? - zapytał Piotr. - Biedna Łusia, schowała się i nikt tego nie zauważył! Na drugi raz, jak będziesz chciała, żeby ktoś zaczął martwić się twoim zniknięciem, musisz posiedzieć w kryjówce trochę dłużej.

- Ale przecież nie było mnie całe godziny! - krzyknęła dziewczynka. Trójka rodzeństwa popatrzyła po sobie. Ailey jedynie spojrzała nieobecnym wzrokiem na dziewczynkę. Domyślała się, że Łucja mogła dostać się do Narnii, widziała to w jej oczach.

- Ona jest stuknięta! - powiedział Edmund, stukając się w czoło. - Kompletnie stuknięta.

- Co właściwie masz na myśli, Łucjo? - zapytał Piotr, patrząc na najmłodszą z ich rodzeństwa.

- To co powiedziałam. - odrzekła Łucja. - Zaraz po śniadaniu weszłam do szafy, nie było mnie całe godziny, jadłam tam podwieczorek i w ogóle zdarzyło się mnóstwo różnych rzeczy.

- Nie bądź głupia, Łucjo. - powiedziała Zuzanna, podchodząc do siostry. - Dopiero co wyszliśmy z tego pokoju i ty tam jeszcze byłaś.

- Ona wcale nie jest głupia. - powiedział Piotr. Ailey uśmiechnęła się w duchu, myślała, że chociaż on wstawi się za Łucją. Jednak nadzieja, że tak się stanie, zniknęła tak szybko, jak się pojawiła. - Po prostu całą tą historię wymyśliła sobie dla żartu. Mam rację, Łucjo? Przecież nie ma w tym nic złego.

- Nie, Piotrze, niczego sobie nie zmyśliłam. - rzekła Łucja, oburzona, że nikt jej nie wierzył. Nie miała nawet pojęcia, że jedna osoba jej jednak wierzyła, tylko po prostu się nie odzywała. - To jest zaczarowana szafa. W środku jest las i pada śnieg, i tam jest faun i Czarownica, i to się nazywa Narnia, a jak nie wierzycie, to idźcie i sami zobaczcie.

Dzieci nie wiedziały, co o tym sądzić, ale Łucja była tak wzburzona, że wszyscy wrócili do pustego pokoju. Jasnowłosa, choć niechętnie, również z nimi poszła. Nie zamierzała jednak długo z nimi zostawać, nie lubiła hałasu, a oni do najcichszych nie należeli. Łucja pierwsza pobiegła do szafy, otworzyła drzwi i zawołała:

- A teraz wejdźcie do środka i sami zobaczcie!

- No i co, głupia gąsko. - powiedziała Zuzanna, wsadzając głowę do środka i rozchylając futra, by mieć lepszą widoczność. - To przecież zwykła szafa. Popatrzcie, tu jest tylna ściana.

Potem każdy - poza Ailey - po kolei zaglądał do środka, rozchylał płaszcze i - cóż, wszyscy, łącznie z Łucją, mogli sobie obejrzeć najzwyklejszą w świecie szafę. Nie było ani lasu, ani śniegu, jedynie tylna ściana szafy ze sterczącymi w niej hakami. Piotr wszedł do środka i zabębnił w nią pięściami, aby upewnić wszystkich, że jest to tylko zwykłe, twarde drewno.

Jasnowłosa mieszkanka tego wielkiego domu przewróciła oczami i niezauważalnie wyszła z pokoju, zostawiając rodzeństwo samych sobie. Zmierzała w stronę swojego pokoju, gdzie chciała się zaszyć z książką i nie wychodzić, chyba że byłaby taka potrzeba.

- Znakomity kawał. - powiedział po wyjściu z szafy blondyn. - No Łucjo, naprawdę udało ci się nas nabrać. Prawie ci uwierzyliśmy.

- Ale to nie był żaden kawał. - zaprzeczyła natychmiast Łucja, a w jej oczach zebrały się łzy. Tak bardzo chciała, żeby ktoś jej wtedy uwierzył. - To prawda. Jeszcze przed chwilą wszystko było inaczej. Naprawdę tak było. Przysięgam. Ailey... Ailey, ona tam była. To znaczy nie ze mną, ale przecież nie bez powodu wyszła z tej szafy, prawda? Prawda, Ailey?

Ale Ailey była już dawno u siebie, nieświadoma, że Łucja prosi ją o potwierdzenie jej słów.

- Ta dziewczyna jest dziwna, wszyscy o tym wiemy. - zaczęła Zuzanna z niesmakiem, marszcząc nos. - Widać, że nie lubi towarzystwa, gdyby chciała z nami zostać, nie poszłaby sobie. A jak widać, nie ma jej tutaj. Nie lubi nas.

- Posłuchaj, Łucjo. - powiedział Piotr, zupełnie nie zważając na słowa siostry. - Czy nie uważasz, że trochę przesadziłaś? Zupełnie nieźle sobie z nas zażartowałaś, ale teraz może byłoby lepiej dać temu spokój, co?

Łucja zaczerwieniła się i chciała coś jeszcze powiedzieć, ale ponieważ nie bardzo wiedziała co, wybuchnęła płaczem.

~*~

Nastolatka przechadzała się spokojnie po korytarzach, zastanawiając się nad ostatnimi dniami. Kilka dni wcześniej podsłuchała rozmowę rodzeństwa Pevensie, którzy obgadywali ją za plecami. Zrobiło jej się przykro, ale z natury nie odezwała się ani słowem.

- Ailey!

Usłyszała za sobą i przystanęła na moment, czekając aż dziewczynka do niej podejdzie. Kiedy już była blisko, znów zaczęła iść przed siebie. Nie odezwała się, choć czekała, by Łucja zaczęła mówić.

- Ty byłaś w Narnii, prawda? Oni mi nie wierzą, a ty w końcu siedziałaś w tej szafie.

Blondynka uśmiechnęła się pod nosem, wiedząc, że z Łucją będzie w stanie się dogadać.

- Oczywiście, byłam w tej szafie. - odparła w końcu, dość spokojnym tonem. - W Narnii również. - dodała już nieco ciszej, ale tak, by dziewczynka ją słyszała. 

- Czyli mi wierzysz? Że byłam w Narnii? - spytała z nadzieją dziewczynka, łapiąc Ailey za rękę. Nastolatka wzdrygnęła się na dotyk innej osoby, tak dawno nie miała z nikim kontaktów, że zapomniała jak to jest.

Spojrzała na Łucję.

- Czasami nasze wymysły, nasza wyobraźnia może sprawić, że to, co nierealne, może był jednak realne. To zależy, jak bardzo w to wierzymy.

Po czym odeszła, zostawiając dziewczynkę w lekkim osłupieniu.

Opowieści z Narnii: Córka Wielkiego LwaWhere stories live. Discover now