56

9.2K 235 10
                                    

Zahir

Patrzyłem, jak Faye ściska siedzącego przy stole w ogrodzie Tamara. Moja dziewczynka ubrała na kolację czerwoną sukienkę, która była zwiewna i sprawiała, że mimo wcześniejszego seksu znów byłem twardy jak diabli.

Uśmiech nie znikał z mojej twarzy przez całą kolację. Kiedy ojciec nie patrzył, ściskałem udo Faye pod stołem. Raz byłem blisko odciągnięcia na bok jej majteczek i wsadzenia w jej cipkę dwóch palców. Powstrzymałem się jednak przed tym zamiarem uznając, że moja ukochana nie byłaby z tego zadowolona. Choć byłem pewien, że zanim pójdziemy spać, wypieprzę jej cudowną cipkę po raz kolejny.

Faye promieniała przy posiłku. Żartowała z Tamarem, uśmiechała się do mojego ojca i trzymała mnie za rękę. Nigdy nie czułem się szczęśliwszy. Niegdyś myślałem, że założenie rodziny byłoby dla mnie czymś w rodzaju więzienia, ale wbrew pozorom, nigdy nie czułem się bardziej wolny.

Po kolacji oznajmiłem rodzince, że pójdę posiedzieć nad basen. Faye spytała, czy wszystko było w porządku, na co pocałowałem ją w usta i oddaliłem się. Musiałem pobyć przez chwilę w samotności, aby wszystko sobie ułożyć.

Gdy dotarłem nad basen, usiadłem na jednym z wielu leżaków. Schowałem twarz w dłoniach, dokonując rachunku sumienia.

Wzniosłem oczy ku niebu, gdzie wierzyłem, że była moja mama. Wiele razy o niej myślałem po tym, jak odeszła i zostawiła nas samych. Zaraz po jej śmierci byłem przerażony. Bałem się, że w ojca wda się potwór i jeszcze bardziej będzie się nad nami znęcał. Jako dziecko nie postrzegałem jego działań jako właściwych. Kazał mnie i Tamarowi patrzeć, jak torturuje i zabija ludzi. Jako starszy brat, nie miałem prawa się załamać. Musiałem być silny, choć i mnie wiele razy chciało się płakać.

Pobłądziłem w życiu, z czego zdawałem sobie sprawę. Zatraciłem się w porwaniach dla okupu, które były dla mnie frajdą. Bawiłem się ludzkimi emocjami, choć nie musiałem tego robić. W pałacu miałem zapewnione wszelkie wygody. Mogłem całymi dniami wylegiwać się na leżaku, pływać w basenie i otaczać się kobietami z haremu, ale potrzebowałem adrenaliny, której życie w pałacu by mi nie dostarczyło.

Zabijając Saiyda, obiecałem mu, że już nigdy więcej nie odbiorę nikomu życia. Może słowo składane nieboszczykowi nie powinno być wiążące, ale byłem mu to winien. Saiyd do bólu przypominał mnie. Był niewiele młodszy ode mnie i cholernie pobłądził. Oczywiście, miałem mu za złe, że położył ręce na Faye, ale po części rozumiałem jego chęć zemsty. Obwiniał mnie za śmierć swojego taty, swojego mentora. Pragnął zemsty i posunął się do okropnych rzeczy, aby jej dokonać.

Saiyd nie był jednak moją jedyną ofiarą. Przed nim zabiłem wielu ludzi, choć zwykle ograniczałem się do tortur. Po moim pierwszym zabójstwie poczułem się jak potwór. Tamar był dla mnie podporą, starając się odwieść mnie od chęci popełnienia samobójstwa. Mówił mi, że mam po co żyć, choć w jego słowach nie dostrzegałem prawdy.

Spojrzałem na śmiejącą się przy stole Faye. Tamar obejmował ją ramieniem, co ani trochę nie powodowało, że czułem się zazdrosny. W pełni ufałem mojej rodzinie. Już nieraz pokazali, że weszliby za mnie w ogień. Ja postąpiłbym tak samo.

- Przepraszam, że wyrosłem na takiego człowieka, mamo - powiedziałem w niebiosa, wpatrując się w iskrzące się gwiazdy. - Kocham cię za to, że poświęciłaś tak wiele na wychowanie mnie i Tamara. Zbłądziłem w życiu, ale odnalazłem to, czego mi brakowało. Nic nie zastąpi mi ciebie. Jestem pewien, że Faye pokochałaby cię, a ty pokochałabyś ją. Tęsknię za tobą, mamo. Obiecuję, że nigdy więcej nie porwę ani nie zabiję człowieka. Będę grzecznym chłopcem, o którym zawsze marzyłaś. Jeśli możesz, zaczekaj jeszcze trochę na tatę. Nie wyobrażam sobie, abym miał stracić również jego.

HostageOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz