"𝔏𝔦𝔰𝔱"

96 43 0
                                    

Stół pełen ręcznej roboty zabawek, dzieci i zachodzące słońce tworzyły rodzinną atmosferę, której nikt nie mógłby w tym momencie zepsuć. Tak przynajmniej się zdawało dziewczynie, która pustym, aczkolwiek ciepłym wzrokiem wpatrywała się w mizerny płomyk świeczki. Siedziała na kanapie momentami zerkając na resztę pokoju. Matka, która nucąc kołysankę niemowlęciu na jej rękach wzięła głęboki wdech i zaprzestała czynności. Na jej twarzy widać było wycieńczenie, jej źrenice były znacznie powiększone, a powieki jakby z kamienia zamykały się, aby ukoić zmęczone spojrzenie kobiety. Widząc to dziewczynka postanowiła pomóc i wzięła niemowlę w swoje objęcia. Lekko przysypiająca kobieta wzdrygnęła się nie czując dziecka, lecz gdy zobaczyła, że to jej córka zajęła się nim, czule się uśmiechnęła.

- Kochanie, nie musisz już się tak o mnie troszczyć, to moja rola by o was zadbać... - wyciągnęła ręce by znów zabrać maluszka.

- on i tak już śpi, zaniosę go do kołyski ­- zanim kobieta zdążyła cokolwiek odpowiedzieć, dziewczyna zniknęła w odmętach nieoświetlonego pokoju obok.

Podeszła do dziecięcego łóżeczka i z dużą czułością położyła malucha, błagając, aby chociaż ta noc obyła się bez płaczu. Ominęła wszystkie skrzypiące deski i wróciła do matki, która jak się spodziewała odpłynęła w objęcia morfeusza. Przykryła, więc ją niedźwiedzią skórą, kładąc się obok niej.

­- ciekawe, kiedy Colin wróci z polowania...­­ ­- W tym samym momencie drzwi wejściowe otworzyły się z rozmachem gasząc podmuchem wiatru świeczkę, a na starej drewnianej podłodze słychać było ciężkie kroki - o wilku mowa - nie trzeba było długo czekać na odpowiedź.

- przepraszam, że tak późno - położył na stole średnich rozmiarów bażanta - musiałem jeszcze zajść do rzeźnika, przynajmniej mamy, za co kupić jutro nasiona na wysiew ozime.

- przynajmniej tyle...chcesz może zupy?

- chętnie, a jaka dzisiaj? - Zapalił ponownie świeczkę.

- kartoflanka, dość skromna, bo mało ziemniaków urosło, ale jest - dziewczyna położyła przed mężczyzną łyżkę ­- już się grzeje, zaraz podam.

- Mira...a ty jadłaś dzisiaj? - Na jej twarz wkradł się lekki uśmiech, lecz nie odpowiedziała, na co mężczyzna wyraźnie posmutniał.

- ważniejsze jest to, żebyś ty zjadł, pracujesz fizycznie, a ja robię tylko drobne obowiązki domowe - rzuciła dla złagodnienia atmosfery.

- wiem, że żyjemy skromnie, ale to nie jest powód byś się głodziła dla dobra ogółu, jezdnie jest po to by je jeść...

- to nie jest poświęcenie dla dobra ogółu tylko dla twojego dziecka - odwarknęła - Arsen potrzebuje mleka, a nie możemy pozwolić sobie na mamkę, więc Maria musi jeść.

Mężczyzna zamilkł, wiedział, że nie tylko sama głodówka musi być dla niej trudna, ale również nagły ślub Marii z nowo poznaną osobą. Widział jak bardzo stara się tolerować jego towarzystwo, jednak nie dało się ukryć, że robiła to wszystko dla matki. Zanim cokolwiek zdążył ponownie powiedzieć dziewczyna położyła przed nim miskę zupy i szybkim krokiem odeszła. Położyła się obok matki i zasnęła z wycieczenia.

Wschodzące słońce muskało jej powieki, jednak nie miała siły ich otworzyć, nie chciała rozpoczynać nowego dnia.

„Czyli to był tylko sen..."

Zza okna słychać było jedynie śpiew ptaków i nieliczne kroki przechodniów. Przewróciła się na lewy bok i powoli otworzyła oczy, przed nią stała służąca z dzbankiem wody.

• ℭ𝔲𝔯𝔰𝔢 𝔬𝔣 𝔩𝔦𝔣𝔢 • Levi x OC (PL)Место, где живут истории. Откройте их для себя