Rozdział 10

787 46 44
                                    




- Co, jeśli on ze mną zerwał?

Nawet nie chcę o tym myśleć. Myślę, że powiedziałby mi to w twarz.

Zapukałam do jego drzwi. Znowu nic, ale ja się nie poddam, dopóki nie porozmawiamy. Chcę go zobaczyć i dostanę to, czego chcę za wszelką cenę.

- Loki, proszę, to ja, mam dla ciebie śniadanie. - mój głos zabrzmiał błaganie. Nie wiem, dlaczego, skoro byłam tak zdeterminowana, by udźwignąć to wszystko.

Nie odpowiedział.

- Proszę, musimy porozmawiać. Nie wiem, co się stało, chyba możesz mi wytłumaczyć swoje zachowanie, nie uważasz? - z wcześniejszego tonu przeszłam w bardziej zdenerwowany.

O, nie, tak to nie będzie. Nawet jeśli nie chce mnie widzieć, to i tak zobaczy.

- Friday - powiedziałam w przestrzeń

- Tak, panienko Stark?

- Otwórz mi te drzwi

- Musisz podać kod bezpieczeństwa, bym mogła to uczynić

Ach, tata i te jego kody. Na szczęście znałam każdy kod do wszystkiego. Kiedy mi się nudziło, raz zhackowałam dysk Tony'ego i pobrałam wszystkie potrzebne mi rzeczy.

- Jeden, dziewięć, zero, trzy - podałam kod, a drzwi po chwili się otworzyły.

Niepewnym krokiem weszłam do środka. Rozglądałam się po całym pokoju.

Wyglądał, jakby przeszedł przez niego jakiś huragan. Książki porozwalana na podłodze, porozrzucane ubrania i kwiatki, które kupiłam do tego pokoju, by zrobić miłą atmosferę...

Stał przed oknem, tyłem do mnie. Nawet się nie odwrócił, by na mnie spojrzeć. Położyłam talerz na biurku. Zbliżyłam się w jego stronę. Objęłam go od tyłu rękoma. Nie ruszał się, gdyby było ciemno, pomyślałabym, ze to jakiś manekin, ale nie to mój facet. Wtuliłam się w jego tył. Stęskniłam się, a nie widzieliśmy się tylko przez noc.

Nagle poczułam, jak wyrywa mi się z uścisku. Odwrócił się w moją stronę. Spojrzałam na jego twarz, miał podkrążone oczy, rozczochrane włosy. Widziałam złość i, chyba, żal w jego oczach, a ich kolor, zwykle zielony, był ciemniejszy niż zwykle.

Odsunął się, gdy postawiłam krok w jego stronę. Dlaczego?

- Loki, co się stało? Już mnie nie chcesz? - musiałam spytać, na to on zamrugał szybko kilka razy. Jakby nie wierzył, ze o to spytałam.

- Miałaś wczoraj przyjść. Martwiłem się. - powiedział, patrząc mi prosto w oczy.

Jest zły, bo byłam pijana i nie przyszłam? Serio?

- Upiłam się i wróciłam późno. Naprawdę, nie miałam siły na nic. Zasnęłam od razu po powrocie. Tylko o to jesteś zły? - wytłumaczyłam, zrobiłam kolejny krok do niego, a on cofnął się znowu.

- Tylko o to?! - powtórzył po mnie sarkastycznie - Przyszedłem do ciebie w nocy. Chciałem cię pilnować, a ty spałaś wtulona w tą mrożonkę. - syknął, podchodząc do mnie bliżej.

- Nic nie zaszło pomiędzy nami. Naprawdę myślałeś, że mogłabym zrobić coś takiego tobie, osobie, na której mi zależy? - nie mogłam uwierzyć. Czy on posądza mnie o zdradę?

- Byłaś w samej bieliźnie.

- Zrobiło mi się gorąco. Jesteś jeleniem, jeśli myślisz, że spieprzyłabym naszą relacje. Jak już mówiłam, nie wiedziałam, co robię. Rano, kiedy się obudził, zorientowałam się, że to nie ty.

Love is fake // Loki LaufeysonWhere stories live. Discover now