Rozdział 37

521 28 7
                                    

W tak dobrym humorze wróciliśmy do domu. Było już późno, ale musiałam iść porozmawiać z jedną osobą. Zostawiłam niezadowolonego boga w pokoju i skierowałam się do mamy. Szłam korytarzem, gdy usłyszałam dziwną rozmowę.

- Kiedy wyruszacie? - głos Steva był lekko spięty.

- Powiem jej jutro i najlepiej od razu. - Thor odpowiedział. Pewnie mówi o Jane. Jakie to słodkie, ze zabiera ją zapewne do krainy bogów. Naprawdę warto ją odwiedzić.

- Oby wszystko poszło dobrze. - nie rozumiałam, co może pójść źle. Na pewno spytam o to jutro boga.

- Jakoś źle to wiedze.

Nie słuchając dalej ruszyłam do wyznaczonego wcześniej miejsca. To nie ładnie podsłuchiwać, ale no cóż ciekawość ludzka nie zna granic.

Zapukałam, a po chwili w drzwiach stała tak dobrze znana mi osoba.

- Mel co cię sprowadza? - zapytała, była ubrana w piżamę. Pewnie szykowała się już do snu.

- Nie chciałam przeszkadzać...

- Ty nigdy nie przeszkadzasz. Wchodź Tonego nie ma, w spokoju możemy porozmawiać. - weszłam do środka i usiadłam na łóżku, a kobieta koła mnie. Skąd ona zawsze wie kiedy coś mam do powiedzenia. - Zaczynaj.

- Co do rana to... nic pomiędzy nami nie zaszło. - mama uśmiechnęła się pod nosem.

- Tak myślałam, ale tata uważał inaczej.

- Gadacie o mnie i o Lokim? - zestresowałam się. Po co, o nas rozmawiają? Kobieta pokiwała głową widocznie bardzo rozśmieszona. Wzięłam głęboki wdech i postanowiłam skończyć. - Skąd wiedziałaś kiedy to zrobić? - na początku zmarszczyła brwi, ewidentnie nie wiedząc o co pytam, ale po chwili zrozumiała.

- Skarbie to się czuję. Nie ma odpowiedniego czasu jesteście tylko wy. - chwyciła mnie za rękę. Patrzyłyśmy sobie w oczy. Zastanawiałam się nad jej słowami.

- Czyli nie planuję się tego?

- Nie, sama będziesz to wiedziała.

- A jeśli mu się nie będzie podobało. On już to robił i śmie twierdzić, że nie raz. - spoważniała, tak samo jak ja. To była prawda on sam mówił, że jego i Sygin łączył tylko seks. Musiała być wprawiona. A ja, co ja tam wiem.

- Uwierz mi, że będzie dobrze. Ale nie zmuszaj się specjalnie, bo on tego chce. - zmarszczyłam brwi.

- On tego nie chce. Znaczy nie nalega i mówi, że będzie czekać, ale ja chce. Problem w tym, że się boję.

- To będzie się działo same. Taki instynkt. - uśmiechnęłam się. Ona potrafi i pocieszyć i dodać otuchy. Najlepsza mama.

Rozmawiałyśmy jeszcze trochę, do puki Tony nie wrócił z garażu. Nie chciałam im przeszkadzać, więc sama postanowiłam udać się do swojego pokoju. Weszłam po cichu. Loki leżał na łóżku. Spał, nie chcąc go budzić weszłam do łazienki i wzięłam szybki prysznic. Ubrana w piżamę wyszłam i najdelikatniej, jak potrafiłam położyłam się obok niego.

- Co tak długo? - wystraszyłam się jego głosu.

- Myślałam, że śpisz.

- Bez ciebie nie da się zasnąć. - odwrócił się w moją stronę, podpierając ręką głowę. Usiadłam na jego udach.

- Ach tak? - mruknęłam, składając na jego ustach krótki pocałunek.

- Jesteś kimś przy kim chce zasypiać i budzić się codziennie. - nagle zalazłam się pod nim, zaczął składać pocałunki na mojej szyi, szczęce, by skończyć na moich ustach.

Rękoma błądziłam po jego ciele, za co nie pozostawał mi dłużny. Zdjął mają koszulę nocną i jak on zostałam tylko w majtkach.

Pocałunki stały się bardziej zachłanne pełne pragnienia. Zacisnął swoje dłonie na mojej tali. Nie wahałam się zsunąć jego bokserek, wciąż smakując jego ust.

- Kochanie...Jesteś pewna? - wyszeptał Loki, schodząc pocałunkami na szyję.

Odchyliłam delikatnie głowę w tył, by dać mu większy dostęp. Wplotłam palce w jego włosy. jęcząc z przyjemność. Pisnęłam zaskoczona, gdy przygryzł moją skórę, następnie składając w tym miejscu masę pocałunków.

- Jak nigdy. - uśmiechnęłam się lekko, skanując wzrokiem jego nagie ciało.

- Kocham cię Mel. - wyznał, gdy pocałował moje podbrzusze, palcami zahaczając o materiał mojej bielizny. Jednym ruchem zerwał ją ze mnie.

- A ja ciebie.

Loki uśmiechnął się i znowu wbił się w moje usta, dzięki temu stłumił mój krzyk zaskoczenia, gdy we mnie wszedł. Wbijałam paznokcie w jego plecy, przyciągając go bliżej do siebie.

Poruszyłam biodrami, dając mu znak, że może wykonać pierwszy ruch. Czułam wielką przyjemność, która zastępowała początkowy ból. Oderwał się od moich ust, by przyjrzeć się mojej twarzy. Wykonał kolejne powolne pchnięcie. Pochylił się do moich ust.

- Loki...

- Tak kochanie?

- Proszę..

- O co prosisz?

- Szybciej.. - po tych słowach przyśpieszył swoje wcześniejsze ruchy, wchodząc we mnie mocniej. Jego oczy zapewne, jak moje były zamglone i pełne wrażeń. Jęczałam, gdy spełnienie kumulowało się w moim podbrzuszu.

- Loki!- krzyknęłam, gdy orgazm zawładnął moim ciałem . Kłamca warknął, gdy zacisnęłam się na nim, ale nie przestał się poruszać. Jeszcze kilka ruchów wystarczyło, by jego gardło opuścił jęk. Doszedł  we mnie i opadł na mnie.

Leżeliśmy wtuleni w swoje nagie ciała. To było niesamowite. Warto było czekać na taką chwile. Kiedy z nim byłam zapominałam kompletnie o całym świecie. Byłam tylko ja i on.

- Wyjdziesz za mnie? - wyrwał mnie z moich rozmyśleń. Czy on żartuję?

- Ty tak na serio? - musiałam się upewnić, usiadłam na jego biodrach, wpijając się w zimne usta.

- To tylko formalność przypieczętowująca nasza miłość. Jeżeli to za wcześniej to...

- Tak - zmarszczył brwi - Tak wyjdę za ciebie. - niemal od razu uśmiechnął się w mój ulubiony sposób. Przyciągnął mnie zmieniając naszą pozycje. Leżałam w tulona w jego tors. - Oświadczyłeś się, bo się ze mną przespałeś? - próbowałam opanować śmiech zadając te pytanie.

- Naprawdę tak mnie postrzegasz? Zrobiłem to, bo cię kocham, chce żeby każdy wiedział, że jesteś moja. - na początku był zdenerwowany, lecz po chwili uśmiech zagościł na jego twarzy, tak jak na mojej. Gładził ręką moje plecy, a ja wsłuchiwałam się w spokojne bicie jego serca.

Było tak miło. Bezpieczne w ramionach od teraz mojego narzeczonego. Brak tylko pierścionka, ale nie potrzebuję żadnych błyskotek, gdy mam jego.

Mama miała racje, to się czuję. To jedna z najprzyjemniejszych rzeczy, jakie mnie spotkały. Miałam nadzieje, że Loki czuł się tak samo dobrze, jak ja.

- Dobranoc, kochanie.

- Dobranoc, skarbie. - po tych słowach zasnęliśmy szczęśliwi.

Jak długo te szczęście może trwać?

Love is fake // Loki LaufeysonWhere stories live. Discover now