Rozdział IV - "Niczym rodzina, która zabija"

84 11 6
                                    

Oparłszy się wygodnie o kamienny blat, przekręcałam w dłoniach ofiarowany mi przedmiot, przyglądając mu się bacznie z zauważalnym zachwytem. Malutkie, złociste wskazówki, mozolnie przesuwały się po tarczy lśniącego zegarka, tykając przy tym cichutko oraz przywodząc na myśl kapanie wiosennego deszczu.

W pewnym momencie odwróciłam nieznacznie głowę, słysząc charakterystyczny, dobrze znany szmer okrytych sierścią łapek. Nieopodal, tuż przy zajętym przez szatyna miejscu, stał bielutki, pokryty rudawo-brązowymi plamami kot, którego ciemnobrązowe oczy z żółtymi otoczkami, uważnie wpatrywały się w naszą dwójkę.

— Witaj, Szefie! — rozchmurzyłam się, zauważając owe zwierzę, następnie upijając łyk napoju.

Szef, znany również jako Boss, był niezwykle inteligentną istotą. Zdawał się rozumieć wszystkie wypowiedziane słowa, przekrzywiając na boki pokryty trójkolorową sierścią łebek. Mruczał i miałczał w tak intrygujący, wyjątkowy sposób, iż mogło by się zdawać, że chce się z nami porozumieć. Ponadto zawsze, bez względu na okoliczności, pojawiał się w barze, gdzie przesiadywał niekiedy długie godziny, towarzysząc odpoczywającym w lokalu klientom.

— Tak sobie teraz myślę... Człowiek na życiowej drodze napotyka wiele przeciwności losu... — Dazai odezwał się niezwykle spokojnym głosem, przymykając oczy. Postawa, jak i sam wyraz twarzy mężczyzny, emanowały czymś tak nietypowym, iż mimo wszelkich starań, nie potrafiłam rozgryźć tego dziwnego, błądzącego na ustach uśmiechu. — Życie stawia ludzi przed różnymi wyborami... Zmiany jakie w nim zachodzą, często są niestabilne oraz nieodwracalne... Jednak, mimo to, toczy się ono dalej, pożerając wszystko i wszystkich w przytłaczającej rzeczywistości... Codzienność pochłania czas; nie czeka na błądzących. Po prostu trwa. Spieszy z postępem ku przyszłości, zostawiając za sobą minione chwile...

Wpartywałam się w pogrążonego w myślach przyjaciela, nie rozumiejąc ani słowa z jego nadwyraz dziwnej wypowiedzi. Kiwałam jedynie twierdząco głową, popijając przy tym sok z kryształowej szklanki i udając, iż doskonale odnajduję się w jego rozważaniach na temat ludzkiego życia.

— Jednak... Wiesz co? — kąciki ust szatyna uniosły się nieco w górę, zaś brązowe oczy zwróciły się w kierunku przybyłego niedawno, zwierzęcego gościa. — Niektóre rzeczy, bez względu na rujnujący wszystko wir czasu, pozostają niezmienne. Na przykład, spójrz na tego kota — były mafioso gestownie wskazał włochate, czworonożne stworzonko, które siedzące zaledwie chwilę temu na podłodze, teraz leżało swobodnie na skórzanym hokerze, zapewne uprzednio tam wskakując. — On zawsze tu przychodził, przychodzi i będzie tu przychodzić. Po prostu zawsze.

Zastanowiłam się chwilę nad wypowiedzianymi przez lekko nietrzeźwego już towarzysza słowami, popijającego w istocie już drugą szklankę mocnego alkoholu. Szczerze mówiąc, jego słowa nie miały dla mnie najmniejszego sensu.

Niektóre rzeczy, co prawda, pozostają niezmienne, jednak przybywający tu każdego dnia kot, pewnego dnia zakończy swą wędrówkę po ziemi, umierając ze starości bądź innej przyczyny. Przecież jego odwiedziny nie będą trwać w nieskończoność. 

Rozchyliłam wargi z zamiarem zaoponowania, jednak zauważywszy uśmiechniętą twarz kompana, nie potrafiłam zrujnować wysnutych przez niego idei. Nawet jeśli owy uśmiech stanowił jedynie maskę, ukrywającą doskwierający ból i smutek, myśl o odebraniu mu nikłej nadziei napawała mnie żalem, ściskającym serce. Przygryzłam zatem wnętrze policzka, analizując najlepsze opcje kontynuowania konwersacji.

— Masz rację... — zaczęłam niepewnie, wprowadzając w życie przyświecający mi pomysł. — Jak wcześniej stwierdziłeś, ludzka egzystencja nie stroni od zmian. Są one jej nieodłączną częścią. Dlatego... — zawahałam się,  zdając sobie sprawę, iż nasza rozmowa zmierza w zupełnie odwrotnym kierunku niż zamierzałam. Serce zabiło mi szybciej, zaś mózg odmówił posłuszeństwa, odbierając mi zdolność racjonalnego myślenia. Poczułam pot na mojej skórze, spowodowany narastającym zaniepokojeniem. Wpakowałam się w temat, którego kompletnie nie mogłam pojąć, co gorsza, nie potrafiąc z niego wybrnąć. Pogrążając się więc we wszechobecnej sytuacji oraz własnej głupocie, rzekłam pierwsze słowa, przychodzące mi na myśl.—  Postanowiłam wstąpić do mafii jako pełnoprawna członkini. 

Antigravity | Chūya Nakahara x OCWhere stories live. Discover now