31.

6.1K 426 5
                                    

Weszliśmy do szpitala. Od razu poczułam ten zapach detergentów, którego nie cierpię. Theo chciał zrobić dodatkowe badania, które potwierdza czy już na sto procent nie ma szans aby go uratować. Wyglądałam okropnie. Włosy, które były całkowicie proste teraz są w kompletnym nieładzie. Makijaż został rozmazany przez napad płaczu.

- Jak się czujesz ? - zapytał mnie Theo.

- To chyba raczej ja powinnam zapytać ciebie - szłam z opuszczona głowa.

- Cieszmy się każda chwilą - pocałował mnie w czoło.

Poprosił mnie bym usiadła na korytarzu przed gabinetem lekarskim i poczekala. Przechodziły obok mnie starsze panie i mierzyły mnie wzrokiem. Nie przywykły do widoku nastoletniej ciężarnej.

Siedziałam na  krześle i obserwowałam ludzi. Co każdego z nich ściągnęło do lekarza? Z rozmyślania wyrwał mnie dźwięk otwieranych drzwi. Theo pożegnał doktora i wyszedł z uśmiechem na twarzy.

- Jutro o 17 będą wyniki.  Więc teraz jedziemy do urzędu stanu cywilnego moja kochana - złapał mnie za rękę i zaprowadził na parking.  Nie mogąc, a raczej nie chcąc się  sprzeciwiać usiadłam na miejscu pasażera.

- Jestem pewien ? - wybijałam rytmicznie paznokciami o szybę samochodu denerwując się.

- Ciebie ? Zawsze - był szczęśliwy.To się liczy najbardziej.

- Później już nie będzie odwrotu - nie wiem czemu ale chciałam odwlec go od tego pomysłu. To nie tak, że nie chce ale wciąż miałam nadzieję, że wszystko się polepszy.

- Naomi nie chcesz mnie za męża? - zapytał ze smutkiem w oczach.

- Chce, oczywiście, że chce - uśmiechnęłam się do niego aby nie miał więcej wątpliwości.

- Zaraz po załatwieniu spraw pojedziemy po sukienkę - klasnał uradowany w dłonie na chwilę puszczając kierownicę.

- Chce być żywą panna młoda więc jedz przepisowo i trzymaj ta kierownicę - zaśmiałam się.

~*~

Po załatwieniu godziny ślubu i wszystkich papierkowych spraw pojechaliśmy z Theo do centrum gdzie miałam kupić odpowiednia sukienkę. Trochę było problemów ze względu na mój brzuszek. W końcu wspólnie wybraliśmy piękna biała suknię, która sięgała aż do ziemi. Miała lekkie rozciencie na prawej nodze i była na grubych szelkach. Piękne brylanciki układały się w pas. Kosztowała fortunę ale Theo uparł się, że to on płaci. Zgodziłam się żeby nie robić mu przykrości.

- Będziesz piękna panna młoda - powiedział gdy już weszliśmy do domu i udaliśmy się do pokoju. Byłam zmęczona po całym dniu.

- Hm a świadek? Może poproszę Amber?

- Dobrze. Zadzwoń do niej a ja przygotuje kolację - pocałował mnie w czoło i wyszedł.

Znalazłam telefon i wybrałam numer do przyjaciółki.

- Słucham ? - odebrała od razu.

- Słuchaj dalej - zaśmiałam się - Jutro, godzina  13, urząd cywilny, ty jako świadek - wydusiłam na jednym tchu.

Po drugiej stronie usłyszałam pisk. Czy ona zawsze tak musi się podniecać ?

- Będę napewno ! - nie chciałam więcej jej słuchać to po prostu odłożyłam słuchawkę.

Rozłożyłam się na łóżku i wpatrywałam się w sufit. Chyba zasnełam bo obudziło mnie otwieranie drzwi do pokoju.

- Śpisz ? Kolacja już gotowa - pojawił się w nich Theo.

Spojrzałam na zegarek i wiedząc, że dużo mnie nie ominęło, wstalam i udałam się za moim przyszłym mężem do kuchni. 

Postarał się chłopak. Wykorzystał to, że lubie sałatke grecka. Pochłonęłam całe dwie porcję na co Theo patrzył z lekkim niedowierzaniem.

- No co? Mogę w moim stanie - mówiłam z pełnymi ustami.

- Nic. Dziwi mnie gdzie mieścisz to wszystko.

- Jem za dwie - położyłam ręce na brzuchu i gładziłam go delikatnie.

Po chyli podszedł do mnie Theo i oparł ucho o brzuch. Robił tak zawsze przed pójściem spać. Taka jego mała tradycja.

W pewnym momencie wziął mnie na ręce i zaniósł do łóżka.

- Ciężka jestem - poskarżyłam się.

- Księżniczki zasługują na takie traktowanie - puścił mi oczko.

- Tak bardzo Cię kocham - przytuliłam się jak najmocniej umiałam.

- Ja ciebie także Kocham - szepnął mi na ucho.

Gdy już ogrzał mnie swoim ciałem moje ciało nie wyraziło sprzeciwu i postanowiło odpocząć. Odpłynełam w głęboki sen.

Po co mi facet? ( w trakcie poprawy )Où les histoires vivent. Découvrez maintenant