4

171 28 1
                                    

— Czy Taehyun to nie jest idealne imię? — westchnął z wyraźnym rozmarzeniem i opadł twarzą na swoją brązową, pokrytą masą przypinek i innych kolorowych ozdób torbę. 

— Dla alkoholika? — uniósł brwi starszy, spoglądając na ciemnowłosego znad książki. Od dobrej godziny próbował czytać się swobodnie w jedną z nowszych powieści Dana Browna, przeszkadzały mu w tym fantazje, które Beomgyu raczył wypowiadać na głos. Zwykle skutecznie mógł go ignorować, tym razem niestety było to zadanie dość trudne. 

— Sam jesteś alkoholik! — pisnął oburzony, rzucając w niego metalową łyżeczką pokrytą resztkami malinowego budyniu. — Nie nazywaj go tak, nie jest alkoholikiem. 

— To kim? Degustatorem trunków wysokoprocentowych? — prychnął ironicznie, sięgając po serwetkę, aby pozbyć się różowawej plamy na koszulce. — Gyu... To jest obcy człowiek, może i pije czasami z Yeonjun’em, ale wciąż... Nie idealizuj go tak, może być zupełnym przeciwieństwem, o to mi chodzi. 

— Skończ to swoje nudne pierdolenie — machnął na niego ręką. — Mam ci przypomnieć, jak się poznałeś ze swoim kochasiem, czy co? 

Ciemnowłosy nie miał zamiaru dopuścić do siebie faktu, o którym od jakiegoś już czasu mówił mu wyższy chłopak. Od zawsze miał skłonności do dumania, za dziecka właśnie tak spędzał większość czasu. Wyobrażał sobie wiele pięknych historii, tworzył setki scenariuszy z ludźmi spotkanymi gdzieś przypadkowo i traktował za absolutny pewnik. Może nie było to znakiem rozwagi, ale w ten sposób czuł się mniej zagrożony. Jeśli w jego głowie pojawił się obraz człowieka niebezpiecznego, to w życiu codziennym unikał go tak samo jak w snach. Kiedy widział innych w samych superlatywach, to nie miał zamiaru nigdzie tego zmieniać. Intuicja była nieomylna, w taki sposób chronił się przed jakimkolwiek zranieniem, zajmował czas, przeganiał wszelką nudę. 

Zdarzało się przeżywać mu w ten sposób więcej niż naprawdę, w stosunku do wielu nieznajomych był z początku mało śmiały. Zwyczajnie w pierwszej kolejności musiał poznać ich wyobrażenie, dopiero po tym uznać je za odpowiednie dla siebie i ewentualnie w chodzić w relację. 

Beomgyu był specyficzny w wielu aspektach, nie przeszkadzało to mu, jego przyjaciołom ani rodzinie także, więc po co miałby cokolwiek zmieniać, nawet jeśli jedynym określeniem na to było słowo absurdalne? 

— Dorośniesz kiedyś? — zaśmiał się cicho Soobin, widząc jak młodszy przytula do siebie już nieco podartą fotografię. 

— Jak przestaniesz być taką pizdą — rzucił z przekąsem. Przyciągnął bliżej kubek kakao i wziął sporego łyka, nie przejmując się zupełnie białym śladem po bitej śmietanie nad ustami. — Dlaczego nadal go tu nie ma? — jęknął chwilę później zrezygnowany. 

— A czemu miałby być? To, że Yeonjun powiedział, że czasami przychodzi się tu napić po wykładach, nie znaczy, że robi to codziennie i spędza tu nie wiadomo, ile czasu. 

Może i Choi miał rację, ale chłopiec chciałby zobaczyć wreszcie swój obiekt westchnień w rzeczywistości. Przekonać się czy wygląda tak samo, jak na zrobionym przypadkiem zdjęciu, czy może to nie oddało piękna jego twarzy. 

Tworzył ciągłe scenariusze ich pierwszego scenariusza. W ulubionym, a przy tym najmniej realistycznym zaczynają się ze sobą całować, a w tle walca tańczy Angelia Jolie razem z Kim Kardashian. Żeby był zadowolony wystarczy jedynie spełnić pierwszą część, chociaż ona sama w sobie jest już praktycznie niemożliwa, nawet potrafił to przyznać. 

Uszczęśliwiłby się samym niewielkim uśmiechem, niekoniecznie skierowanym w jego kierunku. Twierdził, że nie ma nic piękniejszego niż uśmiech i nie miał zamiaru zmieniać zdania. 

— Poczekajmy jeszcze chwilę, najwyżej poszukam go jutro przed wykładami i później na przerwie — przygryzł wargę. — Myślisz, że to dziwne jak zaobserwuje go na Instagramie...? Bo ma prywatne konto i sam nie wiem...

— Wow, nawet zaczynasz używać takich rzeczy? Ty w ogóle wiesz co to jest Instagram? Czyżby moje dziecko zaczęło poznawać świat? — mruknął niby zdziwiony, wrzucając sobie do ust kawałek czekolady z orzechami. 

— Ha, ha, bardzo śmieszne — prychnął, rzucając mu nienawistne spojrzenie. — Dobra, poproszę później twojego księciunia to może da mi swój telefon. Skoro razem chleją, to chyba też się obserwują, chyba. Nie ważne, mam bardzo istotne pytanie. 

— Zaciągnięcie kogoś do kibla na numerek to nie jest sposób na podryw — wtrącił szybko i zerknął na niego z politowaniem. 

— Ej! Ja wcale nie chciałem- Spierdalaj wyrośnięty zającu! Bawić się nie potrafisz, chciałem spytać na jaki kolor pofarbować włosy, muszę coś zrobić, żeby jakoś na mnie uwagę zwrócił, nie? 

— O włosach później pogadamy — uśmiechnął się delikatnie. — Odwróć się, ale dyskretnie. 

— Co!? Przyszedł!? — pisnął głośno, praktycznie przewracając się na krześle. 

— Dyskretnie powiedziałem! — fuknął na niego wyższy, ciągnąc go z powrotem w swoją stronę. 

Przez pisk młodszego kilka osób zwróciło na nich uwagę, rzucając im pełne zdegustowania spojrzenia, ale żaden z nich nie miał zamiaru zwracać na to teraz uwagi. Ważniejszy był srebrnowłosy chłopak zajmując miejsce przy dwuosobowym stoliku przy ścianie, w dłoniach trzymał czarną, dużą teczkę, którą odłożył na krzesło naprzeciwko niego. 

— Ja jebię, chyba widzę anioła — wybełkotał zachwycony, wpatrując się w nieznajomego niczym w obraz wiszący w ogromnej galerii sztuki. Bez zawahania mógł stwierdzić, że nawet na zdjęciu nie wygląda tak dobrze, jak w rzeczywistości.

ghostingWhere stories live. Discover now