5

160 23 3
                                    

Kolejny dzień na uczelni był całkowicie zwyczajny, Choi prawie zasnął na jednej z sali wykładowych, ale wybudził go kolega siedzący obok, czyli nic zwyczajnego się nie działo. Może chłopak miałby w sobie więcej życia, gdyby nie fakt, że spędził całą noc na krzątaniu się po minecraftowej jaskini zupełnie zapominając o tym, że zaczyna dziś wykłady od ósmej. Dlatego zdziwił się niesamowicie, gdy akurat odsuwał się od komputera, a jego budzik zaczął dzwonić. Cóż miał zrobić? Został brutalnie zmuszony do wzięcia chłodnego prysznica, nałożenia tony korektora, żeby jakkolwiek zakryć wory pod oczami, pożegnać się ze swoim ulubionym zdjęciem, które postawił na szafce i wyjść na uczelnię z nadzieją, że nie spotka miłości swojego życia. 

Zdążył zakodować w głowie, że następnym razem maksymalna godzina do gry to druga w nocy, nie ważne czy wykład zacznie się o 13 czy nawet o 17. Dzisiaj dostał nauczkę, aby na przyszłość przed graniem sprawdzać plan zajęć. 

Przez to wszystko musiał dodatkowo zrezygnować ze snu, w którym zawsze mógł się pojawić Taehyun, to wręcz grzech ciężki. Nie wiadomo co by tam robili, może przegapił okazję, do oglądania ich przyszłego ślubu gdzieś na pięknej plaży w Los Angeles bądź innym bajecznym miejscu. Tak właśnie niszczy się własne marzenia oraz wyidealizowany nierealny świat marzeń sennych. 

Nie zamienił do tej pory słowa z nikim, zwyczajnie nie nadawał się do funkcjonowania, nie miał humoru i najchętniej schowały twarz w poduszce, ewentualnie w ramionach swojego obiektu westchnień, ale tego na głos nie powie, jeszcze wezmą go za większego wariata niż do tej pory. Chociaż jest na fotografii, kto tu nie jest wariatem? Czy ktoś o zdrowych zmysłach decyduje się studiować fotografię, filozofię czy florystykę? Oczywiście, że nie. Dlatego ani on, ani Yeonjun, ani Soobin nie są normalni. Zważywszy na to pewnie też się przyjaźnią. 

Od momentu pierwszego spotkania Beomgyu i miłości jego życia minął co prawda już tydzień, jednak chłopak wciąż żył tym spotkaniem, a w każdej chwili, gdy tylko zaczynał się nudzić chociaż odrobinę — przywoływał sobie do głowy obraz przystojnego jasnowłosego chłopaka. Jakby mógł żyłby tym w nieskończoność, bo chociaż starał się jak mógł, już od tamtego czasu nie udało mu się spotkać Kanga. Miał nadzieję, że dziś zostanie tak tym bardziej, zwłaszcza przez to w jaki sposób dziś wyglądał. 

Chciał przecież zaprezentować się z jak najlepszej strony, a przyklapnięte włosy, zgarbione plecy i wory pod oczami raczej mu tego nie umożliwiają. Ich pierwsze spojrzenie w swoje oczy powinno być idealne, Choi niejednokrotnie je sobie wyobrażał i za każdym razem wyglądało cudownie. Widział to trochę jak w filmie — czas magicznie się spowalniał, a w tle zaczynała grać jakaś wolna, romantyczna muzyka. Wszystko powoli przestawało mieć znaczenie, a wtedy obydwoje zdawali sobie sprawę, kto tak naprawdę jest tym jedynym na świecie. 

Zdążył nawet opowiedzieć te idealne wizję Soobin’owi, ale on nie miał serca wyjaśniać mu co w tym jest najbardziej niemożliwego. Odwrotnie pewnie zachowałby się chłopak najwyższego, ale go na szczęście (bądź nieszczęście) wtedy z nimi nie było. Beomgyu może dalej siedzieć w swoim świecie i zachwycać się brakiem realizmu w dosłownie wszystkim. 

Chłopak wreszcie zwlekł się z krzesła, a jego męczarnia (przynajmniej na jakiś czas) się zakończyła. Mógł iść do biblioteki i przespać z głową na stole następne trzy godziny, że kolejne półtora udawać przytomnego przy słuchaniu profesora. 

Ruszył w stronę drzwi, omal nie zabijając się po drodze o własne nogi oraz ramię niezbyt znanej sobie dziewczyny. Nie przejął się tym specjalnie, nie widział powodu, aby to robić, więc po prostu chwilę później przedarł się na w połowie pusty korytarz. 

— A myślałem, że to Yeonjun na kacu źle wygląda — usłyszał za plecami, a na dźwięk znanego sobie głosu podskoczył przerażony i prawie przewrócił się ponownie. 

— Zamknij się, nie spałem wcale — wybełkotał, poprawiając różową torbę na ramieniu. — Odprowadzę cię pod salę hyung i... Idę spać, kurwa zaraz pierdolnę.

— Co ty robiłeś całą noc? — parsknął lekko rozbawiony i roztrzepał mu włosy, po czym objął ramieniem. Ruszyli korytarzem prosto, szli przy ścianie, aby nie musieć pchać się na środku między ludźmi. 

— Rozpierdalałem twoją marną chatę w minecraft’cie — wzruszył ramionami, jak gdyby nigdy nic i przetarł twarz dłońmi. — Powiedz, że nie ma tu nigdzie Taehyuna, bo chyba dostanę pierdolca, jak mnie zobaczy w takim stanie... On ma się zakochać, a nie wziąć mnie za jakiegoś żula spod monopolowego. 

— Sam nim jest, więc różnicy może w tym nie widzi... 

— Żebym ci zaraz nie walnął — zagroził, a starszy jedynie zaczął dyskretnie rozglądać się po korytarzu. Fascynacja Taehyun’em była dla niego w pewien sposób dziecinnie rozczulająca i podobna do wszystkich zachowań Beomgyu, który funkcjonował w własnym wyimaginowanym świecie. 

— Em... Gyu, nie żeby coś, ale wydaję mi się, że... Twoje kochanie idzie za nami — szepnął w jego stronę i sztruchnął go delikatnie. 

— Że co kurwa!? — krzyknął praktycznie na cały korytarz, a gdyby to nie zwróciło uwagi wszystkich dookoła, to dodatkowo... Udało mu się wpaść w stojący przy ścianie kosz na śmieci. Z impetem oraz głośnym hukiem wylądował na podłodze, rozsypując dookoła śmieci.

ghostingWhere stories live. Discover now