Nie musiałam długo czekać, aż ktoś zainteresowany przyjdzie zapytać się o dom.
Puk! Puk!
Otworzyłam drzwi, a w nich zobaczyłam Tewksburego. Teraz nic mnie już nie zdziwi.
Tylko czego on tu znowu szukał?
- Ty tu? Co chcesz? – rzuciłam wpatrując się w niego.
- Cześć... Możesz mi to wyjaśnić? Sprzedajesz dom? Wyprowadzasz się?! – był chyba naprawdę zdenerwowany. Widać było, że powstrzymywał się, aby nie wydrzeć się na mnie z całego gardła, co zdradzały jego czerwone policzki. Ten widok był wręcz przekomiczny.
- A co? Czytasz gazetę? Chcesz kupić dom? – wypytywałam uśmiechając się z ironią.
- Tak. Potrzebuję ziemi. Cena jest do negocjacji? – nasza rozmowa po mału przeradzała się w kłótnię.
- Nie zależy mi na pieniądzach tylko na pozbyciu się domu, ale parę groszy zawsze się przyda. A co do reszty pytań, jadę do braci i razem szukamy mamy – byłam coraz bardziej nie miła. Ale dodawało mi to pewności siebie.
- Aha... Trzymaj. – powiedział wręczając mi odliczoną sumę. Tewky był bardzo bogaty. Ale czemu się dziwić, w końcu był Markizem. Po chwili odwrócił się na pięcie i poszedł w stronę bramy.
Wiem, że to nie było zbyt miłe, ale to dla jego dobra. No i przede wszystkim mojego. Wzięłam najpotrzebniejsze rzeczy, zostawiłam tylko chustkę.
Niech o mnie pamięta.
Opuściłam nowo nabyty teren Tewksburego.
Kiedy dochodziłam już do bramki, zaczepił mnie mężczyzna stojący obok.
- Czy ten dom jest na sprzedaż? - zapytał. Był dosyć niechlujnie ubrany, na twarzy miał kilkudniowy zarost i wyglądał na dość młodego.
- Nie. Dom został przed chwilą sprzedany, oferta z gazety jest już nieaktualna.
- To młodzieniec kupił dom? – dziwnie było słyszeć, kiedy ktoś zwracał się do mnie w rodzaju męskim. Muszę się przyzwyczaić, bo teraz coraz częściej będę ukrywać się pod postacią chłopaka.
- Wybaczy pan, ale bardzo się śpieszę. - powiedziałam wymijając go i idąc w przeciwną stronę. Czułam na sobie jego wzrok, więc przyśpieszyłam kroku.
. . .
- Co?! Jak mogłeś! Czemu jej tu nie przyprowadziłeś?! Żałuję, że pozwoliłem ci się nią opiekować. Jedziemy tam! – krzyczał wzburzony Mycroft na Scherlocka, kiedy ten powiedział mu o wizycie u mnie.
. . .
- Dzień dobry młodzieńcze! – powiedział uroczystym głosem Mycroft, witając się z Tewksburym. - Czy zastałem w tym domu... o tą damę? – zapytał wyciągając z kieszeni garnituru moje zdjęcie.
- Nie. Kupiłem ten dom przedwczoraj od wdowy z siedmiorgiem dzieci. A teraz żegnam pana, jestem bardzo zajęty. – po czym chciał zamknąć drzwi, ale odezwał się Scherlock
- A my się przypadkiem nie znamy? – zapytał podejrzliwie.
- Raczej nie. Do widzenia. – powiedział zakłopotany, zatrzasnął drzwi i zaczął pisać list.
Droga Enolu!
Znów do ciebie piszę, tym razem z troski. Ostatnio nie za dobrze nam się rozmawia... Mam wrażenie, że mnie unikasz, ale cóż. Byli u mnie Twoi bracia. Szukają cię. Powiedziałem, że kupiłem dom od wdowy z siedmiorgiem dzieci. Czyżbyś ich nie poinformowała o swoim przyjeździe? Enola, co ty planujesz? Wiem, że kiedy coś sobie wymyślisz, potrafisz podjąć różne kroki, ale... Naprawdę się o Ciebie martwię. Nie chcę żebyś mnie okłamywała. Jestem twoim przyjacielem.
Twój zapewne również natrętny Tewksbury
YOU ARE READING
Co tak na prawdę czuję? | Enola & Tewksbury
FanfictionEnola Holmes rozpoczyna samotne życie w swoim domu na obrzeżach miasta, z dala od swoich braci, szpiegów i innych osób, z którymi na razie nie chce mieć nic wspólnego. Chce tylko w spokoju zebrać myśli i odnaleźć swoją ukochaną mamę. Jednak w paradę...