5. Przyjaciele nie kłamią

220 12 8
                                    

- To była pracownia mamy... – powiedziałam. – Myślałam, że coś tu znajdę, ale... – do moich oczu napłynęły łzy. Czułam się taka bezsilna. Nic nie mogłam zrobić. Myślałam, że odkryję tu odpowiedzi na choć część moich pytań. I znajdę w końcu mamę...

- Enola, spokojnie... Na pewno reszta domu...

- Nie, Tewksbury! - przerwałam mu. - Nie będę spokojna! Jedyne miejsce, gdzie mogłam coś znaleźć zostało zniszczone!

- Co chciałaś znaleźć? – zapytał. Dopiero teraz do mnie dotarło, że przecież o niczym mu nie powiedziałam. Cały czas go okłamywałam. Poczułam łzy cieknące bezwładnie po moich policzkach. Miałam gdzieś, że Tewksbury widzi mnie w takim stanie. Nie miałam planu co dalej. Do tego ciągle ktoś mnie śledzi, czegoś ode mnie chce, grozi mi. Mam już tego wszystkiego dosyć! Chciałabym aby znów było jak dawniej, żebym mieszkała razem z mamą w naszym domu, chciałabym wrócić do naszych codziennych lekcji... Do wszystkich naszych zwyczajów. Tewksbury widząc w jakim jestem stanie, po prostu podszedł i mnie przytulił. Nie pytał już o nic więcej. Najzwyczajniej w świecie stałam na środku zdemolowanej pracowni... trzymana w jego objęciach. Jego ubranie zrobiło się wilgotne, ale nie obchodziło mnie to. Chciałam tylko żeby ta chwila trwała wiecznie.

Co ja wyprawiam...

- Tewky... – wydukałam wtulona w jego ramię. – muszę ci o czymś powiedzieć...

- Tak? - zapytał swoim spokojnym głosem.

- Trochę cię okłamałam... - podniosłam głowę, jednak nie potrafiłam spojrzeć mu w oczy. - Widziałam się z mamą. Byłam w dziwnym pomieszczeniu, gdzie składowała jakieś... niebezpieczne rzeczy. Przepraszam, że ci tego nie powiedziałam. I jeszcze mówiłam, że jadę do braci, a pojechałam sama szukać mamy, ale o tym już się dowiedziałeś... – więcej nie mogłam z siebie wydusić. Po policzkach ciekły mi kolejne łzy.

Ale Tewksbury nie śmiał się, czy nie nakrzyczał na mnie, tylko mocniej przytulił do siebie i powiedział:

- Będzie dobrze - ścisnął mnie mocniej. - Enola, będzie dobrze...

. . .

Udało nam się zamknąć drzwi i przenocowaliśmy w moim starym domu. Nazajutrz czułam się już lepiej. Tewksbury zrobił nam po herbacie i poprosił żebym mu wszystko wyjaśniła. Ulżyło mi, kiedy poczułam, że mam kogoś, komu mogę o wszystkim powiedzieć.

- A teraz mów o czym nie wiem. Tak będzie nam łatwiej, dobrze? – powiedział spokojnie, a ja wyrzuciłam z siebie wszystko, o czym powinien był wiedzieć już dużo wcześniej, popijając co jakiś czas miętową herbatę. Mówiłam o pomieszczeniu zamkniętym na kłódkę z fioletową wstążką, o mamie...

. . .

- No dobra. Już coś wiemy. Masz jakiś plan, co dalej? – zapytał z wielkim opanowaniem.

- Miałam pewien plan, ale... możemy go dopracować – odpowiedziałam, a na mojej twarzy pojawił się lekko widoczny uśmiech. Wyciągnęłam mapę Anglii i wskazałam na Limehouse Lane.

- Tu jest to... nazwijmy niebezpieczne pomieszczenie. Musimy je zbadać. Czuję, że jest tam coś jeszcze, jakaś wskazówka... – teraz czułam się już jak ta sama, dawna, silna Enola, ale nadal czegoś mi brakowało.

- A więc pakuj manatki i idziemy, przyjaciółko – powiedział z uśmiechem na twarzy. Właściwie... Nigdy nie miałam przyjaciół, byłam tylko ja i mama... Poczułam wzbierający we mnie smutek. Od kiedy wypłakałam się w ramiona Tewksburego wiem, że tłamszenie uczuć jest okropne.

- Idziemy przyjacielu – odpowiedziałam z ironią, uśmiechając się i patrząc w jego ciemne oczy. Chyba dość na dziś tych tłumaczeń i mówienia całej prawdy. Teraz ruszamy w drogę. I nic nas już nie zatrzyma
 
*"Friends don't lie", („Przyjaciele nie kłamią") – bracia Duffer, „Stranger Things" (Wszyscy kochamy ten cytat, przyznajcie...)

------------------------------------------------------------
Hej ludzie, wracamy po długiej przerwie. komentujesz=motywujesz
To tyle.
Byeee❤

Co tak na prawdę czuję? | Enola & TewksburyWhere stories live. Discover now