24

666 24 0
                                    

Wszyscy przed chwilą wyszli, chodź Scott upierał się, aby zostać z nami. Siedzieliśmy w kuchni i przygotowywaliśmy sobie kolację w milczeniu. Co jakiś czas przyłapywałam Theo, jak spogląda na mnie. Nie wiem co mam o nim myśleć z rana się nim brzydziłam, a teraz mam ochotę wziąć ten nóż, który trzyma. Pokroić te zasrane ogórki, kazać mu się iść położyć, a następnie przynieść mu herbatę oraz kanapki i pocałować. Może i jest zły, ale nikt nie zasłużył, nie on. Na takie cierpienie. 

-Dość!-powiedziałam chyba zbyt głośno i nagle, bo Theo, aż nóż spadł z wrażenia- Idziesz do mojego pokoju się położyć, a ja wszystko przygotuję i Ci zaniosę. Pogadamy może coś oglądniemy i pójdziemy spać.

-Pomogę Ci przecież-uśmiechnął się

-To nie było pytanie, tylko rozkaz. Natychmiast do łóżka-nakazałam

-No dobrze, mamo-podkreślił ostatnie słowo

-Gdzieś w mojej garderobie powinny być twoje ubrania-dodałam, gdy kierował się już po schodach na górę. Po skończeniu robienia jedzenie i herbat skierowałam się z tacką na górę, gdzie czekał już na mnie Theo. Położyłam wszystko na łóżku i usiadłam na przeciwko chłopaka. Jedliśmy w ciszy patrząc na siebie. To nie była niezręczna cisza, tylko taka, która nam była potrzebna, by się odprężyć i zapomnieć na chwilę o świecie, który jest wokół nas. Po skończeniu jedzenia postanowiłam przerwać tą ciszę, lecz ktoś mnie uprzedził.

-Ile nas nie było?-zadał pytanie, a ja głośniej wzięłam oddech

-Mnie trzy miesiące, a ciebie prawie cztery-pokiwał głową i zastanawiał się nad czymś

-Dlaczego byłaś tam ze mną?-odwróciłam wzrok, wszystko zaczęło się wydawać takie ciekawe

-Umarłam i poszłam tam, gdzie powinnam, czyli do piekła. A, że byłeś dla mnie ważny to widziałam, jak umierasz. Pętla. Ty też byłeś w piekle, ty widziałeś czego się boisz. Demony dowiadują się naszych sekretów podczas, gdy dusza przekracza piekło i zabawa dla nich się rozpoczyna, a my tracimy poczucie życia. Widzimy, jak nasi bliscy umierają, umierasz cały czas, zabijasz kogoś i tak w kółko

-Skąd wiesz takie rzeczy?-spojrzałam na niego

-Mam dużą wiedzę-wytłumaczyłam na szybko, nawet chyba zbyt szybko

-Nigdy nie powiedziałaś mi kim jesteś-uśmiechnął się 

-Obiecuję, że kiedyś Ci to powiem. Boję się...-nie dokończyłam, bo nie chciałam. Ponownie spuściłam wzrok

-Czego się boisz?-złapał za mój podbródek i uniósł, bym patrzyła mu w oczy

-Że Cię stracę, gdy dowiesz się prawdy-łza spłynęła po moim policzku, którą szybko otarłam. Audrey Morningstar nie płacze, nie przy innych. 

-Nie stracisz mnie-przysunął się do mnie i swoją głową opierałam się o jego tors. Jego ręce gładziły moje plecy, a na czubku głowy złożył pocałunek-To ja powinienem bać się, że Cię stracę. Nie zasługuję na Ciebie, zasługujesz na kogoś lepszego, a najważniejsze, zasługujesz na kogoś tak dobrego, jak ty sama. Jesteś wyjątkowa, a ja nie jestem Ciebie wart- z każdym słowem jego słowa stawały się coraz cichsze. Podniosłam głowę i ujrzałam samotnie spływającą łzę po jego policzku, wytarłam ją kciukiem. Spojrzeliśmy sobie głęboko w oczy-Audrey ja tak bardzo Cię przepraszam za to co Ci zrobiłem, twoim bliskim. Przepraszam-coraz więcej łez było na jego twarzy.

-Theo już dobrze-kciukiem głaskałam jego policzek i ścierałam każdą jego łzę.

-Nie, nic nie jest dobrze dopóki nie usłyszę, że mi wybaczyłaś

-Wybaczam ci-połączyłam nasze usta. Czuliśmy tęsknotę za tym drugim, a w jednej chwili cała energia wróciła na swoje miejsce. Odsunęliśmy się od siebie-Powinieneś się położyć-zaczęłam wstałam, lecz złapał mnie za nadgarstek 

-Zostaniesz?-zapytał z nadzieją w głosie

-Jasne, że tak-przebrałam się w piżamę i położyłam się na jednej połowie łóżka-Jak chcesz możemy się przytulić-zaproponowałam, gdy szatyn już, któryś raz się przewracał z boku na bok. Posłał mi uśmiech, a ja się obróciłam do niego tyłem, a on swoją ręką oplótł mnie w tali i tak zasnęliśmy.

Córka Lucyfera  || Teen wolf || Theo ReakenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz