2.59

403 17 0
                                    

Poszukiwania Trixie trwa już parę godzin. Stiles postawił cały komisariat na nogi za co jestem mu strasznie wdzięczna. Brunet kazał nam wrócić do domu na co niechętnie przystałyśmy. Gdy oglądałyśmy serial dostałam wiadomość od nieznajomego numeru. 

Nieznany numer

Przyjdź do kościoła za miastem, a odzyskasz siostrę.

-Maze jedziemy do kościoła. Tam jest Trixie-szybko ruszyłyśmy do kabrioletu przy okazji dzwoniąc do Stilesa. 

Wysiadłyśmy pod starym, zarośniętym od roślin kościołem. Po chwili pojawił się szatyn z brunetem, którzy dotrzymali nam kroku. Weszliśmy w głąb, a w oczy rzuciła mi się brunetka siedząca po środku sali ze łzami w oczach, która była cała związana. 

-Trixie-szepnęłam. Ruszyłam przed siebie rozglądając się na boki czy nikogo nie ma i o dziwo było pusto. Odwiązałam ją, a mała rzuciła mi się na szyję.

-Tak się bałam-płakała.

-Jesteś już bezpieczna-podeszła do nas Maze i wzięła nas obie w ramiona. 

-Dobrze, że nic ci nie jest-powiedział szatyn posyłając brunetce uśmiech.

-Dziękuję, że mnie uratowaliście-wymsknęła się z naszych ramion i przytuliła się do Theo i Stilesa. 

Wróciliśmy do domu i położyłyśmy Trixie spać, gdy dziewczyny zasnęły.Postanowiłam się tym zająć. Wróciłam do kościoła, a tam zastałam jakiegoś księdza. 

-Witaj Audrey-przywitał się z uśmiechem psychopaty. 

-Jak mogłeś zrobić coś takiego małej dziewczynce?-zapytałam z jadem w głosie.

-To był mój obowiązek-odpowiedział bez skruchy żalu. Przywarłam go do najbliższej ściany.

-Trixie mówiła, że ci zaufała, ujawniła najskrytsze pragnienie, a ty ją zdradziłeś.

-I chętnie zrobiłbym to znowu-rzuciłam nim o podłogę-Zobaczyła kim naprawdę jestem-uklęknął.

-Uważaj, bo ja ci pokażę-szłam do niego powolnym krokiem.

-Tak-rozłożył ramiona-Pokaż nam-zmarszczyłam brwi na jego słowa-Ta brunetka jest mała, ale w przyszłości będzie taka sama, jak jej rodzina, gówniana. Jak to mówią z kim przystajesz taki się stajesz-zaczęłam go dusić, a on się śmiał-No dalej Audrey. Pokaż nam na co cię stać-puściłam go. 

-Mam cię ukarać?-zapytałam z nutką zdziwienia-Po co?

-Ręce do góry!-usłyszałam za swoim plecami. Był to Stiles i Theo. 

-Zawiodłem-powiedział w stronę lustra-Boże wybacz mi-Stiles zabrał go i wsadził do pojazdu, którym przyjechali. Theo podszedł i potarł moje ramiona.

-Już jest dobrze-szepnął i objął mnie swoimi ramionami. 

-Trzymasz się?-zapytał Stiles, gdy wrócił do nas po chwili. Odsunęłam się od szatyna.

-On coś knuł-odpowiedziałam, a obaj zmarszczyli brwi-Coś dziwnego. Chciał, żebym pokazała swoje prawdziwe oblicze. 

-Po co?-zapytał Theo.

-Nie wiem. Przysięgłabym, że słyszałam: "Pokaż nam swoją prawdziwą twarz"-odpowiedziałam rozglądając się do o koła. 

-Nam? Nikogo tu nie ma-stwierdził brunet. Wzięłam do ręki pierwszą lepszą rzecz i odsunęłam się od nich na metr. Rzuciłam wazonem w lustro, które ukazało nam kolejny pokój z dwoma siedzeniami.

-Weneckie lustro-stwierdziłam-Ojciec Kindley.

-Kto to?-zapytali w tym samym czasie.

-Próbował kiedyś zesłać mojego ojca do piekła, lecz mu się to nie udało. Teraz za pewne poluje na mnie. 

Córka Lucyfera  || Teen wolf || Theo ReakenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz