Rozdział 6

2.7K 164 838
                                    


W wigilię Louis pozwala sobie na trochę kłamstwa, pozostając w ciepłym kokonie w łóżku przez dodatkowe czterdzieści minut, zanim w końcu wstaje i się ubiera. Kiedy dociera do domku, jest zaskoczony, widząc Harry'ego czekającego na niego z Clifford'em przy drzwiach wejściowych. Ma na sobie wygodne dresy i adidasy, a w dłoni trzyma smycz. Jest dużo wcześniej niż zwykle, pomimo leniwego poranka Louis'a, nie może przestać się zastanawiać, co go tak przedwcześnie wyciągnęło.

 Louis nie musi długo czekać na odpowiedź, ponieważ gdy tylko Harry go widzi, jego twarz rozjaśnia się i pokonuje dystans między nimi w dwóch szybkich krokach. Sięga po Louis'a i obejmuje go dużym uściskiem.

– Wszystkiego najlepszego. – Mówi ciepłym głosem do ucha Louis'a. 

To dobry uścisk myśli Louis. Harry powoli pociera jego plecy, nie puszczając go nawet wtedy, gdy trwa to znacznie dłużej, niż wymagają tego zwykłe życzenia urodzinowe. Jest miękką obecnością na ciele Louis'a, który zamyka oczy, ciesząc się tym przez sekundę dłużej, zanim odsuwa się, wciąż się rumieniąc.

 Z wyjątkiem tego, że jeden raz Harry rozpadł się w jego ramionach, kiedy ich kąt uścisku był naprawdę zły. Nie tak jak to. Nieprawidłowo.

Louis nie jest pewien, czy chce myśleć o tym, dlaczego tak bardzo to polubił.

– Miałem nadzieję, że zapomniałeś. – Przyznaje, mamrocząc, goniąc za myślami o ciele Harry'ego, masywnym i ciepłym. – Proszę, powiedz mi, że nie obudziłeś się wcześniej, specjalnie dla mnie. Niemógłbym tego znieść.

Harry się śmieje. – Mam kłamać? – Pyta, lekko wzruszając ramionami.

Louis jęczy w odpowiedzi, odchylając głowę do tyłu. Wszystko, czego chciałem na Boże Narodzenie w tym roku, to żeby ludzie nie robili zamieszania. Wszystko, czego chciałem.

Harry wciąż się śmieje, kiedy Louis kończy swoją krótką przemowę.

– Nie masz dla mnie przygotowanej strasznej niespodzianki, prawda? – Pyta Louis, będąc podejrzliwym.

– Naprawdę nie. – Odpowiada Harry. – Obiecuję. Ale ponieważ jest Wigilia, mój sponsor jest z rodziną, więc nie dzwoni dzisiaj. Pomyślałem, że może chciałbyś wybrać się ze mną na spacer? Wydaje się głupie, żebyśmy oboje biegali albo spacerowali przez kilka godzin. Zwłaszcza w twoje urodziny. Chyba że chcesz być sam.

– Tylko towarzystwo, prawda? Żadnych niespodzianek? – Louis poświęca trochę czasu, aby się upewnić, zwężając oczy na Harry'ego w wyzywający sposób.

Harry nie wydaje się szczególnie zagrożony wzrokiem Louis'a. Właściwie to znowu się śmieje. – Obiecuję. To znaczy, jakiego rodzaju niespodziankę mogłem zorganizować na tej wyspie? Nic tu niema. Pomogę ci upiec ciasto i ugotować obiad, jeśli chcesz? Ale to raczej nie niespodzianka.

Louis przytakuje. – Dobrze. – Potem się uśmiecha. – W porządku, chodźmy! – Mówi, delikatnie uderzając Harry'ego w klatkę piersiową. Wychodzi i od razu zaczyna bieg.

Harry szybko go dogania, obaj biegną w tym samym tempie. W tym roku jeszcze nie było śniegu, ale trawa jest nadal oszroniona o tak wczesnej porze. Mimo to Louis nie może sobie przypomnieć, kiedy ostatni raz widział białą zimę, więc nie czuje, że wiele traci. Chociaż jest coś satysfakcjonującego w sposobie, w jaki trawa trzeszczy pod ich stopami, gdy biegną wzdłuż klifów.Zazwyczaj Louis słucha muzyki rano i całkowicie za nią tęskni. Jednak dzisiaj, w ciemności, może cieszyć się każdym dźwiękiem i uczuciem, jakie ma do zaoferowania dzisiejszy poranek. Wzburzone fale, Harry oddychający obok niego, łapy Clifford'a uderzające o ziemię i zamarznięty piasek pod ich stopami.

Tired Tired Sea  PLWhere stories live. Discover now