Rozdział 7

3.2K 174 965
                                    

Harry całuje go po raz pierwszy, w dniu swoich urodzin.

Luty przynosi nieprzyjemną wiadomość, że czas Harry'ego na wyspie dobiega końca. Jest to bolesna i ciągła myśl w głębi umysłu Louis'a, którą do tej pory bardzo starał się stłumić, ale nie może już dalej tego ignorować. Ostro boli, gdy przypomina sobie, że Harry jest kimś, dla kogo Louis jest przeznaczony, ale najlepiej jest zignorować jego słodko–gorzką myśl, zamiast tego skupić się na uczynieniu tego dnia tak wyjątkowym, jak to tylko możliwe. Harry tylko raz kończy dwadzieścia pięć lat i pomimo jego nalegań, że niczego nie chce, bez zamieszania dla pana Gwiazdy Pop, proszę, Louis nie pozostawi takiego przełomu niezauważonego. Mógłby wiedzieć, że to bez znaczenia, ale to nie znaczy, by jego gość nie był odpowiednio uczczony. 

Rano Louis rezygnuje z gotowania śniadania i swojego joggingu, zamiast tego ciągnie Harry'ego do piekarni pani Clark na kawę. Oboje zajadają się jej bułkami i wyszukanymi ciastkami, nie śpiesząc się i rozmawiając, z Clifford'em siedzącym między ich stopami pod stołem. Louis uśmiecha się czule, gdy obserwuje, jak Harry z ożywieniem opowiada zabawną historię z jednej ze swoich tras koncertowych. Coś o technicznej wpadce, która sprawiła, że stał niezręcznie na scenie przed dwudziestoma tysiącami ludzi, podczas gdy jego technicy krążyli wokół niego jak muchy. Louis czasami zapomina, przez cichy sposób zachowania Harry'ego, że ten jest pieprzoną wielką gwiazdą. 

Louis śmieje się, drażniąc Harry'ego tak, jak wie, że uwielbia być denerwowany, lubiący, gdy jego policzki z dołeczkami czerwienieją pod jego uwagą, a jego oczy błyszczą. Pomimo tego wszystkiego, pomimo żartów i śmiechu, jest cień smutku pod opowieścią Harry'ego, który według Louis'a może zawsze tam być. Mroczny nurt związany ze sławą, której Harry prawdopodobnie nigdy w pełni się nie pozbędzie, melancholia, którą Louis może łatwo wyczuć w sposobie poruszania się kącików ust Harry'ego. Poranek mija przyjemnie, Louis karmi Harry'ego coraz większą ilością ciastek, podczas gdy on z kolei dzieli się historiami o swoich młodzieńczych wybrykach. Wreszcie, trochę po dopuszczalnej porze lunchu, Harry deklaruje, że jest zbyt najedzony, by zjeść coś jeszcze, a Louis płaci rachunek, korzystając z okazji, by wziąć tort urodzinowy, który zamówił tydzień wcześniej, kiedy Harry pierwszy wyszedł z kawiarni z Clifford'em, pozwalając mu rozprostować nogi przed sklepem. Jest czekoladowy i o wiele za duży dla dwóch osób, ale do diabła, to wyjątkowa okazja. Na lukrze znajdują się fantazyjne złote litery z napisem Happy Birthday Harry, a reszta tortu jest prosta i pozbawiona dekoracji. Jest doskonały. 

Kiedy Louis w końcu dołącza do Harry'ego na zewnątrz, uśmiecha się, widząc, jak jego oczy rozszerzają się na widok rozmiaru pudełka. 

 – Jeśli to ciasto, to naprawdę nie mogę. – Oświadcza dramatycznie Harry, mając smycz Clifford'a owiniętą wokół jednej dłoni, a drugą pocierając swój brzuch. 

– To twoje urodziny. – Mówi stanowczo Louis, wprowadzając ich z miasta na drogę prowadzącą z powrotem do latarni morskiej. Clifford biegnie przed siebie, szczęśliwy, że jest na zewnątrz, bez krępującej smyczy. – Musisz zjeść ciasto.

Wracają w wygodnej ciszy, dotykając się rękami przez ubranie. Za każdym razem, gdy ich palce przypadkowo się stykają, rozpadają się, tworząc pewien dystans między ich ciałami tylko po to, by skończyć z powrotem na początku. Louis z sercem w gardle i swędzącymi palcami, by złapać rękę Harry'ego. 

Kiedy widzą latarnię morską, Louis prowadzi ich w dół klifów w kierunku plaży. Słońce przez chmury jest zaskakująco jasny i rześki zimowy dzień, którego nie chciałby marnować. Leżą rozciągnięci razem na piasku, dzień jest piękny pomimo zimna i Louis każe Harry'emu zjeść przynajmniej małą część jego urodzinowego tortu, nucąc mu sto lat pod nosem, podczas gdy Harry śmieje się i strzepuje okruchy ze swojej twarzy.

Tired Tired Sea  PLWhere stories live. Discover now