21-"Był nieprzytomny przez dwa tygodnie"

1.1K 32 3
                                    

Miesiąc. Właśnie tyle czasu potrzebowałam, żeby zapomnieć. O bólu. O tym jak bardzo mnie skrzywdził. Ale zapomniałam. Czas leczył rany. Zrozumiałam, że nic nie czułam i lepiej było mi bez niego. Czułam się dobrze, gdy nie było go w moim życiu. Czułam się silniejsza bez niego obok. Było dobrze.

Kłamstwo
Kłamstwo
Kłamstwo

Nic nie było dobrze. Było tragicznie. Byłam wrakiem człowieka.

Miesiąc.

Ten cholerny miesiąc, w którym nie widziałam, ani nie miałam kontaktu z Nathaniel'em był dla mnie najtrudniejszy. Nagle nie miałam nic, o co mogłam zaczepić myśli. Zostałam sama z chorobą. I może to obrzydliwe, że w pewnym momencie zaczęłam traktować go jak odskocznie od problemów, ale on nie był dla mnie tylko kimś na tyle prozaicznym, by robić za pocieszyciela. Był kimś więcej.

Przyjacielem.

Właśnie ta myśl kierowała mną, idąc w sobotni poranek pod dom bruneta. Zależało mi na przyjaźni, mimo, iż z tyłu głowy wciąż miałam nasz zakład.

Musiałam wyciągnąć rękę na zgodę. Nie było innego wyjścia.

Zanim zdążyłam stawić czoło wątpliwością, mój palec spokojnie, choć z lekkim naciskiem spoczywał na dzwonku do drzwi, sporego oraz zadbanego domu, w którym to ostatnim razem byłam na kolacji po której... Cóż. Coś się zadziało. Niestety mimo to co próbował wmówić mi Nathaniel, to wciąż był zakład.

- Sadie? - z zamyślenia wyrwał mnie głos. Nie był to jednak męski i głęboki baryton niebieskookiego.

***

- Był nieprzytomny przez dwa tygodnie. - zakończył lekarz, który po poświadczeniu Pani Collins, zobligowany był udzielać mi wszystkich informacji odnośnie zdrowia Nate'a.

- Czy ja... - przełknęłam ślinę. To wszystko tak bardzo mnie przytłoczyło. - ...mogłabym do niego wejść?

- Tak, oczywiście. Ale proszę zachowywać się spokojnie. Pacjent dalej jest w słabym stanie i w każdej chwili może wystąpić ponowne zatrzymanie akcji serca.

Po czym wskazał ręką na drzwi po prawej stronie korytarza, ponownie znikając za białą pokrywą prowadzącą do gabinetu lekarskiego.

Nathaniel po naszej kłótni za mną wybiegł. Wsiadł do auta. Wjechał w drzewo. Był w stanie krytycznym. Dalej walczy o życie.

I to wszystko jest moją winą.

Pełna obaw, powoli weszłam do wskazanej przez lekarza prowadzącego sali. Panował tam zaduch, a w powietrzu unosił się zapach ostrych płynów do dezynfekcji. Poczułam nieprzyjemny skurcz w brzuchu. Przypomniałam sobie każdą wizytę kontrolną w tym szpitalu. Słowa lekarzy mówiące, że niewiele da się zrobić, płacz ludzi na korytarzach, uschnięte kwiaty sprzątanie z łóżek byłych już pacjentów.

- Przyszłaś -usłyszałam słaby, zachrypnięty głos po przeciwnej stronie pomieszczenia. Był tak bardzo niepodobny do tego co słyszłam z jego ust na codzień. Kłuł w uszy.

- Tak j-ja - zająknęłam się. To była moja cholerna wina. - chciałam przeprosić.

- Co?

Podeszłam do łóżka, siadając na krześle bezpośrednio łóżka na tyle blisko, iż moje kolana stykały się z jego ramą.

- To moja wina i wiem, że właściwie możesz mnie tu nie chcieć. - właśnie zdałam sobie z tego sprawę. Brunet wcale mógł nie chcieć tu mojej obecności, a ja bez pytania władowałam mu się do sali, w której odpoczywał po wypadku, który zdarzył się z mojej winy.

- Pocałuj mnie.

- C-co? - poczułam się zbita z tropu.

- Pocałuj mnie, prosze. Tak bardzo chce poczuć twoje usta, na swoich. - wychrypiał.

- Żartujesz sobie ze mnie? Naprawdę przepraszam, ale nie kpij sobie teraz ze mnie.

Zanim zdarzylam powiedzieć cokolwiek więcej brunet przyciągnął mnie za szyję łącząc nasze usta.

Na początku byłam zbyt zszokowana by jakkolwiek odpowiedzieć, ale moc z jaką brunet mnie całował, szybko mnie otrzeźwiła.

Oddałam pocałunek, z całą siłą, żalem, strachem, poczuciem winy i miłością jaką miałam.

Przerwało nam dopiero piszczenie maszyn podpiętych do serca Nathaniel'a. Z prędkością światła odsunęłam się od niebieskookiego, a do sali ekspresowo wbiegł lekarz, który gdy tylko zobaczył nasze zarumienione twarze i przyspieszone oddechy, odetchnął z ulgą.

- Podwyższyła mu Pani ciśnienie. Prosze uważać i nie podnosić już mu nic innego, bo będę musiał interweniować.

I wyszedł, zostawiając rechoczącego cicho, z wysiłkiem chłopaka i mnie z gorącem na twarzy.

- No no Grant. Tęskniłem, ale uważaj. Jestem delikatny. - powiedział, wskazując skinieniem głowy na zasłonięte kołdrą biodra.

Na jego słowa moją jedyną reakcją był śmiech. To było takie głupie. Byłam na niego wściekła, a przed chwilą się z nim całowałam. Mógł umrzeć, a teraz siedział ze mną śmiejąc się z głupot.

Gdzie tu był sens?

***
Resztę dnia spędziłam oglądając z chłopakiem filmy na laptopie, który to przyniosła jego matka, która swoją drogą nie miała pojęcia, iż wypadek jej jedynego syna był moją winą. Wtedy chyba osobiście zapewniłaby mi pobyt w szpitalu.

- Kiedy dostaniesz wypis? - zapytałam leżąc wtulona w chłopaka.

- Najprawdopodobniej za tydzień - wzruszył lekko ramionami, przyciągając mnie bliżej.

- Wtedy na imprezie... -zaczął z trudem - nic z nią nie robiłem. Nawet jej nie dotknąłem Sadie ja... - odetchnął - zależy mi na tobie.

- Mi na tobie też Nathaniel'u Collins'ie.

I właśnie wtedy, widząc jego piękny uśmiech będący wynikiem moich słów wiedziałam, wiedziałam, że Nathaniel Collins jest moim przyjacielem.

***
- I co? I powiedziałaś, że go kochasz?

- Co?

- Przecież tego właśnie chciałaś, tak? - blondyn wyszczerzył się, cmokając w powietrze.

- Nie! - zaśmiałam się, mimo, iż sama nie wiedziałam, czego tak naprawdę chce.

- Dobra dobra - również się zaśmiał - ja i tak wiem swoje mała. Zależy ci na nim.

- Tak, powiedziałam mu to dzisiaj. Czuje, że mogę mu ufać. Że jest moim przyjacielem.

- Tylko przyjacielem? Jesteś pewna? - uniósł brew, wywierając na mnie prawdę.

- Sama już nie wiem Ashton. Jak już ustaliliśmy zależy mi na nim. To fakt. Ale czy jest dla mnie czymś więcej niż przyjacielem i zakładem? Nie mam pojęcia. Czasami czuje, że nie mogę oczekiwać niczego więcej, ale dzisiejszy pocałunek...

- Chwila, co? Całowaliście się i ja nic o tym nie wiem?!

- Nie mówiłam? Najwidoczniej zapomniałam wspomnieć... - uśmiechnęłam się przepraszająco. Pocałował mnie. Mówił, że tęsknił, że mu zależy i ja... Już sama nie wiem, czy sama tego nie czuje... Od zawsze byliśmy błędem, który chcieliśmy popełniać.

***
*niesprawdzony*
Rozdział dedykuje mojemu cudownemu blondynowi <33
Pozdrawiam Pisarka_z_marzeniami xx

Powietrze to nie tylko tlen [W trakcie korekty]Where stories live. Discover now