10 - "Powinni dołączyć do ciebie instrukcję obsługi"

1.6K 44 11
                                    

– No to się porobiło – mruknęła dziewczyna, po raz kolejny próbując ułożyć sensowne zdanie. – Może Ashton wyczuł, że między tobą, a Nate'm coś...

– Nawet nie kończ – warknęłam, cała się spinając. – Nie zależy mi na nim, nie podoba mi się, moje ambicje są wyższe niż robienie za jego prywatną dziwkę, rozumiesz? – Mój głos był szorstki, ale ja już nie byłam w stanie dłużej słuchać pierdolenia o Collinsie.

Mimo tego, że gdy blondynka zobaczyła go po raz pierwszy po długiej przerwie, była raczej wrogo nastawiona do jego osoby, to... Natahniel, to po prostu Nathaniel. Cholerny manipulator, któremu „żadna" się nie oprze. Bolało mnie, że nawet taka zawzięta i upart dziewczyna, jak Hope.

– Um, Hope? – mruknęłam, patrząc na dziewczyną przepraszającym wzrokiem. – Tak w gruncie rzeczy zastanawia mnie jedna sprawa...

– Tak?

– Bo... Pomijając już przeprowadzkę twoją i Ashtona, co już samo w sobie było paranoją... Co tu robi Nate?

To było pytanie, które sama zadawałam sobie od dłuższego czasu. To, że była tu ze mną Stell, czy Ash, nie było dla mnie w żadnym stopniu szokujące. Byliśmy prawie dorośli, a ja chyba byłam dla nich ważna, skoro zdecydowali się na aż tak poważny krok. Ale Collins był dla mnie zagadką. Wiadomo, że tym razem nie było to związane ze mną - tak, jak w ostatnim czasie - ale jednak...

– Czy to nie dziwne, że spotkałam Nate'a po tych wszystkich latach i to jeszcze chodzącego do tej samej szkoły, do której się przeniosłam? Przecież w Seattle jest mnóstwo szkół, a ja trafiłam do tej... – zakończyłam, patrząc na Hope, chcąc poznać jej opinię.

– Dlaczego tak na mnie patrzysz? Chyba nie myślisz, że to moja... – Na mój nieustępliwy wzrok, rozdziawiła usta. – NO CHYBA ZWARIOWAŁAŚ! – krzyknęła oburzona. – Nie miałam z nim kontaktu tak samo, jak ty, zresztą, byłaś z Ashtonem. Po co miałabym swatać cię z chłopakiem, o którego istnieniu w gruncie rzeczy zapomniałam?

Byłaś z Ashtonem.

Poczułam, że na chwilę straciłam dech. To zerwanie było jeszcze świeże, a ja ciągle odczuwałam żal i smutek z jego powodu. Odetchnęłam głęboko, starając się uspokoić szybko bijące serce, jednocześnie walcząc ze wzbierającą falą łez.

Nie, nie będę już po nim płakać, do cholery...

– Masz rację. Przepraszam. Ja po prostu sama nie wiem, co mam myśleć o tym wszystkim. Tyle się dzieje i to tak „przypadkiem", że już sama nie wiem, kto stoi po mojej stronie - westchnęłam. – Czuję się jak w jakiejś pieprzonej telenoweli. Serio, takie rzeczy nie powinny się dziać w prawdziwym życiu.

– A jednak – szepnęła blondynka, wyciągając w międzyczasie jakieś płaskie, plastikowe pudełko ze swojej torby. – Koniec tych smętów! – zarządziła. – Przyniosłam film, więc ogarnij zasmarkaną buźkę i przestań z tymi teoriami spiskowymi. Czas na relaks, więc dawaj laptopa.

Z Hope Stell nie było sensu dyskutować. Dlatego z cierpiętniczym jękiem poszłam po komputer leżący na biurku, a po podaniu go dziewczynie, udałam się do łazienki z zamiarem ogarnięcia się.

***

– Serio? Po tym, jak kazałaś mi płakać za Seywey'em, przyniosłaś „Ostatnią piosenkę"? Jesteś masochistką! – rzuciłam zbulwersowana, ze łzami w oczach, patrząc na moją przyjaciółkę, która wcale nie była w lepszym stanie.

– Nie zrzędź. Jesteśmy w połowie, a ty zaczynasz marudzić. Okres masz?

Zmrużyłam zdenerwowana oczy.

Powietrze to nie tylko tlen [W trakcie korekty]Where stories live. Discover now