16-"Czułam, że umieram"

1.2K 29 1
                                    

Czasami nasze życie, mimo iż nie układa się po naszej myśli, jest tym czego potrzebujemy. I chociaż nigdy nie powiedziałabym tego na głos, to tysiąc razy bardziej wolałam przepychanki z Nathanielem od leżenia w szpitalu, gdzie trafiłam przez utratę przytomności. Stało się to na oczach masy ludzi w szkole.

Chcę zapaść się pod ziemię.

Proponuję na stałe, bo jesteś tego coraz bliżej - czasami mam wrażenie, że własna podświadomość nie jest częścią mnie.

Wsłuchując się w pikanie maszyn oraz wdychając masę szpitalnych środków do dezynfekcji, wsłuchiwałam masy żali i zamartwiających się wywodów znajomych ze szkoły. Nie było to jednak nic osobistego, gdyż wcale nie znałam ich długo, więc jedyne co robiłam to ich pocieszałam. Ja ich, cóż za ironia, tłumacząc, że moje omdlenie było wynikiem zmęczenia. Wszyscy uwierzyli z wyjątkiem Ashtona. Ale oczywiście jemu wszystko musiała wypaplać Hope.

Kiedy chcesz powiedzieć coś tej blondynce licz się z faktem, iż praktycznie dzielisz się rewelacjami ze swojego życia z połową miasta. Miałam tylko nadzieję, że informacja o moim stanie zdrowia nie zajmowała jeszcze bilbordów i nie zdobiła rozdawanych przed szkołą ulotek.

Mimo wszystko jest najlepszym co mnie w życiu spotkało.

***
Po setnym zapewnieniu lekarza prowadzącego, że nie będę się przemęczać oraz zacznę regularnie brać leki, udało mi się dostać wypis do domu. Niestety jedyną myślą, która obecnie zajmowała moją głowę, była osoba, którą zarejestrowałam jako ostatnią tamtego dnia.

Podczas pobytu w szpitalu ani razu nie miałam żadnej informacji o Nathanielu.

Mimo moich starań nie potrafiłam wyrzucić jego osoby z głowy. Cały czas zastanawiałam się czy wie o tym, co się stało i czy próbował dowiedzieć się o mnie czegokolwiek. Nie chciałam jednak podpytywać Hope ani innych znajomych, gdyż mogłoby wydać się to innym dziwne, lub narzucić na myśl mylne założenie o naszych relacjach, które były dosyć... skomplikowane.

Natłok myśli spowodował, że nie zarejestrowałam, kiedy taksówka, którą wracałam, zatrzymała się przed moim domem, a kierowca niecierpliwie wydrukował rytm na kierownicy, oczekując zapłacenia należnej sumy za przejazd. Po uregulowaniu rachunku razem z torbą, o której szpitalne zaopatrzenie zadbała blondynka razem z moim przyjacielem, ruszyłam prosto do drzwi. Tak bardzo chciałam zmyć z siebie zapach szpitala i w końcu porządnie się wyspać.

Wejście pod strumień gorącej wody pozwoliło mi na chwilę zapomnieć o nieprzyjemnych wspomnieniach ostatnich godzin. Chciałam tylko móc odciąć się od całego codziennego syfu i odpocząć sama ze sobą co po głębszym zastanowieniu również nie było zbyt dobrym pomysłem. Byłam w zamknięciu, które powodowała moja własna świadomość.

Za dużo.

Chciałam spać, a zmęczenie i zdenerwowanie całego dnia powoli spływało ze mnie w postaci zbierających się łez pod powiekami. Byłam już tak bardzo wykończona chorobą i tym wszystkim, co działo się w moim życiu. Lekarze, sytuacja z Nate'm, brak rodziców. To było za dużo jak na jedną mnie. Po prostu nie dawałam już rady. Ta świadomość bolała, bo czułam jak się poddaję, a wcale tego nie chciałam. Czułam, że umieram.

Wyszłam spod prysznica dalej płacząc. Przetarłam ciało miękkim ręcznikiem, następnie narzucając na ciało bieliznę, bluzę oraz spodenki. Rozczesałam włosy jednocześnie spoglądając w lustro. Chciałam zmiany. Potrzebowalam jej. Ale nie wiedziałam co mogłabym ze sobą zrobić, szczególnie, że nie miałam siły nawet dłużej wpatrywać się we własne odbicie. Odpychało mnie. Wyszłam z łazienki, kierując się od razu do swojego pokoju. Hope miała wrócić później, ponieważ była umówiona z JJ'em. Jakie było moje zdziwienie, kiedy w zamiast wymarzonej ciszy i spokoju, zobaczyłam w swojej sypialni jego. Stał jak gdyby nigdy nic, przeglądając zaznaczone miejsca w książkach, które stały na stoliku nocnym. Zdjęć nie posiadałam.

- Spodziewałem się po tobie czegoś więcej, niż klucz pod wycieraczką, Grant - odezwał się, czując na plecach mój wzrok. - Myślę, że... - odwrócił się i spojrzał na moją twarz. - Wszystko w porządku?

- Nate, ja... - poczułam jak moja głowa wiruje. Byłam zbyt wyczerpana. - Muszę odpocząć. Proszę, chodźmy spać.

Nie czekając na reakcje bruneta, pociągnęłam go w stronę łóżka. Chłopak widząc mój stan bez sprzeciwu ściągnął bluzę i po kilku pytaniach o dresy Ashton'a po prostu ściągnął swoje czarne jeansy i naciągnął szare spodnie. Starałam się nie patrzeć na jego ciało, w czym na szczęście pomagało mi zmęczenie. Po chwili poczułam już tylko uginający się materac. Odczuwalny chłód jego łydek utwierdzał mnie w przekonaniu, iż dresy Ashton'a były dla niego za krótkie, co było logiczne gdyż brunet był sporo wyższy od blondyna. Moje kotłujące się w głowie myśli łatwo uspokoił równomierny oddech chłopaka, który teraz przylegał do moich pleców. Nie minęła chwila, a silne, ciepłe ramie, ciasno oplotło mnie w tali. Przytulał mnie na łyżeczki.
***

Urodziny... Najgorszy dzień w roku, który zawsze omijam szerokim łukiem. Stając się coraz starszą, raz po raz patrzę w tył, starając sobie przypomnieć to, co kiedyś zrobiłam. Wspomnienia? Są jeszcze więcej warte niż pieniądze. Jednak mimo to, ja staram się ich nie mieć.

Siedząc przy stole z różnymi ozdobami, kolorowymi talerzami, obrusami, kwiatami i wielkim tortem na samym środku, wzdycham wiedząc, że i tak chłopak, na którego czekam najbardziej ze wszystkich tu zebranych, znów mnie oleje i nie przyjdzie. Po co dawałam mu zaproszenie na swoje jedenaste urodziny? Myślałam, że... że może jednak jest jakaś nadzieja.

Nie! Przestań dziewczyno, marzenia nigdy się nie spełniają, zapomniałaś? Już i tak wystarczająco mnie zawiodłaś, gdy wpadłaś w zauroczenie! - Wykrzyczała mi podświadomość wściekła, takim obrotem spraw.

Ale... Co ja mogłam poradzić na to, że gdy tylko widziałam go w korytarzu moje serce nienaturalnie przyspieszało, a w gardle zabrakło śliny? Co mogłam poradzić na to, że mimo iż mnie olewał i tak go kocham? Właśnie nic...

Rozglądając się w koło słyszę, jak wszyscy tu zebrani niemal chórem każą otworzyć prezenty. Wzdycham i wstając od stołu podchodzę do zapakowanych w kolorowe papiery paczek. Przyklękając obok, zagryzam wargę i siadam obok, dostając pierwszy prezent, który mam zobaczyć. Rozdzierając delikatnie opakowanie i uprzednio patrząc na nadawcę, uśmiecham się pod nosem widząc mojego przyjaciela. Otwieram pudełko widząc koszulkę z ulubionym zespołem muzycznym i przytulam ją lekko.

Kolejne prezenty leciały jak z płatka. Każdemu dziękowałam za podarunek, nie potrafiąc jednak do końca skupić się na imprezie, która i tak została wymyślona wbrew mojej woli. Ale rodzice i przyjaciele chcieli dobrze... Po zakończeniu przyjęcia i po posprzątaniu wszystkiego, podnoszę się, słysząc dzwoneczek do drzwi. Przepraszając wszystkich, którzy jeszcze zostali czekających na rodziców, idę w stronę drzwi wyjściowych i otwieram je bez chwili namysłu.

W płucach brak mi tchu gdy widzę te ciemne loki i niebieskie oczy, które patrzą na mnie z poczuciem winy. Nate, w końcu...
Ubrany w luźne, ale eleganckie ciuchy, wyciąga w moją stronę paczkę. Mam ochotę skakać z radości, gdyż wiem, że to nie sen i naprawdę przyszedł, a potem wpuszczam go do środka.

- Przepraszam za spóźnienie, ale były straszne korki, a telefon mi się rozładował i nie miałem jak zadzwonić i poinformować o tym fakcie. - zaczyna drapiąc się po karku.

Wiem, że jego mama często pracuje do późna po odejściu jego taty. Mimo wszystko jestem wdzięczna, iż po ciężkim dniu była skora go do mnie przywieźć.

- Nic się nie stało. Lepiej późno niż wcale. - uśmiecham się lekko, czując przy nim niezręczność. Nie wiem jak się zachować.

- Cóż.. - podchodzi do mnie i ujmuje delikatnie mój policzek. Przez moje ciało przechodzą ciarki, gdy jego twarz jest parę milimetrów od mojej, a potem jego usta na krótko spotykają się z moimi. Zamroczona nie odzywam się i wstrzymuje powietrze, gdy odkleja się ode mnie po krótkiej chwili, a jego oddech drażni moje ucho - Wszystkiego najlepszego, Sadie.

I wybiega z domu, wsiadając do zaparkowanego samochodu rodzicielki, zostawiają mnie z szokiem i małym pudełeczkiem w dłoni.

***
Dziękuję za pomoc Arin_Michaelis i Sylwusiaa1 xx
Weź ktoś się we mnie zakochaj pls
Enizmatycznq x

Powietrze to nie tylko tlen [W trakcie korekty]Where stories live. Discover now