3 - Ktoś stały

2.3K 63 19
                                    

- Ash... - westchnęłam, ciągnąc chłopaka jak najdalej od Collins'a.

- Co on tu robi? - wypluł blondyn, zupełnie nie kierując tego pytania do mnie. Pozwolił by zawisło ono w powietrzu, zagęszczając atmosferę, którą po chwili można było już praktycznie ciąć nożem.

Nate dopiero teraz spojrzał ponad ekran swojego telefonu. Najpierw dostrzegł mnie i oczywiście nie poświęcił mojej osobie zbyt dużego zaangażowania, co jednak gryzło się z jego zachowaniem podczas poprzedniej lekcji. Następnie jego wzrok padł na rękę za którą trzymał mnie Ashton i powoli sunąc wzrokiem po naszych dłoniach, przedramionach i ramionach, w końcu dotarł do zdziwionej twarzy chłopaka.

Brwi bruneta zmarszczyły a on sam zdawał się poświęcać mu najwięcej uwagi ile tylko był w stanie z siebie wykrzesać. Zacisnął on usta w wąską linię, co dało mi nadzieję, na uniknięcie jakiejkolwiek słownej konfrontacji.

Jego reakcja zdecydowanie dała mi do myślenia. Ashton i Nathaniel zawsze ze sobą rywalizowali. O wszystko i we wszystkim. Gdy przykładowo na boisku jeden okazywał się być szybszy od drugiego, od razu znajdywali oni następną konkurencję, w której to będą w stanie pokonać rywala.

Nikogo nie dziwiły wieczne bójki czy kłótnie, z biegiem czasu wzbogacane o coraz bardziej „kwieciste" słownictwo. Nigdy nie szczędzili sobie oni wyzwisk lub kolejnych siniaków, a także zatrważającej ilości krwi, pojawiającej się na ich twarzach.

Odwróciłam się plecami do Collins'a, stając przed zielonookim. Zadarłam głowę by na niego spojrzeć.

- Ash... - szepnęłam - przecież ty taki nie jesteś. - Chłopak spojrzał na mnie i delikatnie się rozluźnił.

Wiedziałam, że jego zdenerwowanie nie wynikało jedynie z samej osoby bruneta. Uczucie, które aktualnie nim zawładnęło, nie wynikało jedynie z osobistych zatargów a bardziej z zazdrości.

Jako, że Ashton był moim wieloletnim przyjacielem, był całkowicie świadomy wagi, jaką kiedyś przywiązywałam do jego oponenta. To w jego tors wypłakiwałam się gdy nasze drogi się rozeszły, to z nim obgadywałam stan serca, które Nathaniel doszczętnie złamał. Wiedziałam, że już nigdy więcej nie pozwoli mnie skrzywdzić. A już w szczególności nie jemu.

Stojący na przeciwko mnie element sporu w szybkim tempie, otrząsając się z chwilowego letargu, złapał mnie za policzki i przyciągnął do sobie. Złożył na moich ustach lekki pocałunek, który wydawał mi się dość jasnym komunikatem.

Nathaniel nie mógł się już do mnie zbliżyć na tyle, bym znowu straciła znaczny kawałek siebie. On na to nie pozwoli.

Gdy z powrotem się odwróciłam, Collinsa nie było już w zasięgu mojego wzroku. Zniknął w tłumie uczniów.

- Wszytko w porządku, Sad? - zapytał blondyn, kiedy tylko korytarz zaczął powoli pustoszeć zważywszy na zbliżającą się, następną lekcję.

- Jasne, dlaczego pytasz?

- Przede mną nie musisz udawać. Przecież oboje wiemy, że od razu go poznałaś. Jak się z tym czujesz?

- Sama już nie wiem. Na początku nie czułam by cokolwiek się zmieniło. Jego osoba była mi cudownie obojętna. Teraz... chyba czuje swego rodzaju zawód, że to ciebie poznał. Nie mnie.

Blondyn nie odpowiedział, a jedynie mocno mnie przytulił. Martwił się, ale Nate nie był mną nawet zainteresowany i tak, z jednej strony mnie to bolało, ale to oczywiste, gdyż dosyć długo coś dla mnie znaczył. Z drugiej jednak byłam w moim aktualnym życiu dosyć szczęśliwa bo miałam przy sobie kogoś takiego jak Ash. Mimo, że nie wiedział o mojej chorobie, zawsze we wszystkim mnie wspierał i za to będę mu już zawsze wdzięczna. Nie musiał więc przejmować się moim samopoczuciem związanym z brunetem. Był przeszłością, a ja chciałam w tym momencie patrzeć już tylko w przyszłość.

Powietrze to nie tylko tlen [W trakcie korekty]Wo Geschichten leben. Entdecke jetzt