rozdział XXIII

1.2K 130 86
                                    

Toril

Pierwsze trzy dni pobytu na Florydzie spędziliśmy na stopniowym zwiedzaniu miasta. Czwartego dnia postanowiliśmy wrzucić na luz i pozostać w domu. No teoretycznie, gdyż chłopacy chcieli skorzystać z pogody i wybrać się nad jezioro, które znajdywało się jakieś kwadrans drogi pieszo od naszego domku. 

Wybraliśmy się tam dość późnym południem. Chłopcy rozłożyli swoje koce przy brzegu, zaś ja w cieniu jednego z rosnących nieopodal drzew. Sapnap od razu obrał sobie za cel wrzucenie do wody Karla, który uciekał i co chwila krył się za Georgem czy Quackitym. W tym czasie Wilbur i Phil postanowili wymęczyć swoje płuca urządzając sobie zawody w dmuchaniu akcesoriów plażowych - niebieskiego flaminga oraz z zielonej alpaki. Obojgu nieźle szło, jednak to starszy z nich był na prowadzeniu. Natomiast Claya całkowicie straciłam z oczu kiedy tylko doszliśmy na miejsce. Rozejrzałam się z nim w koło, jednak nigdzie nie dostrzegłam jego osoby. Dream to (dosłownie i w przenośni) duży chłopiec i potrafi sam o siebie zadbać, więc więc nie przejęłam się tym i rozłożyłam na swoim kocu. Z torby którą miałam ze sobą wyciągnęłam książkę, której nie skończyłam czytać w samolocie i otworzyłam na stronie, na której przystanęłam. 

Pochłonięta lekturą ukradkowo wsłuchiwałam się w śmiechy oraz krzyki chłopców. Nagle usłyszałam jeden głośniejszy oraz charakterystyczny krzyk i głośny plusk wody, przez który mimowolnie uniosłam wzrok znad książki. Okazało się, że Nicholas dopiął swego i wrzucił biednego Karla do (jak wnioskuje po jego krzykach) zimnej wody. Zaraz potem w jeziorze wylądował George, który się napatoczył, oraz sam Sapnap. Nie trzeba było długo czkać aż dołączy do nich reszta. Roześmiałam się i już chciałam wrócić do czytania, gdy poczułam nagle czyjeś ręce na swoich ramionach. Lekko zoskoczona uniosłam głowę, napotykając twarz uśmiechniętego Dreama, który się nade mną pochylał.

- Hej! Gdzie się podziewałeś?

- Rozglądałem się trochę po okolicy - wzruszył ramieniem.

Następnie zajął miejsce obok mnie, rozkładając się na kocu. Na moim kocu.

- Nie za wygodnie ci? - spytałam, patrząc na na niego z góry.

- Zapomniałem wsiąść koc dla siebie - posłał mi niewinny uśmiech. - Twój natomiast jest dość spory. Spokojnie pomieścimy się na nim w dwójkę.

Pokręciłam głową z dezaprobatą i mimowolnie się uśmiechnęłam. Wróciłam do czytania książki, a Dream po prostu leżał sobie obok mnie. Nie potrafiłam jednak skupić się na czynności, gdyż widocznie znudzony blondyn bawił się skrawkiem mojej sukienki, jednocześnie mnie dekoncentrując. 

- Idziesz do wody? - spytał w końcu, patrząc na mnie wzrokiem małego szczeniaczka. 

- Słońce strasznie nadaje - mruknęłam, spoglądając w niebo. - Myślę, że pójdę dopiero po zachodzie. A ty nie idziesz?

- Nie, posiedzę tutaj z tobą - powiedział i położył się z powrotem na końcu. 

Kiwnęłam twierdząco głową i po raz kolejny w ciągu kilku ostatnich chwil zwróciłam swój wzrok z powrotem na słowa zapisane w książce. Tym razem jednak nawet nie starałam się na nich skupić - po prostu błądziłam wzrokiem po tekście udając że czytam i co chwila wyłapywałam ukradkiem zawieszony na mojej osobie wzrok Dreama. W końcu kątem oka zobaczyłam jak chłopak kieruję swoje palce w stronę buzi. Co jak co, ale obgryzanie paznokci w moim towarzystwie strasznie mnie irytuje, dlatego też złapałam go za rękę za nim cokolwiek zrobił. On nie wyrwał jej, ani w żaden sposób tego nie skomentował. Mało tego! Chyba mu się to podobało, gdyż nawet nie krył uśmiechu. To sprawiło, że poczułam na swoich policzkach pieczenie. Zawstydzona odwróciłam wzrok, nie puszczając jednak ręki chłopaka. 

Dream 

Przyjemnie patrzyło się na zawstydzoną Toril. Jeszcze przyjemniej jednak trzymało się jej rękę. Jej delikatna i zimna dłoń jest taka malutka w porównaniu do mojej. To takie urocze!  Białowłosa wciąż czytała swoją książkę, zaś ja leżałem obok i bawiłem się bransoletką, którą miała na nadgarstku dłoni, której palce były złączone z tymi moimi. 

W końcu słońce zaczęło chować się za horyzontem, a niebo przyozdobił pomarańczowo-różowy kolor. Stwierdziłem, że to idealny moment aby wcielić w życie szatański plan, nad którym myślałem od dłuższej chwili. Pierwsze co zrobiłem, to wstałem na równe nogi. Następnie zabrałem dziewczynie z rąk książkę, przez co spojrzała na mnie zdezorientowanym wzrokiem. Uśmiechnąłem się zadziornie i kilkoma sprawnymi ruchami podniosłem ją z kocą i wziąłem na ręce w stylu panny młodej. Zaskoczona Norweżka owinęła swoje ręce wokół mojej szyi i złapała się mocno jakby bojąc się spadnięcia. Upewniając się, że do tego nie dojdzie, ruszyłem z dziewczyną w stronę jeziora. 

- Dram? - dziewczyna spojrzała na mnie spanikowana. 

Zaśmiałem się, ignorując wszystkie słowa sprzeciwu padające z jej ust. Reszta również się śmiała, dopingując mnie w moich działaniach. 

W końcu stojąc w wodzie po pas puściłem dziewczynę. Ta jednak wciąż trzymając się mojej szyi niestety nie wpadła do niej tak jak planowałem. To jednak w żaden sposób nie pokrzyżowało moich planów. Na powrót łapiąc ją pod nogami po prostu zanurzyłem się razem a nią po sam czubek głowy w wodzie, która po słonecznym i ciepłym dniu była przyjemnie ciepła. Wynurzając się po krótkiej chwili przetarłem wolną ręką twarz i spojrzałem na Toril. Zagarnęła ona z twarzy swoje białe włosy, ukazując tym samym swój naburmuszony wyraz twarzy. Totalnie nie zwracałem uwagi na jej wywody o tym co zrobiłem, gdyż jedyne o czym w tamtym momencie myślałem to to jak niesamowicie uroczo, a jednocześnie pięknie wygląda przemoczona Toril na tle zachodzącego słońca. 






Dziś rozdział tak trochę późno, gdyż nie miałam za dnia zbytnio czasu na pisanie przez to, że obchodziłam swoje urodzinki. Tak właśnie😅 A propos urodzin! Co prawda Dream obchodzi je dopiero jutro, ale ja już teraz życzę mu wszystkiego najlepszego🎉 Pozdrawiam i miłego życzę💜

ibf [Dream]✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz