Rozdział 3

79 1 0
                                    

- Daphne, wstawaj!

Dzisiaj był pierwszy września, czyli pierwszy dzień naszego prawdziwego pobytu w college'u. Pierwsze zajęcia mam wraz z Daphne o godzinie dziewiątej, a jest już prawie ósma. Wczoraj Blake dosyć dobrze pobalowała, a ja jako dobra współlokatorka pomogłam jej dostać się do pokoju. Było wtedy gdzieś po pierwszej. Teraz stara się odsypiać, ale niestety muszę wydłużyć jej cierpienie krzykiem.

Ja zaś po mojej bardzo krótkiej, ale dosyć szczerej rozmowie z Booker'em, wróciłam do akademika, a ten zupełnie w inną stronę niż miejsce odbywania się ogniska. Próbowałam zasnąć, bardzo długo, ale niestety plany poszły się jebać, kiedy Nate zadzwonił do mnie z telefonu swojej siostry z zapytaniem, czy jestem w stanie ją odebrać. Wymieniłyśmy się numerami już wczoraj, aby było nam łatwiej, więc teraz to pomogło. Oczywiście się zgodziłam.

- Daphne jest już po ósmej jak się nie ruszysz to będziemy miały problem - trochę nakłamałam, ale w słusznej sprawie. Chciałam, aby w końcu wstała z tego łóżka i się ogarnęła.

Moje naciągnięcie prawdy się opłaciło, gdyż jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki brunetka wstała z łóżka, lecz szybko na nie opadła z głośnym syknięciem i złapaniem się za głowę.

- Kac morderca nie ma serca - podsumowałam, kręcąc głową z rozbawienia - Szafka obok. Woda i aspiryna.

Dziewczyna jęknęła cierpiętniczo, ale posłusznie wzięła tabletki i popiła je wodą. Następnie podeszła do szafy, wyjęła z niej ubrania i zniknęła w łazience.

Dobre dwadzieścia minut później do pokoju weszła jak nowonarodzona i tanecznym krokiem podeszła do swojej torby. Zaśmiałam się na widok Daphne tańczącej taniec hula. No po prostu przepiękny widok.

- Raz, dwa, raz, dwa - klaskała w dłonie, co najmniej jakbyśmy były w wojsku. Zarzuciła torbę na ramię, otworzyła drzwi i przez nie przeszła. Nie minęło nawet pięć sekund, kiedy już wróciła - Idziesz? Mamy tylko trzydzieści minut!

Kolejny raz się zaśmiałam, ale posłusznie wstałam, wzięłam swojego ciemnoszarego Kankena i wraz z Blake ruszyłyśmy do bloku C3, wcześniej zakluczając nasz ,,apartament".

- Co sądzisz o Bookerze? - zagadnęła brunetka, kiedy tak szłyśmy przez kampus.

- Co o nim sądzę? - powiedziałam bardziej sama do siebie - Jest... On jest...

Nie mogłam ułożyć zdania, aby opisać to jaki on dla mnie jest. Jeszcze wczoraj się kłóciliśmy, później ja wyciągałam swój telefon z krzaku róży, do którego on go wrzucił, a na samym końcu zebrała mi się chwila szczerości, a jemu dziwna chęć dotknięcia mnie. Jeżeli go obrażę to może zrobić się przykro Blake, gdyż jak na moje oko ona sama należy do tej paczki, bo od tak by się nie czuła się swobodnie w ich towarzystwie. No, ale nie mi to oceniać, prawda?

- Jest dupkiem? - dokończyła za mnie, a ja niepewnie pokiwałam głową - Czasami tak potrafi - zaśmiała się pod nosem - Tylko wiedz, że każdy ma jakieś powody - dodała tajemniczo, co mnie już totalnie wybiło z rytmu.

W tej kwestii mogę przyznać swojej współlokatorce racje. Każdy się zmienia, pod wpływem, bo od tak to nie działa. Chcąc nie chcąc naprawdę drobna rzecz może zmienić ludzkie poglądy. Co było powodem, zniszczenia Booker'a?.

- Widziałam jak na ciebie patrzy - popatrzyłam w jej stronę, z lekka nie rozumiejąc jej wypowiedzi - No Book, jak na ciebie patrzy. Ty na niego podobnie - wytłumaczyła nie kryjąc zadowolenia.

Stay with me [WSTRZYMANE]Where stories live. Discover now